środa, 31 października 2012

Wcierka od dermatologa

Cześć dziewczyny :)
Odebrałam w poniedziałek moją magiczną wcierkę od dermatologa, o której wspominałam TUTAJ. Jak się okazało, wcale nie jest taka magiczna, bo w sieci krąży wiele podobnych receptur. 

Receptę zaniosłam do apteki w piątek, także wcierka została przygotowana uważam bardzo szybko. Pani farmaceutka powiedziała mi, że w składzie jest trucizna, więc na buteleczce dostanę ostrzeżenie. I to był ten moment, kiedy postanowiłam dokładniej wczytać się w skład. Trucizna?! Natomiast jak wczoraj odbierałam ową magiczną miksturę, owo ostrzeżenie, nie wiem zupełnie dlaczego wywołało u mnie straszne rozbawienie. 
  • buteleczka jest nieduża, ale podobno powinna starczyć przynajmniej na miesiąc. Pewnie po zdjęciu nie widać, ale jest plastikowa, a nie szklana. 

  • płyn ma zabarwienie jasno brązowe (mam wrażenie, że na zdjęciu wyszedł jaśniejszy niż jest w rzeczywistości).
  • o zapachu niestety wiele nie mogę powiedzieć, ponieważ niestety mam potworny katar!
Postanowiłam wczoraj wieczorem zrobić próbę. Ponieważ specyfik nowy, ze strachu przed jakąś negatywną reakcją mojej skóry, nałożyłam preparat tylko na fragment głowy. Tutaj następuje moment który stanowi dla mnie niemały problem, ponieważ:
  • to trucizna, i dermatolog i farmaceutka, kilkakrotnie powtórzyli, żebym dokładnie umyła ręce po naniesieniu płynu
  • płyn mam nanosić palcami i wcierać
...a ja mam popękaną skórę na palcach! Mam naddartą skórę, i to mocno, do krwi. Mimo, że stosuję kremy do rąk, niestety ta skóra koło paznokci jest u mnie zawsze w bardzo kiepskim stanie. Postanowiłam więc, że spróbuję wetrzeć wcierkę wacikiem, ale tylko na kawałek skóry. Efekt był taki, że później przy czesaniu z tego kawałka (3x3cm), poleciało mi 6 włosów. To dużo jak na taki mały obszar! Skoro wacik nie, to co? Wpadłam na pomysł, że może nałożę rękawiczki lateksowe. Podpytałam jeszcze farmaceutkę, czy ze swoim stanem palców ryzykować wcieranie bez  żadnego zabezpieczenia, uznała że jednak by spróbowała na moim miejscu w rękawiczkach. Próby jeszcze nie było...teraz będzie obszar 6x6 cm ;)

Natomiast, tej samej nocy miałam SEN. Pewnie nie jedna z was miała sen w której głównym bohaterem były włosy. Mój dzisiejszy sen był dla mnie tak straszny, że aż się obudziłam, co mi się rzadko zdarza, bo zazwyczaj moje sny są naprawdę jak z horroru, a wytrzymuję: obudziłam się w nocy i poszłam do łazienki. Przeziębiona, zakatarzona...patrzę w lustro...widzę siebie z poparzoną aż do uszu skórą głowy. Całą czerwoną, kompletnie bez włosów. Wyglądało to tak, jakby ktoś mi zdjął skalp. Nie, niemożliwe, to nie dzieje się naprawdę. Obudź się, obudź się, obudź się...i się obudziłam.

Kiedyś czytałam na jednym z blogów (nie pamiętam już którym!!! wybaczcie, ale może któraś z was skojarzy), historię dziewczyny która dostała wcierkę od nieznajomej, podobno rewelacyjnie miała wpłynąć na stan jej włosów. Dziewczyna nałożyła wcierkę przed pójściem spać. W nosy obudziło ją straszliwe pieczenie skóry. Poszła do łazienki i się okazało, że ma całą skórę poparzoną  i bez włosów. Nie wiem, czy to prawda, czy nie...ale ewidentnie wryło mi się w pamięć!!!

Sprawdzamy więc skład! Ja nie jestem bio-chemikiem, więc posiłków szukałam w sieci. Oczywiście źródło na dole posta:

Pilocarpini: (...) W recepturze aptecznej częściej jednak pilokarpina figuruje jako składnik wcierek – frictiones - pobudzających porost włosów. Jej działania polega na rozszerzeniu naczyń krwionośnych w skórze głowy. Powoduje to lepsze ukrwienie i odżywienie cebulek włosów. Wykorzystywane stężenia w preparatach do użytku zewnętrznego mają zakres 0,125 % - 0,5 %. 
   Należy pamiętać, że chlorowodorek pilokarpiny jest silną trucizną – przyjęty doustnie w zbyt dużej dawce może powodować bradykardię i spadek ciśnienia krwi, skurcz oskrzeli i następowe trudności w oddychaniu.    

Trea Chinea: (...) Wyciąg z kory chinowca pobudza mikrokążenie, dzięki czemu cebulki włosa lepiej przyswajają i wchłaniają substancje odżywcze. Zewnętrzne wcierki z tego składnika stosowane były w łysieniu już  dawniej i zwane „wodą chinową”. Współcześnie wyciąg z chinowca wchodzi m.in. w skład serii kosmetyków gotowych do włosów Klorane i Yves Roche.

Trea Capsici: nalewka s pieprzu tureckiego (rozgrzewa skórę przez co poprawia jej ukrwienie, zawiera kapsaicynę, która wykazuje potencjalne właściwości przeciw łysieniu androgenowemu)

Resorcinijest 1,3-dihydroksybenzenem, związkiem fenolowym o silnych właściwościach grzybo- i bakteriobójczych. Wywiera wpływ ściagajacy i złuszczający na skórę oraz błony śluzowe, w większych steżeniach (40%) działa przyżegająco. 

