niedziela, 28 lipca 2013

Witamina D

Witamina D, zwana jest również prohormonem. Powstaje w wyniku syntezy skórnej pod wpływem promieni słonecznych. Jest to taka witamina którą możemy dostarczyć sobie sami i nie potrzebujemy do tego garści leków.

Dlaczego wspominam o tej witaminie?
Jakieś pół roku temu na Wizażu była pewna dama która również miała problem z włosami. Buszowała dużo w sieci, zwłaszcza na forach zagranicznych i pewnego dnia  obwieściła, że znalazła informacje o tym, że niedobór witaminy D może powodować wzmożone wypadanie włosów. Wtedy to zignorowałam, wydawało mi się to takie mało realne, przecież nie mieszkam w piwnicy! Temat powrócił jak bumerang całkiem niedawno: jedna z blogerek (…i w tym miejscu powinno być TUTAJ) wrzuciła filmik na którym jakaś podróżniczka (???) opowiada o tym, że to my sami nakładając na siebie tonę filtrów blokujemy syntezę witaminy D i dlatego mamy jej niedobory. Oburzyłam się lekko to słysząc: a poparzenia, a nowotwory, a starzenie się skóry? Przecież nie wolno o tym zapominać…i po raz kolejny jak szybko przeczytałam, tak szybko o temacie zapomniałam. Ale jak to w życiu, do 3 razy sztuka! Kilka dni temu na Wizażu również poruszaliśmy ten temat. Tym razem ponieważ, niejako wróciłam może nie tyle do punktu wyjścia, co znowu szukam przyczyny i co rusz mam kolejne objawienie, to uznałam tym razem witaminę D jako temat godny zgłębienie.

  • okazała się być rzeczą jak najbardziej prawdziwą, że nakładając na siebie warstwę filtrów blokujemy wytwarzanie witaminy D. Tylko jak to wszystko zgrabnie teraz wypośrodkować i z jednej strony uzupełnić niedobory a drugiej nie dorobić się poparzeń i jeszcze gorszych rzeczy. Okazuje się, że wystarczy na 15 minut wystawić na słońce część swojego ciała, przynajmniej ręce i nogi nie posmarowane żadnym filtrem (około 18% powierzchni ciała).
  • synteza skórna w naszej strefie wypada na przełomie kwiecień/wrzesień w godzinach od 10tej do 15stej. Czy to w tych godzinach powinniśmy się wystawiać na słońce? Tutaj znalazłam sprzeczne informacje, ale więcej źródeł podaje, żeby jednak wybierać godziny „bezpieczne” czyli między 6 a 10tą rano, oczywiście bez stosowania filtrów. Podobno nawet słaby filtr 8 już blokuje w 98% syntezę witaminy D
  • statystyki podają, ze 90% osób ma niedobory witaminy D. W dużej mierze wynika to z tego, że właśnie stosujemy filtry i za mało przebywamy na powietrzu (godzinę tygodniowo???). Mi wydawało się to lekkim absurdem, no bo nawet ja mam blisko do pracy a dziennie już sama ta trasa zajmuje mi godzinę w obie strony. Tylko, że gro ludzi pokonuje taką trasę samochodem, tramwajem, autobusem. Ja jeżdżę rowerem…ale też do tej pory smarowałam się filtrami. Najlepszym dowodem na to jak bardzo działa filtr jest to, że ja mam reakcję alergiczną na pierwszy kontakt ze słońcem…u mnie ta reakcja nastąpiła dopiero 2 tygodnie temu, o 9:45-10:00 jak w ciągu tych 15 minut szłam ze sklepu do pracy. Jak weszłam do biura każdą odsłoniętą część ciała miałam usianą swędzącymi krostami
  • awaryjnie witaminę D mamy również w niektórych pokarmach(żółtko jajek, ryby mórz północnych, tran, mleko), ale jest to raptem 10% naszego zapotrzebowania
  • jak wyglądają objawy niedoborów i jak je wykryć? U dzieci objawiają się krzywicą, a u dorosłych zdarzają się przypadki utraty równowagi. Awitaminoza prowadzi do poważnych schorzeń jak chociażby osteoporoza. Poziom witaminy D można zbadać z krwi ( niestety jest to bardzo drogie badanie), bądź w testach laboratoryjnych (zawartość wapnia w moczu, jego niski poziom może wskazywać również na niski poziom witaminy D)
  •  kiedy nadchodzi jesień wtedy wszyscy mamy niedobory. Tak przynajmniej głoszą naukowcy. Jeśli wszyscy mamy niedobory to czy możemy się wspomóc suplementami? (i przy okazji dorzucić kolejną pastylkę do kupki leków). Ano możemy i mądrego głowy twierdzą, że nawet musimy. Te same mądre głowy wcześniej kazały nam się na potęgę smarować filtrami. Na chwilę obecną opracowano, że dzienne zapotrzebowanie na witaminę D to 400IU(j.m.)
  • ze względu na rzekomo tak duże niedobory trudno jest witaminę D przedawkować, ale jest to oczywiście możliwe (jednak nie w przypadku kiedy leżymy na słońcu tylko łykając pastylki)
  • skóra osób o jasnej karnacji produkuje witaminę D szybciej niż u osób o karnacji ciemnej (pozdrawiam wszystkie bladolice)
  • witamina D jest odpowiedzialna za wchłanianie wapnia

