Dzisiaj kolejne
comiesięczne podsumowanie, standardowo spóźnione;) Przeczytałam
czyjąś opinię, że jak tak prowadzić blog to lepiej nie robić
tego wcale. Zgadzam się z tym i coraz częściej mnie samą gryzie
to, że robię coś na pół gwizdka. Moja mama kiedy byłam jeszcze
dzieckiem mówiła mi, że mam do wszystkiego słomiany zapał.
Chociaż ja uważam, że ciężko od dziecka czy nastolatki oczekiwać
konsekwencji. Natomiast teraz jestem już dużą dziewczynką,
dlatego chciałabym sama przed sobą być w porządku i wrócić do
regularniejszego blogowania. Czy mi się to uda, nie wiem, bo dużo w
tej materii determinuje moja praca i walka z moim „M” które
zabiera mi kupę czasu i nerwów. Dobra rada: zanim zdecydujecie się
zrobić coś po znajomości, to głęboko się nad tym zastanówcie.
Ja teraz pokutuję za to strasznie i ręce już mi opadają, bo końca
nie widać. Wszystko wymaga poprawek, ludzie nie reagują na maile,
nie przychodzą na umówione spotkania, nie robią nic na czas. Teraz
jeszcze Święta za pasem więc wszyscy odpuścili już zupełnie a
mnie krew zalewa.
Wrrrr, wybaczcie,
musiałam się wyżalić.
Wracając do tematu
postu: podsumowanie po 6 miesiącach. Przede wszystkim na wstępie
chciałabym zaznaczyć, że miesiąc temu uznałam walkę przy pomocy
samego Loxonu za niewystarczającą. Dlatego do kuracji dołączyłam
Solgar formuła Vm75. W tym momencie mam już 2gie opakowanie.
Zaczęłam również regularniej stosować olej łopianowy,
chociaż sporo uwagi poświęcałam mu już wcześniej. Po raz
kolejny podeszłam również do kozieradki. Moje próby z nią
do tej pory niestety nie kończyły się zbyt dobrze: łupież i
swędzenie skóry. Teraz nastawiłam się, że musi być dobrze i mi nie zaszkodzi, więc nie wiem czy to siła podświadomości, ale
faktycznie tym razem kozieradka nie kłóciła się z moją skórą.
Tangle teezer można powiedzieć, że na chwilę obecną
wyparł drewniany grzebień który do tej pory był moim numer 1.
Dlaczego o nim w ogóle wspominam, o tym poniżej. Ostatnią rzeczą
i najkrócej stosowaną jest olejek khadi .
Wypracowałam mniej
więcej tak wyglądający schemat:
-rano wcierka z
kozieradki
-codzienne mycie włosów,
wieczorem
-wieczorem wcierka
Loxonem,
-2x dziennie Solgar
w trakcie jedzenia
-oleje łopianowy
3 razy w tygodniu na skórę głowy, dodatkowo masaż. Olej trzymam
od 0,5-1h. Od tygodnia zamiast oleju łopianowego stosuję olejek
khadi który trzymam na głowie około 2h. W obu przypadkach nie
zakładam żadnego turbanu czy ręcznika.
-tangle teezer
pozwolił mi na dużo łatwiejsze rozczesywanie włosów które przy
obecnej długości przysparza mi dużo więcej problemów. Dzięki
temu regularnie wyczesuje włosy i nie wyciągam ich tyle w ciągu
dnia. Minusem tej szczotki jest to, że bardzo puszy włosy. Po
rozczesaniu grzebieniem moje włosy są proste i w miarę gładkie,
natomiast po tangle teezer wyglądają na bardzo przesuszone i
pokarbowane jak po „gofrownicy”.