Spir.Vini 70 ad 100,00: spirytus

m.f.sol: mieszać do uzyskania roztworu

źródło znaczenia składu:
Sorcerer69
 z Wizażu o trea capsici 

niedziela, 28 października 2012

Podsumowanie tygodnia

Przesunięte podsumowanie tygodnia ;)

  • przestałam stosować LOXON 2 x dziennie, niestety moja skóra się za bardzo buntowała, także  nakładam go tylko wieczorem. Zauważyłam również, że w momencie kiedy mam większe podrażnienie, dobrze jest przerwać stosowanie tak na 2 dni, wtedy skóra się regeneruje i znowu przez kilka dni można nakładać Loxon 
  • zakupiłam na podrażnienie emulsję Emolium ( Inverso i Blackbejbe, dziękuję :*), i w sytuacjach kiedy mocno zaczyna swędzieć mnie głowa po prostu nakładam ją. Niestety, ja jak to ja, potrafię przegiąć w drugą stronę i nałożyć 4x tyle niż powinnam na miejsce które mnie najbardziej swędzi. Efekt jest taki, że to miejsce zaczyna się dość szybko przetłuszczać, ...ale reszta głowy jest ok ;)

Zdjęcie u góry, przed rozczesaniem, zdjęcie poniżej, po rozczesaniu. Włosy też nie są hiper świeżości, bo 1,5 dnia po myciu, ale dobrze traktowane, skóra nie drapana. Ewidentnie widać, że za duuuużo emulsji. Po prostu we wszystkim trzeba znać umiar ;)

  • nadal stosuję płukankę kawową :) To już uzależnienie! Aktualnie "wykończyłam" cały zapas kawy na włosy i została mi taka, którą kiedyś dostałam w prezencie, ale jakoś nie miałam okazji jej wypić...i się przeterminowała lekko (2 miesiące). Chyba nie zaszkodzi włosom? Co myślicie? Zaznaczę, że była nie otwierana.
  • byłam u dermatologa. Nadal więc łykam Novophane, stosuję Loxon, od poniedziałku na zmianę z wcierkę robioną, oraz doszedł mi cynk. W zestawie powinien być jeszcze szampon Polytar, ale są jakieś jego braki w aptekach
  • a na koniec, coś co dało mi trochę nadziei: od tygodnia mniej sypią mi się tak mocno włosy. Nie wiem czy to przypadek, więc jeszcze się nie cieszę za mocno. Fakt, że ten tydzień był dla moich włosów dość wymagający, bo musiałam je myć kilka razy pod rząd codziennie, bo zaczęły mi się nagle mocniej przetłuszczać (???), ale już wszystko w normie (???). Dzisiaj był dzień mycia (po 1,5 dnia). Jeszcze dzień się nie skończył, ale od rana naliczyła 70 włosów. Oczywiście biorę poprawkę na to, że pewnie kilka "uciekło" niepostrzeżenie, ale i tak wydaje mi się ten wynik naprawdę zadowalający.  Podczas porannego czesanie 12 włosów (tak, tak, dzisiaj baaardzo się przyłożyłam do liczenia). Po myciu przy czesaniu 4. Chociaż przy pierwszym czesaniu po wyschnięciu włosów (po płukance kawowej), wychodzi mi ich zazwyczaj mniej. Później jest gorzej. 
  • zaczął się czas czapek! To co mnie w naszej pogodzie zawsze intryguje: tydzień temu prażyło słońce. Aż mi się wracać do domu nie chciało. Siedziałam na ławce i patrzyłam w słońce. Wczoraj...zdjęcie mówi samo za siebie. I ja przez tą zamieć śnieżną musiałam iść! To teraz mam stan podgorączkowy! Sezon przeziębień się zaczął :( 

sobota, 27 października 2012

NEW dermatolog - wizyta

NEW dermatolog.

Do mojego nowego dermatologa trafiłam pod wpływem mojego ex-fryzjera. Na wizytę czekałam prawie 4 miesiące, bo to na NFZ, dramat! 

Pan doktor oczywiście wypytał mnie o całą moja historię włosową, przejrzał wyniki badań, wypytał właściwie o wszystko co ma związek z tematem, czyli: czynniki genetyczne, sprawy ginekologiczne, tarczyce miałam w wynikach, a o zapaleniu skóry i łojotoku który kiedyś mi zdiagnozowano sama powiedziałam. 

Przejrzał moją skórę i zrobił test ciągnięcia włosa:
  • skóra czysta, bez śladów zapalenia skóry czy łojotoku
  • próba pociągania: ujemna 
Powiedziałam mu (chociaż się nad tym zastanawiałam),  że byłam jakiś czas temu u innego dermatologa i dostałam od niego Loxon. O tym jakie miałam/mam z nim przeboje również opowiedziałam. Ach, ten wąs!


Ale co najważniejsze, diagnoza:
  • łojotoku nie mam (redakcja przypomina: poprzedni dermatolog uważał, że mam łojotok, natomiast trycholog mówił, że androgenowe)
  • przerzedzenie wskazuje na androgenowe, ale 100% pewności nie ma
  • może być tak, że na wypadanie włosów wpływa przewlekły stres
Z tym stresem to jest tak, że nie muszą to być ciężkie przeżycia, może to być mniejszy stres który gdzieś tam się kumuluje i wcale my nie musimy tego jakoś strasznie przeżywać, ale nasze włosy a i owszem!


INNE:
  • włosy mogą mi odrosnąć i nie widzi powodu dla którego ma być inaczej (psycholog, a co innego ma powiedzieć?)
  • Loxon jest jedynym "dopuszczonym" preparatem który działa na androgenowe łysienie
  • nie jest powiedziane, że po odstawieniu Loxonu włosy zaczną wypadać
  • Loxon nie działa na wszystkich, tylko na 60-70% ludzi (ja czytałam bardzo różne statystyki, ale bardziej w granicach 30-60%)
  • podejrzenie łysienia androgenowego nie wyklucza innych łysień. Równie dobrze mogę mieć łysienie łojotokowe, aczkolwiek on nie widzi u mnie ognisk zapalnych i raczej stopień przetłuszczania się skóry dowodzi androgenowego, przy którym ono również występuje

Co mi zostało przepisane:
  • suplementy NOVOPHANE. Tak, tak. Już je miałam. Powiedział, że to nie jest chwyt marketingowy, ale on jest od już prawie roku fanem tych tabletek, ponieważ mają bardzo dobry skład w stosunku do innych preparatów dostępnych na rynku
  • szampon POLYTAR na to moje przetłuszczanie się skóry. Tak, to ten o zapachu przepoconych trampek
  • ZINCAS FORTE, czyli cynk
  • ROBIONA MIESZKANKA na skórę głowy, którą mam stosować na zmianę z Loxonem. Mieszanka ma pobudzić włosy do wzrostu. Stosowana raz dziennie. Loxon też mam stosować tylko raz dziennie. Mieszanka ma być alternatywą dla Loxonu, żeby zmniejszyć jego skutki uboczne. Dla zainteresowanych podaję skład mieszanki, aczkolwiek dla mnie, laika, nic on nie mówi. 
skład mieszanki:
  • pilocarpini 0,1
  • t-rae Chinae
  • t-rae Capsici aa 10,0
  • resorcini 1,0
  • spir.Vini70 ad 100,0
  • m.f.sol.