Pamiętam jak byłam dzieckiem kupiłam mojemu psu psią czekoladę. To była taka specjalna czekolada z dodatkiem właśnie witaminy D. Mój pies tak jak i ja, był prawdziwym znawcą i smakoszem czekolady i psie czekoladki uznał, ze niegodne swego podniebienia. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie chce ich jeść: spróbowałam kawałek i okazało się, że to imitacja czekolady. Jednak lepszy rydz niż nic, więc zapytałam mamy czy w takim razie ja mogę ją zjeść (uprzedzam wszelkie komentarze, miałam wtedy 10 lat). Moja mama za głowę się chwyciła: absolutnie nie, przecież tam jest witamina D. Nie pamiętam jakie zło niosła ze sobą witamina D te 20 lat temu, ale niesamowite jest to jak bardzo wszystko się zmienia. 20 lat temu nie mieliśmy niedoborów,  teraz każą nam łykać garść prochów, bo wszystkiego nam brakuje.

Nie namawiam nikogo ani na łykanie pastylek, ani na całkowitą rezygnację z filtrów, ale może faktycznie taka codzienna przejażdżka rowerem przez 30 minut, bez wklepywania w każdy centymetr ciała blokerów, nie jest najgorszym pomysłem?


  • Ostatecznie nie znalazłam informacji, że niedobór witaminy D powoduje wypadanie włosów, natomiast osłabienie organizmu i zapalenia skóry, tak. 
  • Standardowo w tego typu postach nie zamieszczam pełnego opisu. Robię to całkowicie świadomie, ponieważ nie widzę potrzeby dublowania tego co już jest ogólnodostępne w sieci, a jedynie chcę wyłuskać rzeczy w moim odczuciu dla mnie najważniejsze. Osoby które chcą zgłębić temat odsyłam do źródła (na dole strony).
  • Jeśli macie jakieś uwagi, bądź jesteście zdania, że jednak powinnam dopisać coś co jest bardzo istotne, piszcie w komentarzach

Nie ma nic gorszego niż lato w mieście, 40 stopni, beton, 5te piętro i okno pokoju wychodzące na południowy-zachód. Dzisiaj zazdroszczę wszystkim tym, którzy są nad morzem!



Źródło:
Ostatnio artykuły o witaminie D opanowały również prasę medyczną (apteki), ale nie tylko. Niedawno był artykuł w Wysokich Obcasach. Za info dziękuje Q, za materiały dziękuję N :)

wtorek, 23 lipca 2013

Kontrola u internisty (żelaza c.d.)

Dzisiaj wizyta kontrolna z moimi wynikami u internisty (o poprzedniej wizycie pisałam TUTAJ). No tak jak myślałam, jestem zdrowa i nic mi nie dolega...a przynajmniej nie mam anemii;) Lekarkę rozbawił fakt, że żelazo mam ponad normę i uznała, że muszę nieźle przyswajać z zieleniny skoro prawie mięsa nie jem, ale tak naprawdę ten wyższy poziom mógł wyjść taki przypadkowo. Ferrytyna jest ok.

Ja nie rozumiem, dlaczego jedni lekarze (akurat nie moi) twierdzą, że dopiero poziom koło 70 trzyma włos na głowie, a innych satysfakcjonuje 22? Temat nadal zagadka, ale tak czy inaczej aktualnie zamknięty, bo nie mam pomysłu. Jeszcze wyślę wyniki mojemu ginekologowi, bo zobligował się na wizycie, że rzuci na to okiem, ale pewnie powie to samo.

Natomiast lekarka mnie zaskoczyła jedną rzeczą. Na poprzedniej wizycie, tak jak zresztą i na blogu, nie wspominałam o innych problemach które gdzieś tam jednak mi doskwierają. Uznałam, że są i w sumie co z nimi zrobić? Koleżanka w rozmowie ze mną stwierdziła, że może warto jednak o nich powiedzieć. Zrobiłam to dzisiaj...i wyszłam z gabinetu ze skierowaniem do kardiologa i neurologa. (Oczywiście to jest w nawiązaniu do mojego przewlekłego zmęczenia, nie do włosów, dlatego tego tematu rozwijała nie będę). Do czego jednak zmierzam? To jest właśnie przykład tego o czym wspominałam: idąc na wizytę, mówimy o wszystkim, nie tylko o włosach, bo może i one są dla nas najważniejsze, ale może okazać się, że klu całego problemu leży gdzie indziej i rzutuje na włosy, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo tak bardzo jesteśmy pochłonięci tym jednym problemem. 
U mnie gra teraz toczy się o zmęczenie, może nie mieć to wpływu na włosy, ale również jest dla mnie ważne, ponieważ skutecznie wyłącza mnie z życia.

I tymże wzniosłym podsumowaniem, mówię wszystkim dobranoc. 

piątek, 19 lipca 2013

Przygody z żelazem (czyli u internisty)

Szybki post o tym jak to baba wybrała się do lekarza pierwszego kontaktu.

Nie wiem jak wyglądały wasze wizyty u lekarza pierwszego kontaktu, ale ja nauczyłam się na nich jednego: to co mnie trapi najbardziej, dla tego typu lekarza jest to problem najmniejszy. Nie chcę tutaj generalizować, ale niestety może tak być, że jeśli pójdziemy do lekarza pierwszego kontaktu i zaczniemy na wejściu od tego, że wypadają nam włosy, najprawdopodobniej zostaniemy skierowani do dermatologa piętro wyżej...do którego nie chcemy iść, bo już u niego byliśmy!

Ja najbardziej zapamiętałam sytuację, kiedy kilka lat temu poszłam do lekarza w mojej miejscowości z zapytaniem o skierowanie na badanie pod kątem pasożytów. Lekarz się oburzył: no co też Pani?! Przecież każdy ma robaki, trzeba nauczyć się tylko z nimi żyć!". No dobrze, ale kiedyś dermatolog mi powiedział, że pasożyty równa się wypadanie włosów, a ja kiedyś miałam takie towarzystwo z tytułu mieszkania pod jednym dachem z psem! To co usłyszałam było mistrzostwem: Była u mnie niedawno Miss (mojego regionu) i jej też wypadały włosy. I wie Pani co, przestały jej wypadać, więc Pani też przestaną.

Trafić można różnie;) Takich kwiatków nikomu nie życzę;)

