piątek, 28 sierpnia 2015

Szampon Biotar

Na początku lipca otrzymałam przesyłkę od marki Bioarp. Ponieważ minęło już trochę czasu, wydaje mi się, że spokojnie mogę powiedzieć parę słów o produktach które otrzymałam, czyli o szamponie oraz mydełku Biotar.

Zacznę od szamponu ponieważ to na nim się najbardziej skupiłam. 

SZAMPON

-szampon jest gęsty, powiedziałabym nawet bardzo gęsty i uważam, że dobrze jest go na początku rozcieńczyć z wodą. Producent nic o tym nie wspomina, ale ja postępuje tak z każdym szamponem. Po pierwsze jest wtedy delikatniejszy, po drugie lepiej się rozprowadza. Przy tym szamponie wydaje mi się to jeszcze bardziej uzasadnione właśnie ze względu na jego gęstość

-zapach: jeśli obawiacie się charakterystycznego zapachu dziegcia, to macie rację;) śmierdzi pieruńsko. Byłam zachwycona! Naprawdę. Może to już jakieś zboczenie, ale ja bardzo lubię ten zapach. Istotne dla osób których druga połówka ma wyczulony węch,  ale z drugiej strony: chrzanić to! Jakie to ma znaczenie jeśli dana rzecz pomaga

-a pomaga. I to najważniejszy punkt. Szampon naprawdę bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy.  Do tej pory moim numerem jeden w tej kategorii był szampon konopny, ale Biotar jest pod tym względem lepszy. Nie mam łuski tylko wersją tłustą,  więc mogę powiedzieć tylko jak się sprawdza u mnie. Od jakiegoś czasu nie stosowałam mocniejszych  szamponów, nawet konopnego, więc może moja skóra nie była mocno zaklajstrowana, ale też nie była w stanie idealnym. Biotar dosyć szybko się uporał z tym co mi „zalegało” na skórze. Mogę powiedzieć, że nawet aż „za dobrze” (ale o tym kolejny punkt)

-stosowanie: producent zaleca stosowanie 1-2 razy w  tygodniu. Ja popełniłam zasadniczy błąd. Od razu założyłam, że powinnam z nim postąpić tak jak z pozostałymi szamponami które do tej pory stosowałam, czyli jak radziła mi moja poprzednia dermatolog: stosować przy każdym myciu. Ok, nie stosowałam go codziennie, ale 4 razy tygodniowo, tak. Po 2 tygodniach moja skóra zaprotestowała. Radzę więc jednak uważać i nie przesadzić z częstotliwością.  Istotne, że po tych dwóch tygodniach moja skóra nie miała ani czopów (nie widziałam ich na wyczesywanych włosach), ani nie czułam ich pod palcami

-z dziegciami jestem zaznajomiona, ale polecam jednak zrobić próbę uczuleniową. Nigdy nie wiadomo jak zareagujemy

-przetłuszczanie: nie zauważyłam wpływu szamponu na przetłuszczanie się skóry, ale możliwe, że za krótko go stosowałam. Podczas urlopu  na którym byłam pod koniec lipca włosy myłam co 2 dni. Może to był też  wpływ szamponu, aczkolwiek ostatni raz szampon użyłam na początku urlopu, więc możliwe, że jest to zupełnie bez związku i po prostu mojej skórze spodobał się fakt, że zmieniła środowisko.

-zostało mi pół butelki, trzymam na gorszy okres;) na razie moja skóra nie wymaga większej interwencji. No i co istotne: podczas upałów moja skóra absolutnie szaleje. Ostatni czas był dla mnie straszny. Wiem, że dla wielu osób lato to czas kiedy stan skóry głowy się poprawia. U mnie jest zupełnie odwrotnie. Jednocześnie przetłuszczona, przesuszona i podrażniona.  Wszystko jest dla niej wtedy złe.  Dlatego stosowałam przez ten czas lżejsze produkty o których postaram się wspomnieć przy okazji kolejnych wpisów.
-dziegcie są fotouczulające. Nie próbowałam jak bardzo;) W dzień po myciu zakładałam kapelusz

-podsumowując:  uważam, że szampon jest wart wypróbowania. U mnie się sprawdził, aczkolwiek nie mam aż tak złej sytuacji jak miałam kiedyś. Do szamponu na pewno wrócę, ale jesienią. Chociażby po to, żeby przetestować jego działanie pod kątem przetłuszczania się skóry. Aktualnie testuję już inny produkt, a chciałabym, żeby moje recenzja była wiarygodna. No i podobno mam podrażnioną skórę o czym dowiedziałam się dzisiaj przy okazji przypadkowego badania… ale o tym innym razem;)  

-zrobiłam zdjęcia ulotki oraz opakowania produktu. Wydaje mi się, że dużo lepiej będzie Wam się czytało ze zdjęcia, niż kiedy to przepiszę:



powiększ
powiększ


MYDEŁKO

Mydełko miało trochę pecha, ponieważ miejsce na które mogłoby się mi przydać najbardziej , czyli moja twarz, było po zabiegu laserowym i nie mogłam stosować niczego agresywnego. Nie będę mówić jak moja buzia wyglądało po miesiącu bez  żadnych peelingów i kremów złuszczających… Mydło stosowałam więc do mycia ciała. Jednak nie mam większych zmian na ciele, a te które mam robią mi się w większości z zapocenia skóry niż zmian chorobowych. Dlatego mydełko przestałam stosować mniej więcej w podobnym czasie jak szampon. Uznałam, że zrobię z niego lepszy użytek jeśli otrzyma go ktoś kto tego potrzebuje bardziej niż ja: moja mama, która ma łuszczycę.  Będziemy się widziały niedługo, więc  mam nadzieję, że się zgodzi je wypróbować. Ni i co najważniejsze, że jej pomoże

-samo mydełko jest bardzo wydajne. Właściwie nie widać, żebym je używała, także przy systematycznym stosowaniu z pewnością posłuży na długo

-zapach: podobnie jak przy szamponie. Do momentu kiedy mydełko miałam w mydelniczce otwarte, to w łazience było czuć tylko dziegciem.  Aktualnie nadal leży na wannie, ale zamknięte i już zapachu nie czuć, więc jest to dobre rozwiązanie dla kogoś kto ma wrażliwy nos;)



Wraz z produktami otrzymałam również ulotki innych produktów Bioarp. Zainteresowało mnie zwłaszcza jeden: Dziegieć Brzozowy 100%. Dla miłośniczek samoróbek.  Samą ulotkę polecam przeczytać pod kątem chociażby samych informacji o dziegciu.

powiększ
powiększ

Więcej info na:

czwartek, 6 sierpnia 2015

Cukier a włosy

Bez śmiechu. Podchodziłam do pisania tego postu chyba z 3 razy. Wstęp na 10 stron o tym jak to umiłowałam słodycze i jak próbuję wyrwać się z ich zgubnego wpływu. Totalny bezsens żebyście byli zmuszani do czytania takich bzdur. Jeśli jednak tak jak ja próbujecie rozstać się z czekoladą i landrynkami to zdecydowanie dalsza część wpisu jest dla Was;) Nie będę pisać jak odstawić cukier, ale napiszę dlaczego.

Do tego, że cukier żadną miarą nie jest dobry chyba nie trzeba nikogo przekonywać. A jaki ma wpływ na nasze włosy:

-zaburzenia przemiany cukru przyczyniają się do wielu zaburzeń hormonalnych

-trzustka wytwarza dwa hormony które regulują stężenie cukru we krwi: insulinę i glukagon. Oba te hormony są sobie przeciwstawne

Insulina-pomaga komórkom wykorzystać materiał energetyczny z glukozy pozyskanej z jedzenia. Obniża poziom glukozy we krwi.

Glukagon-rolą glukagonu jest pobudzenie wątroby do uwolnienia zmagazynowanej glukozy do krwiobiegu w momencie kiedy jej stężenie spada do najniższego poziomu

-z zaburzeniami przemiany cukru powiązane są cukrzyca ( oraz  hipoglikemia)

-poziom insuliny jest ściśle powiązany z poziomem testosteronu, a więc kontrolując stężenie insuliny możemy kontrolować poziom testosteronu. O tym, że wysoki poziom testosteronu nie sprzyja odrastaniu włosów, wiemy. Jest odpowiedzialny za łysienie androgenowe, ale też i inne typy łysienia oparte o zaburzenia hormonalne.

W tym miejscu dochodzimy do punktu zwanego dietą, bo to ona dobrze dobrana wpływa na równowagę hormonalną:

-nadmiar w diecie tłuszczy zwierzęcych zwiększa poziom testosteronu

-dietą wysoko-tłuszczowa obniża stężenie SHGB, którego niski poziom powoduje zwiększenie wolnego testosteronu. Ten natomiast zmienia się w DHT, wroga naszych mieszków.

-dieta wysoko-tłuszczowa obniżając stężenie SHGB sprzyja przemianie testosteronu w DHT także również w inny sposób: przy mieszkach włosowych znajdują się gruczoły łojowe, które u łysiejących są znaczenie większe niż u osób zdrowych . Gruczoły te zawierają 5-alfa reduktazę która przekształca testosteron w DHT. Spadek SHGB powoduje zwiększenie testosteronu co w konsekwencji zwiększa aktywność tych gruczołów.

-dieta uboga w tłuszcze oraz wegetariańska obniża poziom testosteronu. Obniża również stężenie estrogenów

-dieta nisko-tłuszczowa reguluje stężenie glukozy i utrzymuje insulinę na prawidłowym poziomie

Podsumowując: poziom testosteronu można kontrolować poprzez stosowanie diety regulującej stężenie glukozy we krwi oraz ubogiej w tłuszcze, tym samym stwarzając korzystniejsze warunki dla odrastających włosów. Ważne jest jednak, żeby zachować równowagę i utrzymać insulinę na nie za wysokim, ale i nie za niskim poziomie. Pozwoli to na kontrolowanie wytwarzania kwasu arachidonowego, którego odpowiednie stężenie reguluje poziom testosteronu.

*SHGB (globulina wiążąca hormony płciowe)

***
Wróciłam. Akurat w momencie kiedy zaczęły się te straszne upały!