Zapytałam go, czy uważa, że powinnam przyjmować jakieś hormony (tak wiem, że to nie pytanie do dermatologa)? Powiedział, że nie jemu o tym decydować, ale bardzo dobrze (!!!), że idę do endokrynologa, bo on mi na pewno doradzi, tym bardziej, że pojawiło mi się dodatkowe owłosienie na ciele i mam jednak dość obfite miesiączki. Nie wiem czy pamiętacie moją ostatnią wizytę u ginekologa, który uznał mój problem za defekt kosmetyczny.

czwartek, 25 października 2012

Loxon - skutki uboczne

Dzisiaj chciałam napisać o skutku ubocznym Loxonu - włoskach na twarzy

Od ponad tygodnia zastanawiałam się czy naprawdę je widzę, czy tylko mi się wydaje, że coś tam wyrosło. Ale moja koleżanka potwierdziła mi wczoraj, że niestety, ale faktycznie sypnął mi się "wąs". Nie jest może on dramatycznie wielki, ale na tyle, że można go spokojnie dostrzec stojąc metr ode mnie. 

To spostrzeżenie nie ukrywam wprowadziło niemały zamęt w mojej głowie: stosować dalej czy nie stosować? Jednak jakby na to nie patrzeć,  wąs nie dodaje mi uroku, co tu dużo gadać! 

Zaskoczyło mnie to, że pojawił się tak szybko, bo po 1,5 miesiącu stosowania Loxonu. Na głowie efektu nie ma, a na twarz tak? Naprawdę, dla mnie jest to taka zagadka, że na głowie potrafią nie odrastać a pojawiają się w jakichś absurdalnych miejscach!

Zdjęć nie wrzucam, bo uważam, że to nieestetyczne. Zresztą, są zrobione w makro, żeby było je widać...więc widać jest naprawdę dużo! Nie tylko włoski! Twarz w HD. Dramat, więc nie będę was straszyć, musicie mi uwierzyć na słowo.

Z ciekawostek to od momentu kiedy je zauważyłam, czyli jakieś 1,5 tygodnia temu, do dzisiaj mi dość znacznie urosły! Nie przerwałam jednak stosowania. Z dwóch powodów:

  1. Jutro mam wizytę u dermatologa, jestem ciekawa jego opinii. Jeśli też uzna, że to nadwrażliwość na DHT, to tak czy inaczej pewnie mi zleci Loxon. A o wąsy go zapytam
  2. Mam wrażenie, że od kilku dni mniej mi się sypie włosów. Ale cicho sza! Żeby nie zapeszyć, bo to może być tylko chwilowe (ale oby nie)
Look na mój przedziałek w warunkach polowych: włosy spod czapki, nie uczesane, myte rano i niestety po suszarce (nie było innej opcji). Precz z suszarkami! Miejsce akcji: przymierzalnia, wieczór - spokojnie, nie kupiłam tego wdzianka ;)
Jak widać, przedziałek bez zmian! Włosy prezentują się na tym zdjęcie fatalnie, ale przemilczmy to. Ważne, żeby były, po prostu.

poniedziałek, 22 października 2012

TAG moje włosy w pigułce

Zostałam dzisiaj oTAGowana przez Narje z blogu truskawkowakawa. Dziękuję bardzo :*



Zasady zabawy:
- Odpowiedzieć na 13 pytań.
- OTagować 5 osób (oczywiście poinformować je o tym)
- Podziękować nominującemu blogerowi na jego blogu.


1. Twój naturalny kolor włosów:
  • jestem szatynką, średnio-ciemny brąz, z kasztanowymi refleksami;

2. Twój obecny kolor włosów:
  • j/w /nie farbuje włosów/

3. Aktualna długość Twoich włosów:
  • bob, do linii brody;

4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy:
  • za łopatki. Uwielbiam długie włosy, ale na razie ich zapuszczenie jest nierealne;

5. Jak często podcinasz końcówki:
  • bywam u fryzjera  rzadko, raz na rok, czasami 2;

6. Twoje włosy są proste, kręcone czy falowane:
  • proste, z tendencja do wywijania się

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy:
  • średnią, chociaż kiedyś wydawało mi się, że niską

8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itp.)
  • niestety, przetłuszczające się. To znaczy, skóra szybko mi się przetłuszcza;

9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny:
  • włosy myję średnio co 1,5 -2 dni szamponem Emolium, raz na 1-1,5 tygodnia Kerium D.S. Od kilku tygodni po myciu stosuję też  płukankę kawową. Włosy czeszę dopiero kiedy wyschną. Od początku września nakładam 2 razy dziennie Loxon. Staram się nie nakładać jednocześnie za dużo na skórę, ponieważ mam ją bardzo wrażliwą

10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itd.)
  • zdecydowanie nie lubią jak zjem coś ostrego, nie lubią jak się drapię. Klimatyzacja, a bardziej grzałki elektryczne dla mojej skóry to zabójstwo. Swetry wełniane! Czapki wełniane! Kto to wymyślił? Nie, nie i jeszcze raz nie!

11. Co lubią Twoje włosy (nawilżanie, olejowanie, itp.):
  • o! żebym to ja wiedziała! Na pewno polubiły płukankę z kawy i lubią delikatne szampony o działaniu nawilżającym. 

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura:
  • jak miałam dłuższe włosy to bardzo lubiłam koczka, ale takiego niesfornego, ułożonego bez czesanie włosów

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić to co by powiedziały:
  • nie dotykaj nas! My tego nie lubimy! Weź te ręce od nas!


+  Od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów? ( pytanie opcjonalne )
  • od momentu kiedy zaczęły mi wypadać włosy, czyli od 4 lat, ale bardziej ufam reakcji mojej skóry niż temu co jest napisane z tyłu opakowania. Pozwalam mojej skórze zadecydować, co jest dla niej dobre, bo zauważyłam, że niejednokrotnie zachwalany produkt był dla mnie kompletnie nietrafiony, natomiast rzeczy które były nie do przyjęcia u kogoś, u mnie się sprawdzały
Do zabawy zapraszam dziewczęta z blogów:

niedziela, 21 października 2012

Włosy po 2 dniach od mycia

Dzisiejszym bohaterem postu miał być Loxon...ale po dłuuuuższej chwili zastanowienia uznałam, że to jeszcze nie czas. Jednak pojawi się jako bohater drugoplanowy.

Ponieważ, jak już wspomniałam, nie mam jeszcze jednoznacznie zdiagnozowanej przyczyny wypadania włosów, bądź też dramatyczniej brzmiącego: łysienia, (zwał jak zwał, wiadomo o co chodzi, włosy się sypią, końca nie widać, i nie chcą odrastać, a to co odrasta to wygląda jak po katastrofie ekologicznej!) to co robię jest ukierunkowane na walkę z łojotokiem i nadwrażliwością na DHT (chociaż chyba jeszcze do końca do siebie nie dopuszczam, że to nadwrażliwość). Dzisiaj chciałam powiedzieć jak się zachowują moje włosy i skóra, na przykładzie ostatnich dwóch dni.


  • umyte przed wczoraj (piątek) wieczorem, szamponem Emolium, na koniec płukanka kawowa, po wyschnięciu rozczesane
  • wczoraj (sobota), włosy uczesane tylko rano. Ponieważ cały dzień nie wychodziłam z domu, nie miałam potrzeby ich dodatkowo czesać. Bardzo się również pilnowałam, żeby ich nie dotykać, ani się nie drapać. I muszę przyznać, że udało mi się to. Włosy do końca dnia były w naprawdę dobrym stanie, jak zaraz po myciu
  • dzisiaj rano (niedziela). Ponieważ musiałam pracować w domu, więc uznałam, że nie tykam włosów i ich nie czeszę. Ale czułam, że skóra jest tłusta. Wygląda to następująco: włosy przy skórze są tłuste, ale dalej, na długości są normalne. Tłustsze na długości są tylko te włosy które dotykają twarzy. Wiem, że na kondycję włosów w tym momencie wpływa również Loxon.

To co widać na zdjęciu to włosy dzisiaj przed myciem, czyli koło godziny 15-stej (+3 dawki Loxonu). Same z siebie nie wyglądają na przetłuszczone, ale to jak są ułożone, to nie wina braku uczesania, tylko sebum które zbija je w takie pasma. Na tym etapie rozczesanie już nic nie daje, nadal będą się tak układać. W takim momencie dla mnie najlepsze jest po prostu nie czesanie włosów, bo jak tylko zaczynam je ruszać, sebum rozprowadza się na włosach i zaraz mam już wszystko w łoju.


Na tym zdjęciu chciałam pokazać jak wyglądają włosy umyte i tylko lekko rozczesane. Niestety z racji pory, (dzisiaj wieczorem), zdjęcie nie wyszło mi takie jak zamierzałam, ale widać na nim, że nie ma strąków i zlepionych włosów. Wniosek z tego jest taki, że mimo niedotykania i nieczesania, włosy nie są w stanie wytrzymać dwóch pełnych dni. 

Ale do czego zmierzałam? Zastanawiam się, czy to przetłuszczanie się skóry, jednak nie jest potwierdzeniem łojotoku? Chociaż przy nadwrażliwości, łojotok również jest wzmożony. Ech....

Kolejne podpowiedź: zauważyłam również, że na niektórych włoskach, które mi wypadają, na końcówce, jest kuleczka (biała, żółtawa?), jest twarda. Z tego co wiem, to jest "zastygły" łój. Na skórze, nie zbiera mi się jakaś jego gruba warstwa, nie uważam jednak, że skóra jest super czysta. A już na pewno nie drugiego dnia!

Czy któraś z was zauważyła coś takiego u siebie?

piątek, 19 października 2012

Podsumowanie tygodnia

Podsumowanie tygodnia:

  • Loxon - ciąg dalszy, aczkolwiek pojawia się coraz więcej wątpliwości...Zauważyłam nad wargą kilka włosków. Jednak nie jestem pewna w 100% czy to Loxon, czy już je miałam tylko nie zwracałam na nie uwagi. Jest to całkiem realne, ponieważ moje włoski ostatnimi czasy widzą mniej słońca, więc nie mają od czego jaśnieć :) Na razie nie przerywam stosowania,  ale zaczynam się sobie bardziej przyglądać
  • płukanka kawowa -stosuję, stosuję
  • Novophane - coraz częściej o nich zapominam, ale ja tak zawsze mam, że jak dochodzę do końca opakowania 
  • ilość wypadających włosów:  bez zmian, za dużo!
  • swędzenie skóry głowy: w tym tygodniu większe
  • przetłuszczanie się skóry: niestety również większe :(
Adnotacja do tego, że swędzi mnie skóra i włosy się szybciej przetłuszczają: w momencie kiedy w mojej diecie pojawia się dużo ostrych potraw, moje gruczoły łojowe zaczynają szaleć. Nie słodkie, a ostre wprowadza je w stan kompletnego ogłupienia. W zeszły weekend przygotowałam sobie dość ostrą potrawę, którą jadłam przez kilka dni. Efekt taki, że do dnia dzisiejszego cierpię! Zrobiłam chyba jeszcze ten błąd, ze zamiast myć głowę delikatnym szamponem, postanowiłam "zedrzeć" z siebie to chilli czymś mocniejszym. 

Plany, ach te plany:
  • byłam u ginekologa, więc już wiem jaki ma być mój dalszy ruch: badania hormonów i wizyta u endokrynologa, ale to dopiero w przyszłym miesiącu
  • w przyszły piątek NEW dermatolog! Na NFZ więc nie wiem jak mnie potraktuje, ale go absolutnie nie przekreślam. Wręcz przeciwnie, jestem dobrej myśli
  • w przyszłym miesiącu trichoscan, tak, chcę go w końcu wykonać!
Dzisiaj uciekłam z pracy! Poważnie. Pojechałam załatwić jedną sprawę, a jak wracałam, było tak pięknie, słońce świeciło obłędnie, cieplutko...słów brakuje na to żeby opisać w jaki błogostan wpadłam (a nie powinnam, bo jechałam rowerem przy najbardziej wypadkowej trasie w mieście). I już do pracy nie wróciłam:):):) W związku z powyższym, jutro pracuję!

me & my bike

czwartek, 18 października 2012

Uriage D.S. Gel Nettoyant - recenzja

Ponieważ dzisiaj już miałam serdecznie dość siedzenia w domu (ostatnimi czasy pracuje w domu, przez co rzadko wychodzę w ciągu dnia), postanowiłam wybrać się w miasto! Akurat było otwarcie nowego sklepu, więc pomyślałam sobie, że pretekst jest. Na otwarcie się nie dostałam, bo okazało się, że nie tylko ja wpadłam na ten sam pomysł, ale jeszcze jakieś 200 dziewczyn a sklep miał 20m2 powierzchni ;)

Więc spotkałam się ze znajomą, a w drodze powrotnej odwiedziłam drogerię. Akurat na celowniku miałam mazidła na buzię, co ostatecznie natchnęło mnie to do napisania o pewnym specyfiku, 3 w 1: do myci buzi, ciała i włosów URIAGE D.S GEL NETTOYANT. Kiedy jeszcze byłam święcie przekonana, że sprawdzą mojego wypadania jest łojotok, znalazłam ten właśnie żel, jako uzupełnienie kuracji, ponieważ niestety, ale skórę buzi też nie mam w najlepszym stanie. Błyszcząca, rozszerzone pory, zaskórniki.

