sobota, 23 listopada 2013

Cerkogel 30 - moje koło ratunkowe

Cerkogel 30 jest większości osób już znany, ja "odkryłam" go dopiero niedawno. Pierwszy w użytek poszedł jego słabszy brat Cerkogel 10 który stosowałam w celu nawilżenia skalpu. W okresie kiedy brałam hormony niestety, ale miałam bardzo przesuszoną skórę (co oczywiście nie szło w parze ze zmniejszeniem się przetłuszczania skóry, musiałam myć czaszkę jak zawsze, codziennie). Po odstawieniu hormonów bardzo szybko nastąpiło pogorszenie stanu skóry. Nie bez winy na pewno była również  nieudana próba z użyciem kozieradki. W efekcie moja skóra zaczęła się przetłuszczać w niemal ekspresowym tempie, doszedł łupież tłusty i potworne swędzenie skalpu. Mówiąc w skrócie odezwało się ŁZS.  I w tym momencie postanowiłam sięgnąć po Cerkogel 30, który do tej pory znałam tylko z opowieści innych.


Skład: 
mocznik 30%, alkohole wielowodorotlenowe, biosccharide gum-1, L-arginina , AHA.
Działanie:
Intensywnie nawilża, eliminuje suchość i nadmierne złuszczenia naskórka, likwiduje objawy świądu.
Wskazania:
Sucha skóra głowy z nadmiernym łuszczeniem.* *źródło


Stosowałam w tych najgorszych momentach i muszę przyznać, że spełnił swoje zadanie. Widziałam sporą różnicę między dniami kiedy go nałożyłam a tymi kiedy o nim zapominałam. Istotny dla mnie był także moment nakładania. Zazwyczaj wcierałam go w suchą już skórę i faktycznie po jakimś czasie starałam się go wyczesać szczotką z koziołka, czyli miękką szczotką dla niemowlaków (wyczesywałam, ponieważ minimalnie, ale jednak skleja włosy). Kiedy jednak nałożyłam kiedyś na wilgotną jeszcze skórę, właściwie nie odczułam jego działania. 


Co mu zawdzięczam:
  • przede wszystkim zmniejszenie świądu, który dla mnie był czymś nieznośnym.
  • pomógł w zmniejszeniu łupieżu
  • a co za tym idzie w jakimś stopniu przyczynił się do zmniejszenia ilości wypadających włosów
Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że jak bardzo długo to Emolium było moim kołem ratunkowym, tak teraz to bracia Cerkogel-e wyciągają mnie z opresji. Cerkogel 10 zawsze noszę ze sobą i stosuję kiedy coś złego zaczyna "biegać" mi po skórze, natomiast Cerkogel 30 na stałe zamieszkał w łazience i stosuję go 2-3 razy w tygodniu.
A odnośnie "biegania", polecam post Kamili

P.S. Miałam całkiem zabawną sytuację kiedy chciałam go kupić. W aptece okazało się, że coś takiego Jak Cerkogel 30 nie istnieje. Przez chwilę stałam w osłupieniu przed farmaceutką w okienku, nie do końca mogąc to zrozumieć? Znowu stworzyłam coś co nie istnieje? Czasami mi się tak zdarza. Ale na szczęście okazało się, że tylko w tej aptece ten produkt nie istniał;)

niedziela, 17 listopada 2013

Zaburzenia odżywania a utrata włosów

Jakiś czas temu odezwała się do mnie Marta z Ogólnopolskiego Centrum Zaburzenia Odżywiania z prośbą o pomoc w dotarciu do osób które cierpią na zaburzenia odżywiania, osób które cierpią na anoreksję i bulimię. Marta bardzo słusznie zauważała, że takie osoby mogą trafiać w takie miejsca jak blogi włosomaniaczek, szukając ratunku dla swoich włosów zniszczonych przez chorobę.