Aktualnego lekarza wybrałam nie przypadkowo. Kiedyś przy okazji jakiegoś przeziębienia usłyszałam na korytarzu jak ludzie mówili, że do niej zawsze jest kolejka, bo ona jest bardzo fajnym lekarzem, nie olewa. Zapisałam się więc i poszłam.
Nie zaczęłam od włosów. Zaczęłam od innego problemu który również jest dla mnie ważny...zmęczenia. To jest coś z czym nie mogę się pogodzić. Kiedyś potrafiłam siedzieć po nocach i pracować. Teraz 8h w pracy to dla mnie max. Przychodzę i jestem dętka. Śpię dużo, ale ile bym nie spała mam problemy ze wstawaniem. Muszę poleżeć zanim wstanę a i tak mam kołowrotek i mdłości.(widać to również po częstotliwości dodawania postów niestety)
Oczywiście usłyszałam, co? Kto zgadnie?
To może być taka Pani uroda.
Moi drodzy, to już nie tyczy się tylko włosów. To hasło zawładnęło współczesną medycyną!
Uznałam, że bez walki się nie poddam, no bo litości! Uważam, że jeśli czegoś nie doświadczałam, a teraz tak , to chyba jest to objaw? Powołałam się na rozmowę z ginekologiem, w której to ja mu sugerowałam, że może coś z moim żelazem jest nie tak. Tutaj zrobiłam małą zamianę. To ginekolog mi sugerował, że coś jest nie tak z żelazem. W efekcie dostałam skierowanie na morfologię i poziom żelaza. Mało, ale zawsze coś. 

Usłyszałam niedawno, że skierowania na badania może wypisać lekarz danej specjalizacji, czyli powiedzmy jakbym chciała dostać skierowania na badanie żelaza na każdej płaszczyźnie, to już hematolog. Internista może co najwyżej zlecić żelazo. Nie wiem ile w tym prawdy, ale potwierdziła mi to jedna osoba która pracuje dla służby zdrowia, więc możliwe, że tak to aktualnie wygląda.

Badania udało mi się zrobić tego samego dnia co wizyta lekarska i tego samego dnia miałam wyniki. Dobre tempo. Wyniki mnie lekko zaskoczyły:

  • żelazo ponad normę 39,2 (norma do 34,5) (bez żadnych suplementów gdzie byłoby żelazo oraz praktycznie bez mięsa w diecie. Ostatni "befsztyk" był jakieś 2 tygodnie przed badaniem)
  • morfologia ok, hemoglobina troszkę powyżej dolnej granicy normy, ale mój dermatolog określił kiedyś taki wyniki jako wspaniały! 
No i tak trochę zgłupiałam. Zdziwiło mnie to żelazo, ale doczytałam (np. TU), że podwyższone może być na tabletkach. Biorę je dopiero 3ci miesiąc, ale najwidoczniej efekt już jest. Swoją drogą to przerażające jaki to jest syf. 

Zastanawiałam się czy w związku z takimi wynikami iść i badać ferrytynę i TIBC. Po pierwsze szkoda było mi kasy biorą pod uwagę ilość żelaza, ale z drugiej strony nie wiedziałam czy taki poziom żelaza przekłada się na jego przyswajalność. Czy przy takim jego poziomie można w ogóle przyjmować żelazo, nawet jeśli ferrytyna wyszłaby niska? Dużo niejasności. Uznałam, że poczekam na wizytę lekarską. No, ale tak mi schodziło i schodziło z zapisaniem się do lekarza...(nie mogłam wstać rano, "moja uroda" przeszkadzała mi dosyć skutecznie). W końcu udało mi się zapisać i wtedy też podjęłam decyzję, że zbadam jednak ferrytynę już na własny koszt.

Tutaj rozbawiła mnie reakcja zarówno osoby która mi wypisywała badania jak i laborantki. Obie zrobiły oczy: tylko? A co pokazało to tylko? Wynik w granicy normy, ale tuż nad dolną granicą: 22 (norma 13-150). Podobno dobrze jeśli ferrytyna jest wyższa, słyszałam wersję, że koło 50, inni mówią, że musi być 70 i nie ma się co dziwić, że włosy lecą jeśli jest niższa. 

Jestem bardzo ciekawa co usłyszę, bo przyznam szczerze, ja nie wiem co oznacza takie zestawienie i czy w tym przypadku faktycznie TIBC jest konieczny? Jeśli się orientujecie, wiecie coś na ten temat, proszę podzielcie się w komentarzach:)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Po wizycie u fryzjera