Żel stosowałam dość długo, bo przynajmniej 2 lata. Ja myję buzię żelem  tylko rano, więc opakowanie 150ml starczało mi na ponad pół roku. 

Moje odczucia:
twarz
  • skóry buzi mi nie podrażnił, ale też nie zauważyłam podczas jego stosowania jakiś spektakularnych efektów, nie zmniejszył porów, nie spowodował, że twarz się świeciła mniej w ciągu dnia, chociaż jak teraz go nie stosuję, to mam wrażenie, że rano mam twarz dużo tłuściejszą niż w czasie kiedy go używałam
  • nie powodował u mnie wyprysków, zaczerwienień, a zdarzało się, że po niektórych żelach miałam na twarzy ogromne ropnie, które potrafiły mi schodzić nawet 2 miesiące!!! Oczywiście zawsze lokowały się w najlepszym dla siebie miejscu czyli na czubku mojego nosa!
  • po umyciu buzia jest jednak lekko ściągnięta, ale ja wiem, że nie bez winy jest też woda. Tak czy inaczej musiałam nałożyć później na twarz krem, ponieważ nie lubię tego uczucia, aczklwiek w jego przypadku nie było ono bardzo silne
  • nie mam łuski na twarzy więc nie wiem jak się sprawdza przy takim zaawansowanym ŁZS, ale rozmawiałam dzisiaj z dermokonsultantką w drogerii i powiedziała mi, że dla jej męża  który ma ŁZS ten żel jest bardzo dobry i on go stosuje cały czas
skóra głowy
  • kilka razy umyłam nim włosy i skórę głowy, ale niestety tutaj kiepsko się sprawdził, nie zmniejszył przetłuszczania się skóry ani trochę, ale zanim go użyłam to wiedziałam już od sprzedawcy, że na łojotok skóry głowy jest za słaby
ciało
  • skóra swędziała mnie po myciu jak po każdym innym żelu, więc tutaj rewelacji nie było
podsumowując
  • jeśli go stosować to moim zdaniem tylko na twarz



Dostępność: apteka, drogerie typu Super-Pharm
Cena: regularna, ok. 50,00zł, w promocji (ja zawsze tak kupowałam) ok. 30,00zł

Ponieważ niestety nie posiadam opakowania tekturowego w którym go kupiłam, było to ponad pół roku temu i wtedy nie zakładałam, że może mi być jeszcze do czegoś potrzebne, a na nim był skład, więc muszę się posiłkować internetem:

Skład:
aqua, uriage thermal spring water, sodium laureth sulfate, sodium cocoamphoacetate, butylene glycol, decyl glucoside, sodium chloride, sodium laureth-8 sulfate, zinc coceth sulfate, sodium lauroyl glutamate, sodium methyl cocoyl taurate, sodium myristoyl sarcosinate, coco-glucoside, glyceryl oleate, lactic acid, peg-120 methyl glucoside dioleate, piroctone olamine, magnesium laureth sulfate, sodium oleth sulfate, magnesium laureth-8 sulfate, benzoic acid, copper gluconate, manganese gluconate, magnesium oleth sulfate, coceth-3, phytosphingosine, asiaticoside, ci 42090.

Działanie:
Produkt delikatnie usuwa zanieczyszczenia, reguluje namnażanie się flory bakteryjnej, w znaczący sposób redukuje złuszczanie naskórka, świąd, rumień i podrażnienia pozostawiając skórę gładką i oczyszczoną. 


Skuteczność preparatu zapewniają właściwie dobrane składniki aktywne oraz opatentowany kompleks TLR2–regul w połączeniu z wodą termalną Uriage, bogatą w oligoelementy i sole mineralne (11g/l). Bezzapachowa, nie zawierająca parabenów ani mydła, o naturalnym pH, lekko pieniąca się, bogata w tłuszcze formuła skutecznie oczyszcza skórę dostarczając jej uczucia komfortu. 

Produkt hipoalergiczny, przebadany dermatologicznie na skórze wrażliwej.

Wskazania:
Skóra wrażliwa, zaczerwieniona, łuszcząca się, dotknięta łojotokowym zapaleniem skóry. Do twarzy i całego ciała oraz jako szampon do włosów.

Stosowanie:
jako żel myjący: do codziennego stosowania;
jako szampon: 2-3 razy w tygodniu

skład oraz działanie, źródło: LINK
wskazania i stosowanie, źródło: ulotka


poniedziałek, 15 października 2012

Ginekolog - moja wizyta

Cześć dziewczyny:)

Ponieważ jestem na świeżo po wizycie u ginekologa, postanowiłam od razu wam napisać o tym jakie informacje uzyskałam. Mam nadzieje, że będą one dla was pomocne, ale podejrzewam, że tak jak ja, będziecie miały pewien...niedosyt.

Wizytę zaczęłam od tego, że powiedziałam o moich dwóch przypadłościach (powiem i wam, bo to nic intymnego, a może dzięki temu będziecie miały lepszy ogląd sytuacji):

  1. wypadające od 4 lat włosy
  2. bardzo obfite i bolesne miesiączki w czasie których jestem niestety uziemiona w domu
Pan doktor uznał, że:
  •  problem wypadających włosów, to nie jest problem ginekologiczny, i ginekolog nic nie pomoże w tej materii, należy udać się do dermatologa.
  • to, że wypadają włosy, nie musi oznaczać zaburzeń hormonalnych, a podejrzenie łysienia androgenowego również może występować przy prawidłowym poziomie hormonów
  • jeśli jest prawidłowy poziom hormonów oczywiście można przyjmować lekkie tabletki z estrogenami (mam nadzieję, że nic nie przekręcam w tym momencie), ale nie należy spodziewać się ogromnej poprawy
  • można zbadać hormony (wymienię niżej) i z tymi wynikami iść do endokrynologa, ale on raczej też niewiele pomoże, ponieważ nic nie wskazuje na to, ze mam jakieś zaburzenia, ale mogę zrobić choćby pod kątem mojego drugiego problemu (ale o tym nie będę się rozpisywała, bo to nie temat tego bloga) jeśli bym chciała podjąć jakieś leczenie hormonalne 
Dostałam namiary na endokrynologa, no i cóż trzeba zrobić badania i się przejść.

Badania:
w 3-5 dni cyklu
  • FSH (folitropina)
  • LH (estradiol)
  • SHBG (globulina wiążąca hormony)
  • Testosteron
  • DHEA-S

Także jak widzicie, pomocy znikąd! Ale przynajmniej nie usłyszałam popularnego już stwierdzenia: "przecież ma Pani włosy".

