Zastanawiałam się czy będę w stanie
się zmusić, żeby napisać coś jeszcze przed Świętami. Do wygody człowiek się szybko przyzwyczaja a
ja doceniam każdą minutę którą mogę spędzić z dala od komputera. Ech, gdybym
mogła chociaż napisać coś co Wam pomoże to może byłoby inaczej. Zmieniło się też sporo od momentu kiedy
zaczęłam prowadzić blog. Zresztą tyle
blogów się teraz namnożyło. Czy ktoś jeszcze nie prowadzi bloga? Oczywiście nie
krytykuję tego, bo sama często trafiam
na super blogi z mojej branży zawodowej i potrafię nieraz w nich dosłownie
utonąć. I bardzo doceniam to, że są. Zauważyłam jednak jedną zależność: jeśli
ma być prowadzone dobrze to na 100%, bo inaczej wygląda to tak jak u mnie i nie
zachęca do odwiedzin. Z drugiej strony, zawsze traktowałam mój blog bardziej
jak pamiętnik. I chyba tak powinno zostać. Nie lubię grzebaniny i silenia się
na naukowe wpisy. Zazwyczaj coś wtedy przekręcę i pomylę „rękę” z „nogą”J Wolę napisać z
potrzeby serca i wtedy kiedy mam na to ochotę. Z drugiej strony jeśli coś
przeczytam to chciałabym się tym podzielić. Nie ukrywam jednak, że kilka
niemiłych komentarzy zniechęciło mnie do tego dosyć skutecznie. Dlatego tak to
raczej zostanie na moim polu. Jeśli będę
czuła, że powinnam dodać wpis to on się
pojawi, ale raczej będzie to z życia wzięte.
Chciałabym w tym miejscu
przeprosić za brak mojej reakcji na wasze maile i komentarze. Ech, biję się
mocno w pierś i przepraszam. Obiecywałam poprawę, poprawa nie nastąpiła, jednak
obiecuję ją po raz kolejny i postaram się być tym razem bardziej konsekwentna J Dużo dostaję jednak
zapytań na które nie znam odpowiedzi, ale wiem, że dużo jest mojej winy w tym,
że takie pytania się pojawiają. Wracając
do tego co napisałam wyżej: jest duuuużo blogów. Dużo blogów gdzie dziewczyny
są ekspertami od wszystkiego i chyba ludzie się do tego przyzwyczaili. Ustalmy:
ja ekspertem nie jestem. Tu można znaleźć co najwyżej wskazówkę. I wiem, że taką
informację powinnam zamieścić w widocznym miejscu, bo osoby które tu trafiają
faktycznie mogą pomyśleć, że jest inaczej. W końcu blog tylko o wypadaniu
włosów. Proszę się nie złościć na to co napisałam, nie mam na celu nikogo
urazić. Bardziej szukam wytłumaczenia dla siebie, że nie potrafię pomóc.
Od czego zaczynamy? Od tego co
się wydarzyło i czy coś się zmieniło?
WITAMINA D
Na początku października zrobiłam
badania na poziom wit. D ( badanie wit. D (25-OH) ). O tym, że jest związek pomiędzy niskim
poziomem witaminy D a wypadaniem włosów czytałam już dawno temu. Na
zagranicznych forach swojego czasu można był odnaleźć zatrzęsienie wpisów osób
którym suplementacja witaminą D pomogła z
tym problemem. Ja bardzo długo odnosiłam się do tego bardzo sceptycznie. Za dużo reklam w telewizji skutecznie mnie
zniechęciło. Kolejny lek na wszystko. Dodatkowo co raz więcej artykułów w
pismach branżowych czy po prostu w intrenecie o tym, że zażywanie kąpieli
słonecznych jest najskuteczniejsze i powinno w zupełności wystarczyć. Dodatkowo
raczej nie podejrzewałam, że u mnie witamina D może odgrywać jakąś znacząca rolę,
ponieważ włosy lecą mi najmocniej latem kiedy słońca jest najwięcej. Ponieważ
jednak to była chyba jedyna rzecz której nie sprawdziłam ( a którą mogłam
sprawdzić sama) w końcu zdecydowałam się. Przy normie 30-80ng/ml mój wynik to
12ng/ml. Warto więc było podjąć temat i sprawdzi czy suplementacja coś pomoże.
Ponieważ nie bardzo miałam ochotę na bieganie po lekarzach, tym bardziej, że
dla nich wszystko jest zawsze w normie, podjęłam decyzję, że sama znajdę dobrze
rokujące suple. Wybór padł na Solgar wit. D w kropelkach. Stosuję je 2x dziennie i ponieważ to
kropelki mogę powiedzieć, że przez ten
czas może z 2-3 razy zapomniałam o ich przyjęciu. Nienawidzę tabletek,
więc kropelki to rewelacyjne rozwiązanie
dla kogoś takiego jak jaJ
Niestety nie należą do najtańszych specyfików i to akurat spory minus. Witaminę
D powinno się po suplementacji sprawdzić po około 6 tygodniach, wiadomo, żeby
nie przedawkowaćJ
Podobno jednak osoby które mają duże niedobory potrzebują sporo więcej czasu,
żeby wyrównać poziom. Ja jeszcze nie sprawdzałam czy u mnie nastąpiła jakaś
zmiana w wykresie, chcę to zrobić na początku stycznia. W grudniu wszystko
poszło na prezenty :D Efektów na włosach: nie widzę. Naprawdę nie widzę , żeby
nastąpiła jakaś zmiana. Wiem, że dopóki nie sprawdzę czy poprawiły się
wyniki nie powinnam się jeszcze
wypowiadać, natomiast minęło 2,5 miesiąca i jeśli problemem był niedobór
witaminy D, to ten czas okazał się być za krótki na poprawę. Chociaż, nie
ukrywam, oczekiwałam jakiś efektów, chociaż niewielkich!