W jednym z ostatnich postów wspominałam, że chcę ściąć włosy. Oczywiście decyzję podjęłam ponieważ moje włosy nieprzerwanie już 3ci miesiąc emigrują w zastraszającym tempie. Ścięcie miało na celu tylko odciążenie mojej psychiki. Czy się to udało? Ano nie bardzo. Widok krótkich lecących włosów jest tak samo zatrważający jak długich.
No, ale po kolei.
Siadłam na fotelu i ...się rozryczałam. Poważnie. Najgorsze jest to, że ja wiem, że to nie ja. Jestem trochę taka Helga zamknięta w ciele drobnej dziewczyny. Jedyne co jest w stanie wycisnąć z moich oczu łzy to krzywda inny ludzi bądź zwierząt. Nad sobą nigdy nie ryczę. Nie wiem czy to wina tabletek, czy czegoś innego, ale ostatnio jestem bardziej beksa. Ale to nie o tym...
...no więc się rozryczałam. Na szczęście moja fryzjerka zachowała pełen profesjonalizm, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna.
Już jak byłam ostatnim razem to mówiła, żeby na wstępie wspominać o wszystkich uczuleniach itd. Przy okazji kiedy wymieniałam całą listę tego: czego u mnie nie robimy, zaproponowała mi, że może w ramach testu umyć mi włosy jakimś magicznym specyfikiem który dostała na szkoleniu i spsikać skórę mi innym czarodziejstwem  z tej serii. Zgodziłam się. Powiedziała mi, że dostała tylko kilka produktów do testowania na klientkach które mają poważne problemy no i że rokowania są dobre, bo już testowała na kimś z łuszczycą. Ja jak to ja, oczywiście usłyszałam o czymś co może pomóc i napaliłam się jak szczerbaty na suchara. Zostało jej jeszcze jedno opakowanie, no ale nie za free tylko w niższej cenie. Umówiłyśmy się, że jak nie dostanę po tym żadnej wysypki czy Bóg wie jeszcze czego, a będę chętna to mam się odezwać.
Bądź tu jednak babo mądra i wiedz czy Ci nic nie zaszkodziło, jak po każdej wizycie u fryzjera swędzi Cię głowa! Ja nie wiem o co chodzi. Grzebień był dezynfekowany, ręcznik nowy, po przyjściu do domu nawet jeszcze raz przepłukałam głowę wodą, żeby włoski mnie nie łaskotały. Nic to nie dało. Dopóki nie umyłam włosów następnego dnia, swędziało i koniec!

Co do magicznego specyfiku który miał mi pomóc postanowiłam jednak na zimno przekalkulować sprawę i przede wszystkim sprawdzić co tam w sieci o nim słychać. No i niestety trochę się rozczarowałam, bo okazało się, że to jakiś specyfik a'la trychologiczny i tak naprawdę, żeby zadziałał, trzeba najpierw przeprowadzić kurację "na gorąco" w gabinecie fryzjerskim. O tym zabiegu pisze u siebie blondineczka i niestety jest to jedyne miejsce gdzie mogłam coś o tym zabiegu przeczytać. Wycofałam się z niego.

A poniżej, ja w wydaniu którego nie lubię, czyli krótkie włosy. Jest lekko asymetrycznie, ale chyba ZA lekko, bo wygląda jakby było krzywo:( I chyba mam zęby z tyłu. Jeszcze na tych zdjęciach tego tak mocno nie widać, ale jak włos jest 2-dniowy to rzuca się to w oczy.


sobota, 13 lipca 2013

UWAGA! Złodziej!


Muszę to napisać, bo się zdenerwowałam strasznie. Myślę, że niejedna z was się z taką sytuacją spotkała, albo bezpośrednio ją to spotkało, bądź spotkało a nawet o tym nie wie! O czym mowa: o kradzieży teksów i zdjęć!
Jedna z Wizażanek znalazła bloga, gdzie część tekstów jest żywcem skopiowana z mojego bloga. Nawet "oko" które puszczam w tekście jest skopiowane. Błędy interpunkcyjne czy literówki które sadzę na potęgę są niepoprawione! No ludzie! Jak tak można? Niektórzy naprawdę potrafią mieć tupet.
Akurat wiem, że tekst jest skopiowany z mojego bloga dlatego, że udzielam się na Wizażu, ponieważ również stamtąd są skopiowane pozostałe informacje. Blog gdzie to wszystko zostało zamieszczone nie wygląda na "zamieszkały". Raczej tak jakby ktoś to zebrał i wkleił, trochę bez ładu i składu, co nie zmienia faktu, że jest to kradzież. Chciałam napisać stosowny komentarz... ale wymaga moderacji, czyli się nie pojawi. Nie ma również podanego żadnego kontaktu, nic.
Oczywiście reklamy robić nikomu nie będę, więc linku do strony złodzieja nie wklejam.

piątek, 12 lipca 2013

Artykuł na female.pl

Jakiś czas temu wstawiając post o lekarzach wspomniałam, że docelowo pisałam ten artykuł dla  pewnego portalu i to tam miał on być zamieszczony....co też w końcu nastąpiło;)
Zapraszam: www.female.pl

wtorek, 9 lipca 2013

Włosy na ścięcie

Jutro dzień o którym myślę z trwogą. Założyłam sobie jakiś czas temu, kiedy ponownie moje włosy zaczęły lecieć w większej ilości, że jeśli do końca czerwca stan się nie unormuje, to ścinam. Niestety dokładnie właśnie tak się stało. Jest to dla mnie bardzo bolesne, ponieważ to jest kolejny raz z rzędu kiedy następuje jakaś poprawa a później nagłe pogorszenie.
Nie ścinam ich dlatego, że wierzę iż coś to pomoże. Zupełnie inne powody mną kierują:

  •  moje włosy krótsze wyglądają na dużo gęstsze niż są w rzeczywistości (przynajmniej tak było dotychczas)
  • długie wyglądają na takie wiszące strąki, twarz i beznamiętne siano w okół. Uroku to absolutnie nie dodaje więc je najczęściej spinam
  • tak wiem, że włosomaniaczki spinają włosy aby ocalić końcówki przed zniszczeniem, i śpią w związanych włosach itd. Ok, ale ja mam chorą skórę, one się rządzi swoimi prawami. Moje włosy spięte = naciągnięte = osłabione dodatkowo już osłabione cebulki = zatkany odpływ. Kiedy ich nie spinam skóra oddycha, jest lepiej. Widzę, że kiedy myję włosy po dniu noszenia ich spiętymi niestety ale bilans przy myciu jest gorszy
  • długie wypadające włosy = większy kłębek w sitku = moja psychika siada
  • tak naprawdę w to nie wierzę, ale po cichu w podświadomości zawsze liczę, że jeśli je zetnę, to jednak trochę będą mniejszym obciążeniem dla cebulek i może jednak "coś to da".
lipiec
zdjęcie głupawe, ale widać jak wyglądają moje włosy z przodu (tak, są uczesane)

Był taki moment, że zastanawiałam się czy nie zapytać was co o tym myślicie, ale w sumie to byłoby chyba bez sensu.
październik, zaraz po ścięciu i w kwietniu

sobota, 6 lipca 2013

Wypadanie włosów. Do kogo udać się po pomoc?




Wypadanie włosów jest problemem który może nas dotknąć niezależnie od wieku. Co zrobić kiedy zauważymy, że ilość włosów którą gubimy zdecydowanie się zwiększyła?
Po pierwsze i najważniejsze: nie wpadajmy w panikę. Stres absolutnie nam nie pomoże, a może tylko zaszkodzić, ponieważ jego skutki jako jedne z pierwszych widoczne są właśnie na włosach.
Po drugie: zanim zaczniemy  szukać pomocy u specjalistów, zwróćmy uwagę na to, czy nie wprowadziłyśmy ostatnio zmian w swoim życiu? Może to być przejście na dietę, stosowanie nowych kosmetyków do pielęgnacji włosów, zażywanie niektórych leków.  Ważny egzamin, stres w pracy czy zmiana pory roku również nie są bez znaczenia. Czasami z pozoru dla nas nieistotne rzeczy mogą mieć ogromny wpływ na nasze włosy. W takim przypadku najczęściej włosy same po jakimś czasie przestają wypadać i bez większych problemów odrastają.

