Po ostatniej wizycie u ednokrynologa, nie będę ukrywać miałam nie mały zamęt w głowie. Dziękuję wszystkim którzy się wypowiedzieli i wyrazili swoją opinie ( i tu na blogu i na forum Wizażu) na temat kuracji Cyprestem. Na chwilę obecną zawieszam temat na kołku, ale tylko na jakiś czas. Na początku kwietnia mam wizytę u innego endokrynologa, a w między czasie podskoczę może do ginekologa. Jakoś inaczej trzeba rozwiązać ten problem.
Ale, ale, żeby nie siedzieć bezczynnie i nic nie robić, postanowiłam zadbać o...grzybka. Tak, tak, o grzybka:) Kiedyś mimochodem napisałam, że wyskoczyły mi na powiekach plamy przypominające łuszczycę. W pierwszym momencie myślałam, że to reakcja na nowy krem pod oczy, ale placki są i są, czyli ŁZS (jak diabła złapiesz to już nie wypędzisz, wrrrr). Trochę się zestresowałam, że ŁZS mi wskoczyło na twarz, tym bardziej, że już na twarzy je kiedyś miałam: jako dziecko, tylko średnio pamiętam jak wyglądało. Chociaż jak dla mnie równie dobrze może być reakcja na wodę. Tak, tak, wmawiaj sobie;)
Dlatego to jest bardzo dobry moment, żeby o moim ŁZS pomyśleć na nowo. I tu będzie pewnie zbulwersowanie, bo znowu nawiąże do posta którego się wyparłam;) Tak, mało jadłam przez czas jakiś, ale dzięki temu jak i faktowi, że przeraziła mnie myśl o insulinooporności, cukrzycy, zarzuciłam praktycznie całkowicie cukier. U mnie to nie lada wyzwanie, bo jestem uzależniona od dłuższego czasu od czekolady. Wydawało mi się wręcz nieprawdopodobne, że mogłabym ją przestać jeść. Reagowałam na nią jak szczerbaty na widok chleba. Wracając do tematu: udało mi się w dużym stopniu (jak na mnie zaznaczam) wyeliminować z diety cukier, co już jest dużym krokiem. Następnym postanowiłam, że będzie dieta przeciwgrzybiczna. Tak, tak, już to przerabiałam;) Nie powinno więc być trudno. A od czego zaczniemy?
Dlatego to jest bardzo dobry moment, żeby o moim ŁZS pomyśleć na nowo. I tu będzie pewnie zbulwersowanie, bo znowu nawiąże do posta którego się wyparłam;) Tak, mało jadłam przez czas jakiś, ale dzięki temu jak i faktowi, że przeraziła mnie myśl o insulinooporności, cukrzycy, zarzuciłam praktycznie całkowicie cukier. U mnie to nie lada wyzwanie, bo jestem uzależniona od dłuższego czasu od czekolady. Wydawało mi się wręcz nieprawdopodobne, że mogłabym ją przestać jeść. Reagowałam na nią jak szczerbaty na widok chleba. Wracając do tematu: udało mi się w dużym stopniu (jak na mnie zaznaczam) wyeliminować z diety cukier, co już jest dużym krokiem. Następnym postanowiłam, że będzie dieta przeciwgrzybiczna. Tak, tak, już to przerabiałam;) Nie powinno więc być trudno. A od czego zaczniemy?
Kto poleci ze mną w ślinę? ;)
Robimy test na obecność Candiny. Dlaczego? Pozwolę sobie wkleić tekst który myślę, wiele wyjaśni:
Robimy test na obecność Candiny. Dlaczego? Pozwolę sobie wkleić tekst który myślę, wiele wyjaśni:
Wiadomym jest, że istnieje spora grupa
schorzeń dermatologicznych, w których patogenezie podejrzewa się udział
drożdżaków rodzaju Candida. Do chorób tych należą łuszczyca
i atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry oraz pokrzywka. U pacjentów z łuszczycą, czy łojotokowym zapaleniem
skóry ogromne, negatywne znaczenie odgrywa kolonizacja jelit grzybami rodzaju
Candida. U pacjentów tych obserwowany jest wyraźny, korzystny wpływ preparatów
przeciwgrzybiczych podawanych drogą doustną na ustępowanie zmian chorobowych w łuszczycy, w
łojotokowym zapaleniu skóry, oraz atopowym zapaleniu skóry.
źródło tekstu
a test polega na:
- wstajemy rano, przygotowujemy szklankę z wodą
- zbieramy w ustach trochę śliny i plujemy do szklanki
- obserwujemy ślinę co 15 minut przez godzinę
- jeśli ślina spływa na dno szklanki w postaci: sznurów, rozdrobnionej zawiesiny albo mgły aerozolowej, gratuluje! Jesteś szczęśliwym posiadaczem Candidy. Już nie jesteś sam, teraz masz przyjaciela:D
- jeśli w przeciągu godziny ślina spłynie jednolitym strumieniem na dno szklanki, jest duże prawdopodobieństwo, że nie mamy Candidy i musimy przyjaciela szukać gdzie indziej.
Test by Andrzej Janus (dopiski i przyjaźni z grzybem, moja twórczość własna).
Pewnie niejedna osoba się będzie zastanawiać, skoro mam ŁZS to dlaczego nie jestem cały czas na diecie. Kurcze, to trochę tak jak z odchudzaniem. Jak już zrzucicie te upragnione kilogramy, to nie korci was, żeby wrócić do zakazanego? A teraz wyobraźcie sobie, że jecie to zakazane a nie nabieracie wagi? Jak właśnie tak miałam z ŁZS.
Pewnie niejedna osoba się będzie zastanawiać, skoro mam ŁZS to dlaczego nie jestem cały czas na diecie. Kurcze, to trochę tak jak z odchudzaniem. Jak już zrzucicie te upragnione kilogramy, to nie korci was, żeby wrócić do zakazanego? A teraz wyobraźcie sobie, że jecie to zakazane a nie nabieracie wagi? Jak właśnie tak miałam z ŁZS.
moja slina jest w sam raz :)
OdpowiedzUsuńja mam ŁZS ale niestety dietę mam w dupie xd :D
OdpowiedzUsuńNajwidoczniej Ci mocno nie doskwiera;) ale to dobrze:)
Usuńja też mam ŁZS ale takie tyci tyci:P nasila się kiedy się stresuje itp, generalnie na ogół nawet nie pamiętam że to mam. Ale test ze śliną jutro rano zrobię na bank, i w ogóle całą rodzinę do tego zagonię:P
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że Cię nie męczy, najgorzej jak jest w takim ostrym stadium. Ja mam źle latem, kiedy skóra mi się poci, no i jedzenie niektórych rzeczy wzmaga ŁZS u mnie: ostre, a już dramat jest połączenie ostre+słodkie, dlatego od kilku lat staram się unikać. Oczywiście, czasami się zapomnę, ale swędząca głowa szybko mi przypomina;)
UsuńJa też teraz będę kazać każdemu pluć do szklanki;) Dzisiaj powiedziałam koleżance z pracy o tym, podsumowała: to obrzydliwe;)
Ciekawy sposób - muszę wypróbować i napiszę później jak mi to wyszło.
OdpowiedzUsuńMam straszne problemy ze skórą.