Od 1,5 miesiąca stosuję Ducrey Neoptide. 3 lata temu bardzo mi pomógł. Mniej więcej właśnie po 1,5 miesiąca stosowania włosy przestały mi wypadać i mocno się zagęściły. Liczyłam, że tym razem będzie podobnie...ale niestety. Od 2 miesięcy włosy wypadają mi na tyle mocniej, że prześwity już naprawdę ciężko mi ukryć. Dawno nie miałam aż tak złej sytuacji. Właściwie można powiedzieć, że od czasu kiedy zaczęły mi wypadać ze wzmożoną siłą 5 lat temu przy ŁZS, nie było tak źle. Staram się tym nie łamać i wmawiam sobie codziennie, że to może telogen, po...sama nie wiem po czym. Może po odstawieniu tabletek albo po ostatnich ciężkich miesiącach.
Chcę pociągnąć Ducrey do pełnych dwóch miesięcy (2 buteleczki), a jak nie pomoże to...będę myśleć.
Po weekendzie na pewno chcę iść zbadać sobie morfologię, żelazo, ferrytynę, TIBC. Cały czas czuję, że w tym temacie coś jest nie tak. I większość osób z którymi ten temat poruszam również uważa, że COŚ jest na rzeczy. Niestety szacowne środowisko lekarzy jest zupełnie odmiennego zdania. I bądź tu babo mądra. Wielokrotnie czytałam (nie tylko na stronach polskich), że ferrytyna powinna wynosić przynajmniej powyżej 40 ug/L. U mnie waha się w granicach 20ug/L. Co badanie to niższa. No, ale zdaniem lekarzy w normie, więc ok. Tylko ciekawe dlaczego jak wynik wynosi 12ug/L to uważa się, że to ciężka anemia. Należy się zastanowić, czy od 20ug/L jest bliżej do 12ug/L(dolna granica) czy do 160ug/L(górna granica)? Drażni mnie to, bo dodatkowo u mnie w rodzinie od strony mamy, każdy ma problemy z przyswajaniem żelaza, a u mnie lekarze to bagatelizują. Zna ktoś we Wro mądrego internistę?Jakoś niektórym udaje się trafić na odpowiednią osobę, a ja cały czas mam pecha.
Zresztą podobnie sytuacja ma się z hemoglobiną. Dla kobiet to przedział 12-16g. Raz tylko osiągnęłam dolną granicę...jak badanie robiłam na tabletkach hormonalnych. W każdym innym przypadku mam poniżej. Teoretycznie się nie przewracam....może powinnam zrobić jakiegoś koziołka przed gabinetem, to potraktowałby mnie ktoś poważnie. Jestem ostatnio drażliwa w tym temacie, ponieważ moja mama miała nieciekawą historię. Przez 20 lat wmawiali jej różni lekarze, że jej dolegliwości to wynik choroby na którą od lat choruje. Ona upierała się, że to niemożliwe. W końcu mój tata siadł przed komputerem, wypisał objawy jakie ma mama...wyszło, że to może być "to i to" i trzeba zrobić "takie" i" takie" badanie. Zawiózł moją mamę i zrobili je na własny koszt. Od tego czasu minęły 4 miesiące. Mama jest już po zabiegu a wszystkie dolegliwości minęły. Męczyła się 20 lat i nikt, ale to nikt nie wpadł na to, żeby jej zrobić proste, banalne i oczywiste badanie! Napisałam to również dlatego, że ostatnio coraz częściej pojawią się komentarze w stylu: po co ja to robię, tracę kasę, powinnam cieszyć się życiem itd. Ale nie piszę tego dla tych osób które tak dobrze "znają" moje życie, tylko dla tych którzy również te komentarze czytają: jeśli jest możliwość, jest opcja, jest pomysł na to, żeby coś sprawdzić, przetestować...cokolwiek, to uważam, że warto, żeby nie okazało się, że można było coś zrobić a z tego się nie skorzystało.
i jako kropka nad "i", stan aktualny:
P.S.
Jeśli któraś z was badała TIBC to ja chętnie poczytam, bo to dla mnie nowość jest:) Wiem, tylko tyle, że JEST + trochę informacji z sieci, ale ciekawią mnie te z "życia wzięte".
P.S.
Pozdrawiam was na weekend. Ja swój niestety spędzam w pracy, ale to dlatego, że najprawdopodobniej już w przyszłym tygodniu czeka mnie przeprowadzka:) I się cieszę i jestem przerażona!