Na początku lipca otrzymałam
przesyłkę od marki Bioarp. Ponieważ minęło już trochę czasu, wydaje mi się, że
spokojnie mogę powiedzieć parę słów o produktach które otrzymałam, czyli o
szamponie oraz mydełku Biotar.
Zacznę od szamponu ponieważ to na
nim się najbardziej skupiłam.
SZAMPON
-szampon jest gęsty,
powiedziałabym nawet bardzo gęsty i uważam, że dobrze jest go na początku rozcieńczyć
z wodą. Producent nic o tym nie wspomina, ale ja postępuje tak z każdym
szamponem. Po pierwsze jest wtedy delikatniejszy, po drugie lepiej się
rozprowadza. Przy tym szamponie wydaje mi się to jeszcze bardziej uzasadnione
właśnie ze względu na jego gęstość
-zapach: jeśli obawiacie się
charakterystycznego zapachu dziegcia, to macie rację;) śmierdzi pieruńsko.
Byłam zachwycona! Naprawdę. Może to już jakieś zboczenie, ale ja bardzo lubię
ten zapach. Istotne dla osób których druga połówka ma wyczulony węch, ale z drugiej strony: chrzanić to! Jakie to ma
znaczenie jeśli dana rzecz pomaga
-a pomaga. I to najważniejszy
punkt. Szampon naprawdę bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy. Do tej pory moim numerem jeden w tej kategorii
był szampon konopny, ale Biotar jest pod tym względem lepszy. Nie mam łuski
tylko wersją tłustą, więc mogę powiedzieć
tylko jak się sprawdza u mnie. Od jakiegoś czasu nie stosowałam mocniejszych szamponów, nawet konopnego, więc może moja
skóra nie była mocno zaklajstrowana, ale też nie była w stanie idealnym. Biotar
dosyć szybko się uporał z tym co mi „zalegało” na skórze. Mogę powiedzieć, że
nawet aż „za dobrze” (ale o tym kolejny punkt)
-stosowanie: producent zaleca
stosowanie 1-2 razy w tygodniu. Ja
popełniłam zasadniczy błąd. Od razu założyłam, że powinnam z nim postąpić tak
jak z pozostałymi szamponami które do tej pory stosowałam, czyli jak radziła mi
moja poprzednia dermatolog: stosować przy każdym myciu. Ok, nie stosowałam go
codziennie, ale 4 razy tygodniowo, tak. Po 2 tygodniach moja skóra
zaprotestowała. Radzę więc jednak uważać i nie przesadzić z częstotliwością. Istotne, że po tych dwóch tygodniach moja
skóra nie miała ani czopów (nie widziałam ich na wyczesywanych włosach), ani
nie czułam ich pod palcami
-z dziegciami jestem
zaznajomiona, ale polecam jednak zrobić próbę uczuleniową. Nigdy nie wiadomo
jak zareagujemy
-przetłuszczanie: nie zauważyłam
wpływu szamponu na przetłuszczanie się skóry, ale możliwe, że za krótko go
stosowałam. Podczas urlopu na którym
byłam pod koniec lipca włosy myłam co 2 dni. Może to był też wpływ szamponu, aczkolwiek ostatni raz szampon
użyłam na początku urlopu, więc możliwe, że jest to zupełnie bez związku i po
prostu mojej skórze spodobał się fakt, że zmieniła środowisko.
-zostało mi pół butelki, trzymam
na gorszy okres;) na razie moja skóra nie wymaga większej interwencji. No i co
istotne: podczas upałów moja skóra absolutnie szaleje. Ostatni czas był dla
mnie straszny. Wiem, że dla wielu osób lato to czas kiedy stan skóry głowy się
poprawia. U mnie jest zupełnie odwrotnie. Jednocześnie przetłuszczona,
przesuszona i podrażniona. Wszystko jest
dla niej wtedy złe. Dlatego stosowałam
przez ten czas lżejsze produkty o których postaram się wspomnieć przy okazji
kolejnych wpisów.
-dziegcie są fotouczulające. Nie
próbowałam jak bardzo;) W dzień po myciu zakładałam kapelusz
-podsumowując: uważam, że szampon jest wart wypróbowania. U
mnie się sprawdził, aczkolwiek nie mam aż tak złej sytuacji jak miałam kiedyś.
Do szamponu na pewno wrócę, ale jesienią. Chociażby po to, żeby przetestować
jego działanie pod kątem przetłuszczania się skóry. Aktualnie testuję już inny
produkt, a chciałabym, żeby moje recenzja była wiarygodna. No i podobno mam podrażnioną
skórę o czym dowiedziałam się dzisiaj przy okazji przypadkowego badania… ale o
tym innym razem;)
-zrobiłam zdjęcia ulotki oraz opakowania produktu. Wydaje mi się, że dużo lepiej będzie Wam się czytało ze zdjęcia, niż kiedy to przepiszę:
powiększ
powiększ
MYDEŁKO
Mydełko miało trochę pecha,
ponieważ miejsce na które mogłoby się mi przydać najbardziej , czyli moja
twarz, było po zabiegu laserowym i nie mogłam stosować niczego agresywnego. Nie
będę mówić jak moja buzia wyglądało po miesiącu bez żadnych peelingów i kremów złuszczających…
Mydło stosowałam więc do mycia ciała. Jednak nie mam większych zmian na ciele,
a te które mam robią mi się w większości z zapocenia skóry niż zmian
chorobowych. Dlatego mydełko przestałam stosować mniej więcej w podobnym czasie
jak szampon. Uznałam, że zrobię z niego lepszy użytek jeśli otrzyma go ktoś kto
tego potrzebuje bardziej niż ja: moja mama, która ma łuszczycę. Będziemy się widziały niedługo, więc mam nadzieję, że się zgodzi je wypróbować. Ni
i co najważniejsze, że jej pomoże
-samo mydełko jest bardzo wydajne.
Właściwie nie widać, żebym je używała, także przy systematycznym stosowaniu z
pewnością posłuży na długo
-zapach: podobnie jak przy
szamponie. Do momentu kiedy mydełko miałam w mydelniczce otwarte, to w łazience
było czuć tylko dziegciem. Aktualnie
nadal leży na wannie, ale zamknięte i już zapachu nie czuć, więc jest to dobre
rozwiązanie dla kogoś kto ma wrażliwy nos;)
Wraz z produktami otrzymałam
również ulotki innych produktów Bioarp. Zainteresowało mnie zwłaszcza jeden:
Dziegieć Brzozowy 100%. Dla miłośniczek samoróbek. Samą ulotkę polecam przeczytać pod kątem
chociażby samych informacji o dziegciu.
powiększ
powiększ
Więcej info na: