Drużyna pierścienia czyli to co w ostatnich tygodniach ratowało mi skórę:
- szampon Pirolam
- szampon Green Pharmacy z dziegciem
- Cerkogel 30 (klik)
- ocet jabłkowy (klik)
Co i dlaczego pisałam tutaj oraz przy okazji wpisu o
Cerkogelu 30. Potwornie swędząca skóra, łupież tłusty oraz nadmierne wypadanie włosów to było to z czym walczyłam prawie od początku października. W pierwszym momencie spanikowałam i udałam się do dermatologa. Niestety jak to u nas, najbliższa wizyta za pół roku. Uznałam, że trudno, jakoś muszę sama sobie poradzić z problemem. Nie chciałam iść na prywatną wizytę i płacić 150zł po to, żeby dostać receptę na steryd...i to w najlepszym wypadku. Postanowiłam, że spróbuję sama, w końcu przez te lata trochę się "nauczyłam" samej siebie.
W ten sposób stanęłam przed drzwiami apteki. Cerkogel 30 i Pirolam były produktami których do tej pory nie stosowałam, ale w obecnej sytuacji wydawały mi się być dobrym rozwiązaniem. W sumie sama nie wiem skąd moje przeświadczenie, że mi pomogą. Zaatakować grzyba i złuszczyć to co nawarstwiło się na skórze. Taki był plan. Wydawało mi się, że te produkty będą do tego odpowiednie.
W pierwszym podejściu było ciężko, bo oczywiście efektów zero. Pirolam kupiłam w formie saszetki, żeby sprawdzić czy nie mam jakiejś reakcji alergicznej o której nie wiem. Szkoda wyrzuć 30zł w błoto. W tym miejscu przyznam się, że miałam jeszcze resztkę Polytaru. Na dosłownie kilka myć. Co ciekawe, nie widziałam dużej różnicy pomiędzy Polytarem a Pirolamem. Skóra po użyciu obu zachowywała się podobnie z tą drobną różnicą, że po umyciu Polytarem czuć było jakby przez skórę przeszło takie małe tornado. Skrzypiące włosy i uczucie, że to co zalegało zostało bezpowrotnie usunięte. Ale tak jak wspomniałam to tylko "uczucie".
Kupiłam pełnowymiarowy Pirolam i potraktowałam go jako główną broń. Początkowo myłam nim włosy codziennie, co któreś mycie wplatając Polytar, później kiedy po Polytarze została tylko pusta butelka stosowałam wymiennie z szamponem dziegciowym Green Pharmacy, który jak się okazało całkiem nieźle spełniał swoje zadanie.
Na ten czas odstawiłam całkowicie mój kochany
szampon Emolium. Kompletnie sobie nie radził. Stosowanie go było całkowicie pozbawione sensu.
Moja skóra potrzebowała bomby atomowej.
Po myciu często robiłam płukankę na bazie
octu jabłkowego. Z tak zakropioną skórą chodziłam po domu przez około 0,5h po czym przepłukiwałam skórę i włosy wodą. Po wyschnięciu Cerkoleg 30.
Trochę to wszystko trwało, ale po miesiącu sytuacja zaczęła się stabilizować. Niestety to z czym sobie kompletnie nie poradziłam to przetłuszczanie się skóry. 1 dzień to maksymalny czas jaki wytrzymuje. Przed tabletkami było trochę lepiej.
Brak swędzącego skalpu i zaklajstrowanej skóry to mniejsza liczba wypadających włosów. To chyba nie dziwi:) Ale nie jest dobrze, bo nadal zbieram włosy z każdego miejsca w domu. Jest to obrzydliwe, bo są absolutnie wszędzie. Nienawidzę tego. Miejsce włosów jest na głowie! Aktualnie więc walczę o :
- niestety nie jest tak, że wyeliminował problem całkowicie i muszę bardzo się pilnować, ponieważ wystarczy kilka dni nieuwagi i znowu na głowie "lepko"
- zmniejszenie przetłuszczania skóry i funkcjonowanie jako takie, co nie jest łatwe (o tym w kolejnych odcinkach przygód Muminka)
- o zmniejszenie wypadania włosów oraz odrost, co jest jeszcze trudniejsze
...dwa słowa o Pirolamie
O Pirolamie na pewno wiele osób słyszało, swojego czasu było o nim dosyć "głośno". Farmaceutka powiedziała, że na chwilę obecną jest to najskuteczniejszy środek przeciwłupieżowy. Nie wiem jak działa na innych, ale na pewno nie ma co liczyć, że "zaskoczy" od razu. Trzeba mu dać trochę czasu.
Mój sposób stosowania tego szamponu nie jest zgodny z "ulotką". To sposób dermatolog która mnie kiedyś prowadziła. Wydaje mi się, że taki atak poprzez stosowanie produktu przy każdym myciu przez jakiś czas może być skuteczny nie tylko u mnie. Włosomaniaczki na pewno się na takie rozwiązanie nastroszą i wcale się temu nie dziwię, ponieważ praktyka którą opisuję bardzo niszczy włosy na długości. Włosy są przesuszone, matowe i się elektryzują. Oczywiście można je zabezpieczać, odżywiać itd, ale każdy kto ma takie pogorszenie zapewne nieraz zaobserwował, że nakładanie w takim momencie czegokolwiek nawet tylko na długość włosów w jakiś magiczny sposób szkodzi również skórze. Spotkałam się kilkukrotnie z takimi opiniami, więc to nie tylko moje zdanie. Uważam jednak, że warto się poświęcić, bo nawet najpiękniejszy kwiat zwiędnie jeśli nie będzie miał dobrego podłoża.
- szampon nie należy do najtańszych ok 30zł, a opakowanie niewielkie - 60ml.
- rozrabiam go z wodą, więc w takim wydaniu nie ma problemu z pienieniem się
- zapach ma przyjemny, bez porównania z dziegciem
- nie wiem jak działa solo, ponieważ od początku miał wspomaganie:)
powiększenie po "kliknięciu"
P.S. Podziwiam wszystkich was którzy czytają ten blog i są w stanie się w nim odnaleźć ponieważ ja, jego matka rodzona się w nim gubię. Niestety nie mam czasu, żeby go uporządkować, więc chwilowo tak jak i w moim życiu panuje w nim chaos. Obiecuję poprawę, ale to za jakiś czas...jak będę mieć stały dostęp do netu:)