Na zdjęciu widzicie cennik z przychodni w której jestem zarejestrowana. Oczywiście wizytę miałam prywatnie, więc badania hormonów również muszę wykonać na własny koszt. Teraz się tylko zastanawiam, czy do tej listy coś dorzucić. Ale nie ukrywam, że już te 5 hormonów to będzie nie mało. Też nie wiem w jakiej fazie cyklu robić pozostałe, jeśli bym się decydowała.

O! Na koniec smaczek! Pan doktor uznał, że dodatkowe owłosienie które gdzieś tam mi się ostatnimi czasy pojawiło na ciele (powiedzmy właśnie w przeciągu ostatnich 4 lat) to jest sprawa kosmetyczna! 

Żeby nie było wątpliwości, pan doktor jest naprawdę bardzo dobrym lekarzem. Jak mam więc rozumieć jego postawę wobec moich włosów? On się myli czy ja?

sobota, 13 października 2012

Podsumowanie tygodnia

Post który powinnam była napisać wczoraj, czyli...

Podsumowanie tygodnia:

  • ilość wypadających włosów - bez zmian (w dniu mycia ok. 150 włosów)
  • swędzenie skalpu - lekka poprawa
  • przetłuszczanie się włosów - niewielka poprawa, chyba skóra już przyzwyczaiła się do Loxonu. Myję co 1,5 -2 dni
  • Loxon - w trakcie drugiego opakowania
  • szampony - aktualnie Emolium na zmianę z Kerium D.S.
  • płukanki - kawowa :D
  • herbata zielona....no cóż, ostatnio pijam jej zdecydowanie mniej
  • witaminy - ostatni listek Novophane
  • podjadam orzechy włoskie :) podobno dobre na włosy

  • chciałam pokazać jak wygląda mój przedziałek, ale zdjęcie robiłam po płukance kawowej i kompletnie nie byłam w stanie nad nimi zapanować. Nie udało mi się, nawet wydzielić przedziałka! Na drugim zdjęciu przytrzymałam je ręką i efekt jest taki jakbym miała wyciętą głowę :D
Plany na przyszły tydzień:
  • ginekolog! W poniedziałek wizyta, nie w sprawie włosów, po prostu uważam, że ginekologa trzeba odwiedzać regularnie. Ale nie zmienia to faktu, że zamierzam temat włosów poruszyć. Jestem bardzo ciekawa jego reakcji! Bo jak większość osób które borykają się z wypadającymi włosami, ja również  często spotykam się z kompletnym lekceważeniem problemu. Zobaczymy jak będzie tym razem
  • mam takie pragnienie nabyć jakiś super extra odjazdowy...grzebień :D tak, grzebień :)
  • mniej się stresować, więcej odpoczywać, bo w tym tygodniu za dużo czasu przed komputerem (praca, źle rozplanowana), za mało na świeżym powietrzu, mało snu i dzisiaj od rana...migrena weekendowa!
  • nadal uskuteczniać płukankę kawową

piątek, 12 października 2012

Płukanka z kawy

Dzisiaj chciałam napisać o płukance którą stosowałam już kilka razy: płukance z kawy. Inspiracją jak zwykle była rozmowa z dziewczynami na Wizażu:).

Właściwości i działanie płukanki:

Właściwości...podobno...
Płukanka z kawy ze względu na kofeinę wzmacnia włosy i poprawia mikro-krążenie przez co zmniejsza ich wypadanie oraz pobudza je do wzrostu. Sprawia, że włosy po jej zastosowaniu są miększe, bardziej błyszczące i lepiej się układają. Płukanka również ma właściwości przyciemniające włosy, więc jest dedykowana raczej dla brunetek i szatynek.

Działanie...Mastiff....
Takie oto plotki krążą o tej płukance. A, że w każdej plotce ziarno prawdy to Mastiff postanowiła się przekonać i sprawdzić na własnej głowie :D

  • po pierwszym użyciu podczas czesania włosów wypadło znaczeni mniej, ale już przy kolejnych stosowaniach było różnie. Czasami prawie wcale nie leciały, a zdarzało się, że wypadało ich tyle jak  bez jej zastosowania
  • na początku wydawało mi się, że faktycznie włosy są bardzie błyszczące, ale później już tego nie dostrzegałam. Za to wydawało mi się, że są bardziej "sianowate". Mi akurat ten efekt nie przeszkadza, bo wtedy wygląda jakby było ich znacznie więcej
  • przyciemnienia nie zauważyłam, ale podobno ono następuje przy dłuższym okresie stosowania, a ja mam za sobą...5 kolejek :)

Co nam będzie potrzebne:
  1. kawa, prawdziwa, mielona, nie kawa instant 
  2. kubeczek Nescafe z wyszczerbionym brzegiem ;) lub inny kubeczek lub szklanka
  3. zaparzacz do kawy
  4. wkłady do zaparzacza
  5. kubek lub szklanka
  6. miska lub inny pojemnik + 1l ciepłej wody

Przygotowanie:

1.   Do kubeczka wsypujemy 2 łyżki kawy (ja wsypuję raczej takie duże czubate łyżeczki). Zalewamy ją wrzącą wodą:



2.   W międzyczasie przygotowujemy zaparzacz i wkłady papierowe:



3.   Zaparzacz nakładamy na pustą szklankę (kubek) i przelewamy przez niego zaparzoną kawę:



4.   Przygotowujemy miskę lub inny pojemniczek, coś z czego nam będzie wygodnie polewać włosy płukanką.  
5.   Do miski wlewamy 1 litr wody (ja używam schłodzonej wody przegotowanej, ale równie dobrze może to być woda bieżąca z kranu)
6.   Przefiltrowaną z fusów kawę wlewamy do miski z wodą


7.   Płukanka jest gotowa!
8.   Polewamy włosy przy ostatnim płukaniu (do polewania używam kubka). Ja zostawiam "wodę kawową" na włosach  przez około 10-15 minut, następnie spłukuje ją chłodną wodą. 
Słyszałam, że można taką płukankę użyć do ostatniego, ostatecznego płukania.  Ja się tego nie podjęłam, ponieważ:
  • kawa może sklejać włosy, a przy moim tłuszczeniu się jest to mocno niewskazane
  • boję się podrażnienia skóry

  • (foto) włosy po płukance, jak widać mimo uczesania, zdecydowanie nie są gładkie, co może dla wielu osób jest negatywnym aspektem tej płukanki, ale jak widać po zdjęciu, włosów wydaje się być więcej


9.   Jest opcja, żeby użyć płukanki razem z fusami, w ten sposób można oprócz samego płukania wykonać również peeling skóry głowy. Istnieje jednak duże ryzyko, że będziemy mieli spore problemy z wypłukaniem fusów z włosów.
10.   Niestety płukanka brudzi wannę, ale jeśli ją szybko opłuczemy wodą to nie zostaną ciemne ślady.
11.   Dobrze, jest sobie przygotować ciemniejszy ręcznik 
12.   Aktualnie to jedyna płukanka jaką stosuję  i bardzo wierzę w jej cudotwórczą moc!

poniedziałek, 8 października 2012

Alterra Koffein Shampoo - recenzja

Cześć dziewczyny,

Dzisiaj chciałam opowiedzieć o moim ostatnim zakupie - szamponie - który okazał się totalnym bublem. Mowa o Alterra Koffein Shampoo.