Nigdy nie cierpiałam ani na anoreksję ani na bulimię, ale wiecie, że od lat wypadają mi włosy. Nie od 2 czy 3 tylko od 13! Nigdy nie walczyłam o piękne ciało, mimo, że uważam, że do ideału mi baaardzo daleko. Jestem niska, niezbyt zgrabna, mam mały biust i duży płaski "pikowany" tyłek. Oczywiście miałam z tego powodu kompleksy, ale uważałam zawsze, że trzeba w sobie znaleźć to co jest najładniejsze i to eksponować. Dla mnie były to oczy i włosy. Oczy wcale nie są jakieś niezwykłe, ale oba takie same i na właściwej pozycji;) Natomiast włosy miałam takie, że jak je dnia pewnego rozpuściłam, bo zawsze nosiłam związane, to cała klasa zamarła. Ochy i achy. 

No więc teraz posłuchajcie krótkiej historii jak stracić jedyny atut który się posiada:

Kiedyś opisałam na Wizażu cała swoją historię problemów z włosami, od początku, kiedy miałam 17 lat, aż do teraz kiedy mam (jeszcze) 29 lat. Początek tej historii to właśnie zaburzenia odżywiania, które Ci co to czytali uznali właśnie za powód mojego problemu. Aktualnego nie, ale tego sprzed a i owszem.
Nigdy nie miałam anoreksji ani bulimii, ale potrafiłam nagle przestawać jeść. Raz powodem był stres, innym razem zły nastrój. Zazwyczaj taki stan utrzymywał się od kilku dni do 2 tygodniu. W porywach potrafiłam tracić w 2 tygodnie 7kg. A co w tym wszystkim było najdziwniejsze, w ogóle, ale to w ogóle tego nie widziałam. Za zsuwające się do kolan spodnie obwiniałam koleżanki z którymi mieszkałam. No przecież ktoś je musiał rozciągnąć! Moi rodzice to widzieli i się martwili, ale ja potrafiłam przyjechać po kilku tygodniach i już mieć znowu swoją wagę. Przy pierwszej takiej głodówce, bo chyba inaczej tego nie można nazwać, bo faktycznie realnie prawie nic nie jadłam, zaczęły mi lecieć włosy. Dosłownie z dnia na dzień. Po prostu garściami. Do dziś pamiętam jak moja koleżanka widząc moje włosy w łazience (nie wiedziała, że to moje, a ja zapomniałam ich zebrać) skomentowała to: O! Chyba nam jakiś rudzielec łysieje. Z czasem na szczęście miałam coraz mniej takich "akcji" w swoim wydaniu.
Na studiach po prostu źle się odżywiałam, ale jadłam, czasami zdarzało mi się, że robiłam sobie głodówki. Po prostu mój stan ducha nie pozwalał mi jeść. Niektórzy jak są smutni jedzą na potęgę, ja się głodziłam. Ale tak jak wspomniałam, takich sytuacji było coraz mniej aż w końcu zniknęły i przeszłam w ten drugi tryb. Jak mi było źle to zawsze przede mną wyrastało jakieś pyszne ciasteczko:D Włosy dalej gdzieś po cichu leciały, nikt nie znał przyczyny, ja też to trochę ignorowałam, ponieważ nie leciały już  tak jak za czasów licealnych. Dopiero 5ty rok i ŁZS które mi już doszczętnie spustoszyło łepetynę otworzyło mi oczy. I w to co teraz powiem pewnie mało kto uwierzy: dopiero wtedy się dowiedziałam, że to co jem i jak jem ma wpływ na moje włosy! Że to przez moje głodówki w liceum leciały mi włosy! Nikt, ale to nikt mi tego nie powiedział!!! Dowiedziałam się tego mając 25 lat, po kilku letniej walce o włosy! 

A może nikt mi tego nie powiedział, bo ja nikomu nie mówiłam, że zdarzają mi się takie "akcje"?

Od momentu kiedy wiem, że włosy mogą lecieć przez głodówki, nigdy ich już nie robiłam. Jestem w stanie znieść mój widok w lustrze mimo, ale tego, że straciłam 3/4 włosów nie jestem w stanie przeboleć. Czuję się jakby mi ktoś odebrał moją kobiecość. Jedyny atut jaki miałam.

