Witam wszystkich co tu zaglądają:) To się nazywa przerwa, co?! Zastanawiałam się czy ma sens zamieszczenia jeszcze jakichś wpisów i pewnie w dobie instagrama i innych portali społecznościowy nie bardzo, ale zakładam, że jeśli tu jesteś to nie szukasz zdjęcia mojego tyłka:)
Jakie zmiany przyniósł ten rok? Od czerwca zeszłego roku do stycznia walczyłam z insulinoopornością. Zwycięska walka miała dać mi busz włosów na głowie. Przez pierwsze 3 miesiące nie wiedziałam za co mam się łapać. Niby dużo czytałam, niby już coś tam wiedziałam, ale czy naprawdę ta jedna krateczka czekolady zaszkodzi? Niestety jak to ze mną bywa na jednej krateczce się nie kończyło. Miałam chęci, ale jeśli miałabym powiedzieć od czego w życiu jestem uzależniona, to są właśnie słodycze. Walczyłam dzielnie, ale za mało. Będąc na metforminie po 3 miesiącach miałam wyniki gorsze niż na starcie. W październiku wzięłam się mocno za siebie i po 3 miesiącach diety i mety miałam wyniki wręcz książkowe. Niestety na głowie wiele się nie zmieniło. Może była minimalna poprawa, ale...z lupą. Dodam jeszcze, że w czasie stosowania mety i bycia na diecie, byłam na hormonach i minoxidilu5%. Dzięki hormonom zmniejszył mi się łojotok, dzięki mionoxidilowi zwiększyły się wąsy:) Równowaga w przyrodzie musi być zachowana;)
W styczniu niestety wraz z odstawieniem mety musiałam odstawić również hormony. Nie będę się rozpisywać dlaczego, bo to nie istotne. Natomiast nie była to moja decyzja tylko lekarza. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Łojotok masakra. Nie wiem po co myłam włosy, bo wyglądały tak samo jak przed myciem! Jeszcze ten sklejający czuprynę minoxidil. Włosy poleciały też stosunkowo szybko. Na twarzy zrobiła mi się pizza. Jak u dojrzewającej nastolatki. Oczywiście z czasem te wszystkie niedogodności się zmniejszały, ale jednak nadal były męczące. Pizzę na twarzy mam nadal! A jak w taki upał nałożyć podkład, żeby to zakryć? Nie da rady, zaraz spłynie i będzie jeszcze gorzej.
Między styczniem a majem kiedy byłam tylko na minoxidilu brałam witaminę D. Wyniki poprawiłam, ale nie widziałam jakichś spektakularnych efektów na głowie. Na pewno miałam więcej maluchów, ale niestety one się głowy nie trzymają. Zresztą z moich obserwacji mam wniosek, że te najmłodsze włosy migrują najszybciej.
W czerwcu wróciłam do hormonów. Z dnia na dzień łojotok się zmniejszył. Odniosłam też wrażenie, że ciut mniej włosów mi leci, ale u mnie tak jest falami. No i teraz przełom. Zdecydowałam się na finasterydy. Ta dam! Oczywiście nie sama tylko pod kontrolą lekarza. Na razie to dopiero początek, więc się nie wypowiem. Natomiast dla nie wtajemniczonych zaznaczam, że to kuracja nie dla kobiet które planują w danym momencie mieć dziecko. Dlatego obecność hormonów (czyli antykoncepcji) jest obowiązkowa, tak jak i przez jakiś czas po zakończeniu kuracji. Ile trwa kuracja i czy coś da, wychodzi w praniu. Mało jest informacji w sieci, bo to lek nie zarejestrowany dla kobiet. Słyszałam nawet, że niektóre apteki nie chcą go sprzedawać. Z tego co wiem, na łysienie u kobiet działa tak sobie, ale i tak jest to armata w porównaniu z innymi terapiami.
Nie wyłączyłam minoxidilu. Obawiam się efektu odstawienia, chociaż momentami zastanawiam się co on robi na mojej głowie prócz tego, że skleja włosy:/
Dalej staram się być na dicie o niskim ig. Wychodzi różnie, ale już mi dużo nawyków weszło w krew i po prostu źle się czuję jak przesadzę z jedzeniem. Nadal moim największym grzechem są słodycze, ale staram się mieć umiar. Na pewno w ciągu roku mocno nad tym pracowałam, ale nadal jest dużo do poprawienia.