POKRZYWA
Lecimy dalej! Wykonałam jeszcze
latem badania pod kątem niedoboru żelaza. Właściwie jedyne co mi wyszło to
niski poziom ferrytyny. Próbowałam suplementować się żelazem, chociaż żaden
lekarz mi tego nie zlecił, jednak szybko mi
się znudziło. Zresztą niedawno o tym pisałam: za dużo kolizji z kawą;)
Natomiast trafiłam na wpis Ani z bloga
Ania Maluje która pisała o tym, że leczyła i to z powodzeniem anemię sokiem z
pokrzywy. Jest zimno i pokrzywy na łące nie znajdę, ale za to w sklepach jest
sok z pokrzywy :). Aktualnie popijam już drugą butelkę . W smaku paskudne, ale
na razie mam plan kontynuować.
KOZIERADKA
Miałam też przygodę z kozieradką.
Kolejną, ale po raz pierwszy z jakimś efektem. Zauważyłam, że faktycznie jest
lepiej kiedy ją stosuję. Może nie była to poprawa na miarę hitu 100 lecia, ale
wypadało mi o połowę mniej włosów, co u mnie znaczyło tylko tyle, że
przekraczałam 100kę, no ale to i tak poprawa. Natomiast zanim zaczęłam szaleć z
nią na całego doczytałam, że taka rosołkowa kuracja powinna trwać max 3
tygodnie. Dokładnie z dniem zakończenia kuracji włosy ponownie przestały
trzymać mi się głowy. Ciekawe, bardzo ciekawe. Może kozieradka działa jak klej który
wraz ze zmyciem go puszcza?;) Ktoś się orientuje co ile można taką kuracje
przeprowadzać?
ŁZS
Obiecałam sobie, że do końca
grudnia będzie wiał ode mnie włosowy optymizm. I tak było mimo, że na głowie
coraz mniej. Dałam sobie czas do końca grudnia ( a to plan z początku
października), że nie będę podejmowała, żadnych drastycznych kroków dopóki nie
sprawdzę, czy witamina D pomaga. Ponieważ jednak grudzień chyli się ku końcowi,
a na głowie jest gorzej niż było, zapisałam się na początek stycznia do
dermatologa. W pierwszej kolejności uznałam, że potrzebuję kogoś kto jeszcze
nie miał ze mną styczności, żeby powiedział mi w jakim stanie jest moja skóra.
Mam podejrzenia i nie wiem czy nie słuszne, że wcale nie mam ŁZS. Coś nie tak
jest ze skórą, ale to chyba nie to. Jakiś czas temu stosowałam Biotar. Mocno
oczyszczał, nawet przesadziłam z nim w pewnym momencie i strasznie przesuszyłam
skórę. Natomiast od tamtego momentu a minęło
już kilka miesięcy, moja skóra nie jest tak zaklejona jak czasami bywała. Nie
swędzi też tak mocno, ale co ważne, reaguje wręcz alergicznie na mocniejsze
szampony. Właściwie oprócz Emolium nie mogę nic innego stosować, bo mam
momentalnie przesuszaną skórę. Działanie długoterminowe? Właściwie pierwszy raz
mi się to zdarzyło, żeby coś co stosuję miało działanie po zaprzestaniu
stosowania. Jedynym szamponem który stosowałam później był szampon z Vis
Plantis również na bazie dziegciu, ale słabszy w działaniu i nie przesuszający
tak skóry, chociaż i on oczyszczał. Aktualnie
codzienne mycie to Emolium + raz na jakiś czas szampon z mydlnicy lekarskiej.
Czemu o tym wspominam. Otóż dostałam sygnały od kilku osób które również mają
ŁZS, że u nich Biotar się nie sprawdził, był za słaby. Wiem, że każdy przypadek jest inny i każdy
trzeba rozpatrywać oddzielnie, ale zastanawiam się, czy u mnie to po prostu nie
jest silny łojotok, a ŁZS to błędnie postawiona diagnoza stąd coś co działa u mnie nie sprawdza się u innych. Myślałam
już nie raz nad tym i tak naprawdę chyba gdyby nie to, że moja poprzednia
dermatolog uparcie twierdziła, że tak to ŁZS, tylko podleczone, to bym się wymiksowała
z tej przypadłości. No i wiem, że od jakiegoś czasu ŁZS jest modne;) Nie wiem
czy wszyscy faktycznie mamy z tym problem czy część z nas jest źle
zdiagnozowanych. Dlatego jestem bardzo ciekawa styczniowej wizyty tym bardziej,
że lekarz z polecenia, więc liczę, że będzie dobrze.
Dodam, bo to pewnie też nie bez wpływu: ograniczyłam cukier i jedzenie syfu:)
Dodam, bo to pewnie też nie bez wpływu: ograniczyłam cukier i jedzenie syfu:)
Tak swoją drogą, osoby z ŁZS: macie jakieś szampony czy zestawy szamponów który Wam pomaga. Piszcie w komentarzach, bo tu dużo jest osób które szukają, ale nie wiedzą po co sięgnąć. Wiemy, każdemu coś innego pomoże, więc czasami na zasadzie prób i błędów trzeba, ale fajnie zasięgnąć czyjejś opinii.