Zaburzenia odżywiania to problem, jakkolwiek by się nie przejawiał zawsze nam coś zabiera. Czasami są to "tylko" włosy, a czasami zdrowie czy życie, dlatego warto o tym mówić.

Coraz więcej blogerek zwraca uwagę na to co i jak jemy. Bardzo dobrze, bo tworzy się z tego trend na zdrowy tryb życia. Tak powinno być. Nawet mnie która jestem absolutnie niereformowalna w tym temacie to zaraża. 


Zapraszam do odwiedzenia: 
  profilu na Facebooku
oraz zapoznania się z broszurą informacyjną

Na stronie znajdziemy szereg informacji zarówno dla chorych jak i ich rodzin, materiały edukacyjne które pomogą rozpoznać zaburzenia odżywiania oraz z nimi walczyć, a także pomoc, e-mail, telefony zaufania.

czwartek, 14 listopada 2013

Łysienie a poziom hormonów

Zwróciłam uwagę na dwie kwestie: pierwsza to fakt, iż za przyczynę łysienia odpowiadają bardzo często hormony jest już powszechnie wiadomy, a drugi to taki, że lekarze w diagnostyce skutecznie go ignorują. Niestety sama doświadczyłam tego na własnej skórze. Dopiero po kilku latach zaczęto u mnie podejrzewać, że problem u mnie to może jednak nie stres a właśnie hormony. Wiem, że nie jestem odrębnym przypadkiem, bo z różnych stron docierają do mnie historie bardzo podobne do mojej. Już samo to, że mam ŁZS (tudzież łojotok, niedawny post CapellliBelli poddał w wątpliwość dla mnie trochę to co u mnie zdiagnozowano) które dziwnym trafem pojawiło się u mnie po odstawieniu hormonów powinno być dla lekarzy sugestią. Niestety nie było. Dla osoby zainteresowanej tematem wystarczy kilka "kliknięć" aby już wiedzieć, że nie trzeba mieć brody i wąsów aby nadmiernie tracić włosy na głowie. Dla lekarzy problem przedstawia się zgoła odmiennie. Dopóki miesiączkujesz regularnie podłoże problemu leży na pewno gdzie indziej. Ale czy naprawdę właśnie tak to wygląda? 
Za głównego winowajcę uważa się DHT który jest odpowiedzialny za zwężenie mieszków włosowych i ich obumieranie. DHT czyli dihydrotestosteron powstaje w wyniku przekształcenia się testosteronu pod wpływem enzymu który znajduje się w gruczołach łojowych sąsiadujących z mieszkami włosowymi: 5 alfa reduktazy. DHT wiąże się z receptorami mieszków włosowych i doprowadza do ich zwężenia blokując w ten sposób normalny wzrost włosa.  Oczywiste jest, że im wyższy mamy poziom testosteronu tym samym będziemy mieć wyższy poziom DHT. Jednak nie musimy mieć poziomu testosteronu ponad normę, może on znajdować się w jej granicach, co i tak nie będzie wykluczało szkodliwego działania DHT na nasze mieszki.
Podobnie sytuacja będzie wyglądała jeśli nasze mieszki będą nadwrażliwe na androgeny których poziom przyjmuje się jeszcze za prawidłowy. Nie muszą być "za wysokie" wystarczy, że będą "wyższe", ale jeszcze w granicach normy, aby efektem tego było nadmierne wypadanie włosów.
Zdarzy się to również wtedy kiedy w wyniku różnych zaburzeń biochemicznych nasz organizm nie będzie w stanie przetworzyć hormonów będących w granicach ich norm. W takiej sytuacji nawet niski poziom testosteronu może przyczynić się do utraty włosów.
Przyczyna łysienia nie musi również "leżeć" tylko po stronie męskich hormonów. Wystarczy, że pomiędzy hormonami męskimi a żeńskimi będzie dysproporcja, aby wystąpiły takie skutki uboczne jak łysienie. A więc nie tylko podwyższony poziom androgenów, ale i również niski w stosunku do nich poziom estrogenów może być przyczyną problemu.