Jeśli jednak wypadanie włosów trwa dłużej niż kilka tygodni a my same nie podejrzewamy co może być tego powodem, do kogo powinnyśmy udać się po pomoc?:

1) W pierwszej kolejności warto wybrać się do lekarza pierwszego kontaktu który zleci podstawowe badania, jak np. morfologia i badanie TSH. Anemia i problemy z tarczycą są bardzo częstą przyczyną wypadania włosów. Jednak to jakie dokładnie zostaną zlecone badania, zależy w dużej mierze od lekarza i od tego czy występują jakieś dodatkowe dolegliwości. Często osoby szukające pomocy mówią tylko o problemie który je najbardziej nurtuje, zapominając o dolegliwościach towarzyszących, np. senność, które diagnostycznie mogą być bardzo istotne. Nie ma się jednak co oszukiwać. Lekarze pierwszego kontaktu niechętnie zlecają badania, może się więc zdarzyć, że zostaniemy odprawione z kwitkiem. Dlatego idąc na taką wizytę dobrze jest się zawczasu przygotować. Nie mówić tylko o włosach, ale też o innych dolegliwościach towarzyszących. Jak wspomniałam wyżej, czasami wydaje się nam, że coś jest mało istotne, a w rzeczywistości może się to okazać wręcz kluczowe.

2) Problemy ze skóra głowy, również mogą powodować wypadanie włosów, dlatego należy zaobserwować czy ich wzmożonej utracie nie towarzyszą dodatkowe dolegliwości jak świąd,  zaczerwienienie skóry czy łupież. Wtedy niezbędna jest wizyta u dermatologa.
Jednak nawet jeśli nie widzimy u siebie zmian w obrębie  owłosionej skóry głowy to i tak dobrym rozwiązaniem jest skorzystanie z jego pomocy. Aktualnie w wielu gabinetach są przeprowadzane dwa badania które pomagają zdiagnozować przyczynę wypadania włosów: trichoscan i trichogram. Na ich podstawie lekarz może zlecić leczenie bądź jeśli jest taka konieczność skierować do innego specjalisty.
Wiele osób z którymi rozmawiałam na temat dermatologów zgodnie potwierdzało, że występuje pewien schemat: dermatolog nawet nie spojrzy na skórę głowy, oznajmi, że taka nasza uroda a na koniec zleci Alpicort bądź Loxon. Tak być nie powinno, ale niestety się zdarza. Właściwie za taką wizytę nawet nie powinniśmy płacić (o ile jest prywatna).

3)  Samo badanie TSH które zleci nam lekarz pierwszego kontaktu, niestety nie wyklucza problemów z tarczycą. Zaburzenia w jej  pracy czy nierównowaga hormonalna także wpływają na wypadanie włosów, dlatego osobą którą z całą pewnością powinnyśmy odwiedzić jest endokrynolog-ginekolog, bądź jeśli nie mamy możliwości dostać się na wizytę do osoby o obu specjalizacjach, wybrać niezależnie ginekologa i endokrynologa, ale tak aby wizyty u obu lekarzy odbyły się w niewielkich odstępach czasowych. Dopiero kompleksowo przeprowadzone badania dadzą nam pełny obraz i potwierdzą bądź wykluczą problem. Z mojego doświadczenia widzę, że bardziej problem starają się zgłębić endokrynolodzy, aczkolwiek nie musi absolutnie być to regułą.

Znalezienie przyczyny wypadania włosów niejednokrotnie jest bardzo trudne, dlatego może okazać się, że nie wystarczy tylko wizyta u lekarza jednej specjalizacji.

***
Jakiś czas temu pewien portal poprosił mnie o napisanie artykułu. Zanim podjęłam ostateczną decyzję niestety okazało się, że nasz nowy dostawca internetu nas nie podłączył. Mnie dużo w tym czasie też nie było i ...nie odpisałam. Wiem, to było nieeleganckie, ale nie miałam jak tego przeskoczyć. Minął tydzień, więc dość długo! Żeby nie bawić się w odpowiedzi tak/nie, odpisałam wysyłając już gotowy artykuł. I cisza. To było miesiąc temu. Dwa razy pisałam z zapytaniem czy artykuł będzie publikowany, ale niestety nie dostałam do dziś odpowiedzi. W związku z powyższym uznałam, że szkoda, żeby zmarnowało się coś na co jednak poświęciłam trochę czasu. Powyższy post to wspomniany artykuł.