Jak to się stało, że go nabyłam i dlaczego bubel.

Szukałam jakiegoś delikatnego szamponu, który byłby alternatywą, tańszą, dla tych szamponów które już mam w swoim zestawie. Przeczytałam w paru miejscach, że szampon jak najbardziej nadaje się dla wrażliwej skóry głowy, a że ma w składzie kawę, to jak znalazł na wypadające włosy.

Konsystencja: żelowa
Zapach: absolutnie nie kawowy, chociaż po umyciu miałam wrażenie, że czuję na sobie nutę kawy
Pienienie: dobre (aczkolwiek, ja zawsze rozrabiam szampon z wodą, dzięki czemu dużo łatwiej rozprowadzić go na włosach) 

Efekt: po umyciu, włosy były mocniej odbite od skóry. Uniesione i ... naelektryzowane! Dawno żaden szampon mi nie naelektryzował włosów, więc patrzyłam z niemałym zdumieniem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam jakbym właśnie zdjęła wełniany golf. Na szczęście był to tylko chwilowy efekt i po uczesaniu włosy wróciły na swoje miejsce. 

W przeciągu dnia niestety odczuwałam bardzo wzmożone swędzenie skóry. Niestety swędzenie u mnie jest równoznaczne z drapaniem się, a to w krótkim czasie doprowadza do przetłuszczenia się skóry i włosów. Niestety włosy które wypadały, były nie tylko długie ale i króciutkie. Zazwyczaj w przeważającej większości, jednak to te długie włosy mi wypadają, maluchy to raczej pojedyncze sztuki. Po Alterra niestety dało się zauważyć ich znaczną ilość.

Zagadką było dla mnie dlaczego szampon który nie ma w składzie SLS, sprawił, że moja skóra tak źle na niego zareagowała. Odpowiedź dała mi Wiedźma, że mimo wszystko Alterra zawiera detergenty (wyszedł mój brak wiedzy) i ekstrakty oraz alkohol który może uczulić.

Wniosek: jeśli ma się wrażliwa skórę głowy, to niestety trzeba nauczyć się rozpoznawać skład kosmetyków, a nie kupować kota w worku bazując tylko i wyłącznie na opiniach innych, albo przynajmniej starać się, żeby to były opinie osób z podobnymi schorzeniami, przypadłościami czy dolegliwościami. Teraz jak głębiej pogrzebałam, to się okazało, że nie tylko ja miałam takie objawy po Alterra.

Postanowiłam więc sama, bazując tylko na zgromadzonych informacjach, rozszyfrować skład owego szamponu. Niestety mój brak wiedzy w temacie sprawił, że szybko poległam na tym polu. Zapewne dociekliwym udałoby się chociaż w jakimś stopniu zgłębić temat, ja się poddałam. Nawet znając funkcję każdego z poszczególnych składników, nie byłam w stanie określić, dlaczego nie jest on odpowiedni dla mnie. Z drugiej strony, stosowałam szampony, które mimo, iż w składzie mają SLS, nie powodowały podrażnienia skóry. Więc nie jest to regułą, że silny detergent musi od razu wyrządzić krzywdę. Ale oczywiście ja wypowiadam się tylko w odniesieniu do swojej skóry, a że moja skóra nie funkcjonuje prawidłowo, to już inna kwestia. Jeśli funkcjonowałaby, nie byłoby tego bloga. 

Postanowiłam, że przyjmę inną taktykę. Nie będę się bawić w wróżkę, którą nie jestem. Jeśli coś podpasuje mojej skórze, to ok, zostanie na półce, jeśli nie, to powędruje dalej w świat, jak opisywany szampon. Niektóre z szamponów które stosowałam, powinny były mieć na mnie zbawienny wpływ, a nie miały, i na odwrót, szampony których z założenia nie powinnam używać, bardzo mi odpowiadały. Dobrze jest chociaż orientować się, które ze składników są naprawdę szkodliwe i jeśli mamy wybór to ich unikać. A myślę, że ostatecznie można podpytać kogoś bardziej obeznanego w temacie.


O Alterra, Koffein Shampo producent:

Alterra, Koffein Shampoo
dostępność: drogerie Rossmann
cena: ok. 10,00zł (ja kupowałam w cenie promocyjnej, 6,99zł)

Skład:
Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Glycerin, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lauroyl Sarcosine, Caffeine, Xanthan Gum, Hydoxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Glucose Glutamate, Alcohol*, Coffea Arabica Bean Extract*, Panthenyl Ethyl Ether, Panthenol, Paullinia Cupana Extract*, Biotin, Parfum**, Limonene**, Linalool**
*ingredients frim certified organic agriculture
**from natural essential oils

Producent o szamponie:
Każde włosy zasługują na indywidualną pielęgnację. Do produkcji szamponu kofeinowego Alterra zastosowaliśmy specjalnie dobrane składniki najwyższej jakości - wartościowa kompozycja substancji czynnych z prowitaminą B5 i biotyną pielęgnuje włosy i wzmacnia włosy, które stają się sprężyste i piękne. Pobudzające kofeina i nasiona guarany zapewniają dodatkową dawkę witalności i gęstości - od nasady aż po same końce. Włosy sprawiają wrażenie wyraźnie bardziej wytrzymałych.

Stosowanie:
Rozprowadzić na mokrych włosach, wmasować i spłukać dostateczną ilością wody.

Gwarantowane cechy produktu:
  • nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących 
  • bez silikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych
  • łagodne związki powierzchniowo czynne i substancje aktywnie myjące z surowców roślinnych
  • dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie
  • produkt nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego


piątek, 5 października 2012

Podsumowanie tygodnia

Dziś jak co tydzień podsumowanie tygodnia:

Ten tydzień niestety należał raczej do tych gorszych niż lepszych, nie tylko pod kątem włosowym.