Podsumowując, łysienie o podłożu hormonalnym to:
  • nadwrażliwość mieszków na DHT
  • podwyższony poziom androgenów
  • wrażliwość organizmu na poziom androgenów pozostających w granicach normy
  • nierównowaga pomiędzy hormonami

...jednym słowem mamy przekichane:(

Tekst nie jest "pracą naukową", więc może zawierać błędy za które z góry przepraszam. Nie będę się rozpisywać bardziej szczegółowo, bo na ten temat jest wiele prac, chodzi mi tylko o to, żeby pokazać, że nie można z góry założyć że "na pewno" to nie jest bądź "jest" łysienie androgenowe. Trzeba wykonać szereg badań a i one mogą nie dostarczyć ostatecznej i pewnej odpowiedzi. 

U mnie wygląda to w ten sposób, że androstendion mam powyżej górnej granicy, estradiol zupełnie w dolnej, LH/FSH 2 (i trochę) :1 a co ciekawe nie mam przy tym policystycznych jajników. Dodam, że 5 lat temu te wyniki były zupełnie inne.  Na głowie mam "choinkę", ale i tak nikt otwarcie mi nie powiedział, że u mnie to androgenowe. Wszyscy się jakoś strasznie przy tym tajniaczą. Wiem, że to wyrok, ale w końcu chcę wiedzieć "za co siedzę". Jak jestem niewinna, to oddawać włosy i te wszystkie stracone lata! 

wtorek, 5 listopada 2013

Seboradin Ampułki Forte-nową kurację czas zacząć

Dziewczęta kochane, wpadam dzisiaj na chwilkę żeby powiedzieć o nowym specyfiku który będę testować w walce o moje włosiska.: Seboradin Ampułki Forte. Ampułki dostałam dzięki uprzejmości Pana Łukasza reprezentującego markę Seboradin, za co bardzo dziękuję. Nie miałam nigdy tego produktu, więc będzie to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie.
W opakowaniu jest 14 ampułek, każda po 5,5ml. Pełna kuracja powinna trwać 3 miesiące. Patrząc na to jaką ilość wcierek zazwyczaj nakładam myślę, że takie opakowanie starczy mi na miesiąc. Ale to tylko przypuszczenia.
Na produkcie jest informacja, że nie wolno stosować w stanach zapalnych skóry głowy. Moja skóra ostatnio trochę przeszła, o czym już wspominałam, więc nie wiem na ile kwalifikuje się do nowej kuracji, ale nie mam już tak mocnego uczucia swędzenia i pieczenia skóry jak 3 tygodnie temu. Jest lepiej, bez dwóch zdań. Dlatego podjęłam decyzję, że zaryzykuję i włączę ampułki do kuracji. Za jakiś czas zdam relacje odnośnie efektów.
Na chwilę obecną jedyne co mogę powiedzieć, to to, że nie podrażnia skóry, ale masaż który powinno się wykonać przed nałożeniem preparatu (tak zaleca producent), to prawdziwy koszmar dla mojej skóry.  Nie jestem w stanie wytrzymać tak naprawdę doby między myciami, więc wszystko co przyspiesza proces przetłuszczania muszę eliminować. Mam nadzieję, że mimo to ampułki jednak w jakimś stopniu zadziałają.

Czy któraś z was stosowała Ampułki Seboradin? Ja kiedyś miałam któryś z szamponów Seboradinu, ale ponieważ było to epokę temu, więc nie pamiętam ani na co był dedykowany, ani tym bardziej nie pamiętam efektów.


***
Ech, rozłożyła mnie choroba i kilka dni byłam całkowicie wyjęta od świata. Od internetu również. Kisiłam się w czasie świąt we Wrocławiu zamiast pojechać do rodziców co planowałam od dawna. Efekt tego jest taki, że teraz mam już tak napięty grafik ze wszystkim, że nie wiem w co ręce wsadzić, a wyjazd nadal aktualny. W czwartek znowu znikam. Na blog czasu zero:(