W poprzednim podsumowaniu
napisałam, że widzę maluchy na swojej głowie. Widzę je nadal,
więc chyba coś ruszyło do przodu. Po uczesaniu maluchy giną w
odmętach starszych włosów, ale kiedy wstaję rano wyraźnie
odznaczają się na tle jeszcze zaspanych braci. To optymistyczne, bo
znaczy, że cokolwiek działa orka którą uskuteczniam na swojej
głowie. Samo wypadanie wydaje mi się, że minimalnie się
zmniejszyło i już nie przekraczam 100ki, aczkolwiek na pewno
utrzymuje się w jej górnych granicach. Wrażenie na oko, zapewne
też mylące poprzez częstsze czesanie podczas którego również
tracę włosy. Tak samo nakładanie oleju. Gdyby nie to, że liczę
na efekty tego zabiegu to bym tego nie robiła właśnie przez wzgląd
na ilość włosów które podczas niego wyciągam.
jak zwykle nie widać tego co chcę pokazać, natomiast to co chcę ukryć, czyli siwki, wychodzą na pierwszy plan. Tak, chciałam pokazać prześwity.
Optycznie mam wrażenie,
że jest lepiej. Oczywiście obszary które były dotknięte
największym spustoszeniem nadal prezentują się marnie, ale teraz
jest mi to trochę łatwiej ukryć. Udało mi się to dlatego, że
zapuściłam włosy. Wiem, że jest to paradoks, bo panuje opinia, że
osoby które mają cienkie włosy i jest ich jeszcze na dodatek mało,
nie powinny mieć włosów dłuższych niż do ramion. Na logikę, ma
to sen. Natomiast u mnie włosy do ramion wyglądały najgorzej. Taki
dramat, że aż się płakać chciało. To już faktycznie, fajna
krótka fryzura, a’la bob ratowała zazwyczaj sprawę. Ponieważ
jednak moja ostatnia wizyta u fryzjera nie należała raczej do
udanych, postanowiłam poczekać aż będę w takim dołku, że
będzie mi wszystko jedno, byle je ściąć. Udało mi się jednak
chyba jakoś ominąć te gorsze chwile i w ten oto sposób po raz
pierwszy od 6ciu lat mam długie włosy, oczywiście długie jak na
mnie. I prezentują się o niebo lepiej niż krótsze. Zastanawiałam
się czy to właśnie nie jest efekt tego, że może ich przybyło,
ale pomiar obwodu wskazuje na to, że jest jednak bez większych
zmian.
Jakie włosy lecą:
wszystkie. I długie i krótkie, a i nawet te
dopiero co wyrośnięte, sukces więc to nie jest, ale patrząc
całościowo, mam wrażenie, że jednak trochę lepiej. A może to
po prostu moje nastawienie i to, że nie analizuje wszystkiego? Na
razie chcę pozostać przy takiej kuracji i zobaczyć jakie będą
efekty. Żadnych badań, żadnego biegania po lekarzach. Oni nie chcą
pomóc…ale przecież to już wiemy
Aktualnie chce do tego
wszystkiego dołożyć jeszcze pielęgnację włosów na długości,
co do tej pory było u mnie traktowana marginalnie. Włosów nie
niszczę, ale sam fakt, że już osiągnęły taką długość
sprawia, że są bardziej problematyczne i łatwiej je uszkodzić. Do
tej pory w zupełności wystarczało to minimum które stosowałam,
ale mam wrażenie, że jednak teraz jest gorzej. Przede wszystkim
włosy wyglądają na przesuszone, więc możliwe, że właśnie
takie są, co jednak kłóci się trochę z łojotokową skórą
głowy i podejrzewam, że to jednak zniszczenie a nie przesuszenie:/
Ale to akurat mniej istotne…w końcu i tak w większości
przypadków związuje je w koczka.
P.S. Czy orientujecie się
czy kozieradka musi być zmielona? Bo faktycznie większość osób
podaje „przepisy” z użyciem jej właśnie w takiej formie.
Wydawało mi się, że może to wynika z dostępności, ale w jednym
miejscu natknęłam się na wpis, że nasion w całości się nie
parzy. I w sumie mnie to zastanowiło, dlaczego? Jaka jest do tego
przeszkoda?
Z okazji
Świąt chciałam
Wam życzyć zdrowia,
bo jego za żadnego pieniądze
nie da się
kupić, szczęścia, miłości
i dobrych ludzi wokół siebie