  • Loxon -  minął miesiąc (bez 2 dni), buteleczka niemal pusta,  a ja się zastanawiam czy używać dalej, i to nawet nie ze względu na to, że aktualnie nie widzę jeszcze jego działania (pomijając linienie), ale dlatego, że nadal nie mam 100% pewności, że przyczyną mojego łysienia jest nadwrażliwość na DHT a nie jednak łojotok. No i dowiedziałam się właśnie, że na Loxon można się uodpornić i to stosunkowo szybko;
  • Łojotok - niestety się wzmożył, ale myślę, że nie bez winy jest stres, który towarzyszy mi do kilku dni. Zawsze jak się stresuję, automatycznie zaczynam się drapać. To jak Odruch Pawłowa. A jak się drapię, to wiadomo, skóra przetłuszcza się w momencie.
  • wypadanie włosów - leci ich więcej, nie tylko przy myciu, przy czesaniu, ale też dużo wyciągam nawet  jeśli tylko lekko przejadę ręką po włosach. Pytanie, więc po co to robię? ( patrz punkt wyżej)
  • kuracje - już 3 razy stosowałam płukankę z kawy. Musze przyznać, że włosy mam po  niej dużo ładniejsze,  błyszczą się i zaraz po myciu nie wychodzi ich tyle przy czesaniu. Niestety efekt psuje Loxon, ale myślę, że to kuracja warta dalszego stosowania
  • zioła - zakupiłam w końcu Wierzbownicę, musiałam zamówić ją w aptece, bo nie dotarłam ostatecznie do zielarskiego. A teraz się zastanawiam czy ją pić. Musze dokładniej doczytać wątek na Wizażu, gdzie dziewczyny poruszają temat łysienia androgenowego, bo coś mi się obiło o uszy, że to nie jest takie ziółko zupełnie bez skutków ubocznych
  • siemię lniane - ani jeden kubeczek w tym tygodniu :(
  • szampony - nabyłam nowy szampon, podobno dobry dla wrażliwej skóry głowy, niestety okazał się kompletnym niewypałem i dostałam po nim świądu skóry (w najbliższym czasie o nim napiszę jakiegoś posta)
  • lekarze - udało mi się w końcu zdobyć namiary na ginekologa-endokrynologa, Pani doktor z polecenia, zachwalana przez koleżankę (dzięki tej Pani koleżanka ma bobasa), natomiast na portalach  o lekarzach, Pani doktor nie ma zbyt pochlebnych opinii. Ręce mi opadły i nie wiem co zrobić

plany na przyszły tydzień:
  • trichogram -zadzwonić w końcu i się umówić na wizytę!
  • ginekolog - włosy czy nie włosy, raz na rok podstawowy zestaw badań trzeba wykonać. Ale o włoski też go pomęczę 
  • kuracje - płukanka kawowa c.d
  • Loxon  - ?, zastanawiam się, ale chyba raczej pociągnę z nim dalej
  • dieta - jednak muszę zwrócić uwagę na to co nakładam na talerz, bo to istotne przy łojotoku ( o ile go  mam, ech),  jak nie pomoże, to przynajmniej nie zaszkodzi


na miły wieczór:


czwartek, 4 października 2012

Mój koszyk szamponów

Zdecydowanie nie należę do osób które maja szafkę pełną kosmetyków. Zawsze uważałam, że nadmiar szkodzi. Oczywiście jak to kobieta lubię kosmetyki, ale zdecydowanie wystarczy mi jeden, dwa kremy. Nie potrzebuję mieć całej wystawki

Zresztą, w czasach kiedy byłam studentką nie stać mnie było na nic więcej niż żel do mycia buzi , krem i balsam. Kiedy zaczęłam pracę na pełnym etacie i stan mojego portfela się poprawił, zapragnęłam wzbogacić moje zasoby chociaż o drobne elementy. Może troszkę lepsze jakościowo...

To się zdążyło jeszcze zanim zaczęły wypadać mi włosy. Zawsze po myciu moja buzia była bardzo przesuszona, krem sobie nawet średnio radził, no i wyglądała dość nieciekawie. Mało tego, piekła mnie. Ten stan nie ulegał zmianie, a nawet się pogłębiał. Pewnego razu po myciu zauważyłam, że moja twarz jest w czerwone plamki. Uznałam to za wynik ciepłej kąpieli. Niestety plamki nie znikały...

...po krótkim czasie zaczęła się moja włosowa historia...

Teraz w większości kosmetyki które lądują u mnie na półce to produkty apteczne, dermokosmetyki. Niestety na produkty drogeryjne moja skóra nie reaguje najlepiej. Jeśli nie chcę, żeby historia się powtórzyła i moja twarz wyglądała jak biedronka, muszę uważać na to co na nią kładę.

W efekcie mam jeden krem do buzi, krem pod oczy(staram już) żel do buzi, płyn micelarny, żel pod prysznic, balsam do ciała i....7 szamponów!

Kupując krem, zanim kupię następny, poczekam, aż ten się skończy. Tak samo jest z innymi produktami. A kupując szampony kompletnie nie trzymam się tej zasady.

7 szamponów...każdy na inny dzień tygodnia? Ok, dzisiaj jest środa, to niech będzie ten z czerwoną nakrętką, ładnie pachnie i ma kawę w składzie ;)








Wiem, że moim włosom takie zmiany nie służą. Staram się więc nie serwować im rollercoastera w postaci każdorazowej zmiany szamponu. Czy w takim wypadku zaopatrzenie się w taka ich ilość miało sens? Nie wydaje mi się :/

Ciekawe czy zużyje je wszystkie zanim skończy im się data przydatności? ;)

W najbliższej przyszłości chciałabym opowiedzieć troszkę o każdym z nich. Nie bez powodu. Ponieważ dość długo prowadzę walkę z łojotokiem oraz wypadającymi włosami, przetestowałam ogromną ilość szamponów, a właściwie dermo-szamponów, ponieważ większość z nich to produkty apteczne. Te które znalazły się w koszyku, to szampony które w większym lub mniejszym stopniu się sprawdziły. O jednym, aktualnie moim ulubionym, który ani nie ma za zadanie walczyć z łojotokiem, ani z wypadającymi włosami, natomiast działa zbawiennie na skórę mojej głowy, już mówiłam  TU.

Przy najbliższej okazji opowiem o wyżej wspomnianym szamponie z czerwoną nakrętką, ponieważ miał dzisiaj pierwsze użycie. Opinii mu wystawić jeszcze nie mogę, to zdecydowanie za wcześnie, ale już jakieś przemyślenia odnośnie niego mam :)