niedziela, 30 grudnia 2012

Postanowienia

Powroty...
Święta, święta i po świętach. U mnie standardowo trochę dłuższe z racji odległości. Zachciało mi się mieszkać na drugim końcu Polski to teraz mam! 

Widziałam, że dziewczyny zrobiły wpisy o swoich planach na nadchodzący rok. Przyznam, że też miałam ochotę zrobić taki post, więc skoro to zbiorowe szaleństwo, to czemu nie!


  • włosy... nie ustać, walczyć i nie łamać się:)
  • ograniczyć spożycie czekolady! Jestem absolutnym czekolado-maniakiem! To zło w czystej postaci...a jakie pyszne! To mój największy grzech żywieniowy!
  • schudnąć. I to nie mało i to nie dużo, bo 4-6kg, w zależności na której wadze ciało ważone. Jak wcisnę się z powrotem w spodnie to znaczy, że dość. Kiedy włosy z głowy leci, zrzucanie kg nie jest łatwe, bo za kilogramami włos lecieć lubi
  • prawo jazdy. To już nadszedł ten czas, kiedy prawko musi być zrobione.  Ja się zaliczam do tych których się wozi, ot taka hrabianka, ale teraz to już mus, bo kariera zawodowa zależeć od tego będzie. Boję się tylko stresu, bo stres wiadomo, wrogiem dla włosów
  • fitness, joga, siłownia...zbiorowe wyginanie ciała. Jak byłam młodsza, mówiłam do samej siebie: masz jeszcze czas na takie rzeczy. Właśnie czas się skończył.
  • jak zrobię prawko, chcę języki szkolić:) 
  • i punkt który na szczycie znaleźć się powinien: pracować nad sobą. Określić priorytety, cele i dążyć do ich realizacji
No i co? I tak większość kręci się wokół włosów.

Wydaje mi się, że zrobienie sobie takiego planu jest pomocne. Oczywiście nie szaleć, czasami wystarczą 2-3 rzeczy które są dla nas najważniejsze, a jeśli uda nam się je zrealizować, będziemy miały dziką satysfakcję, że podołałyśmy zadaniu. Samoocena idzie w górę:)

niedziela, 23 grudnia 2012

Świątecznie:)

Wszystkim życzę Wesołych i Spokojnych Świąt, żeby były takie jakie je sobie wymarzycie. Odpoczywajcie dużo, to czas kiedy trzeba się oderwać od wszystkiego i zapomnieć o dniu codziennym. Ja mam zamiar właśnie tak zrobić:) Będę robiła wielkie NIC, o niczym nie myślała i starała cieszyć się "rodzinną atmosferą Świąt". Liczę, że tak będzie:)  Za kilka godzin wyprawa na PKP a później dłuuuuuuga droga do domu rodzinnego:)

Wesołych  Świąt:)

czwartek, 20 grudnia 2012

Zima zła

To jeden z tych dni, kiedy jest gorzej. Pewnie nie powinnam się tym przejmować skoro jutro Koniec Świata, ale jednak...

Ostatnimi czasy pracowałam w domu. Myłam sobie włosy rano, schły same. Czasami gdzieś musiałam wyskoczyć, ale były takie dni, że robiłam tylko kurs "po bułki" do sklepu na rogu. Ponieważ mam ciepłe mieszkanie, więc nigdy nie jest rozkręcany grzejnik. Naprawdę było lepiej. Zdarzały się dni, że może mi wypadło 5 włosów!

Dzisiaj pojechałam do pracy. Zimno, więc czapka. Myłam włosy wczoraj wieczorem. Jak dojechałam na miejsce i ją ściągnęłam, to:

  • moje włosy były już na czubku przetłuszczone (!!!)
  • naelektryzowane
  • i praktycznie całkowicie wyprostowane (naturalnie się na końcach wywijają)
Posiedziałam kilka godzin (zimno więc grzejniki poodkręcane na full). W połowie dnia głowa zaczęła już swędzieć. Przy skórze tłusto, włosy suche, naelektryzowane. Właściwie leciały same! Załamałam się totalnie:(

Wróciłam do domu. Umyłam głowę, co zrobić. Znowu sitko włosów. 

Na przetłuszczanie, bo to ono jest sprawcą złego, nie mam za bardzo pomysłu. Na razie wiem jedno:
  • nie wolno przetrzymywać, jeśli jest taka potrzeba, należy myć głowę codziennie. Nie powiem, skóra się przez to przetłuszcza szybciej, ale jednak jeśli ujścia mieszków są zaczopowane to włosów leci więcej. W przypadku łojotoku metoda na przetrzymanie się nie sprawdza (aczkolwiek mówię za siebie). Najlepszym rozwiązaniem byłoby myć włosy rano... i jeszcze żeby schły same. Co prawda nie mam włosów nisko porowatych, ale mimo wszystko 2-3h schnięcia to zdecydowanie za długo. Po Nowym Roku będę miała suszarkę z chłodnym nawiewem, będę testować poranne mycie:) Nie, nie prezent ;) 
  • uwielbiam czapki, bo nie cierpię marznąć. Moja tolerancja na zimno jest bardzo niska. Zawsze jestem okutana od stóp do głów. Ale od jutra kaptur! Wygląda na to, że wystarczy pół godziny, żeby moja skóra zaprotestowała. Nie jestem zmotoryzowana, więc przy dużych mrozach się to pewnie nie uda, ale póki jest jeszcze temperatura bliska 0 stopni można spróbować.
Jeśli znacie sposób jak sobie poradzić z przetłuszczaniem skóry wywołanym czapka i ogrzewaniem, dajcie znać. Będę wdzięczna za każdą poradę:)

środa, 19 grudnia 2012

Wyniki badań cz.1

Odebrałam część wyników badań które robiłam w zeszłym tygodniu, ale póki co wiem niewiele więcej niż wiedziałam. 
Wyniki hormonów tylko częściowo, ponieważ na niektóre czeka się 2 tygodnie, a to co już mam nie daje mi pełnego obrazu. Niby jakaś nierównowaga jest...ale, nie musi ona nic oznaczać. To tyle co sama wystudiowałam ;)

Oprócz hormonów badałam również ferrytynę. Zrobiłam tylko jeden błąd: nie zbadałam sobie jednocześnie żelaza. A jednak dobrze mieć porównanie. Błędnie uznałam, że wyniki sprzed pół roku wystarczą. Otóż nie.
Dla tych co nie wiedzą: niski poziom żelaza jest jedną z częstszych przyczyn wypadania włosów, dlatego kiedy pojawi się ten problem warto zrobić badania również pod tym kątem.


  • badanie poziomu żelaza: pokazuje  stan obecny żelaza we krwi, czyli ile żelaza dostarczamy sobie z pokarmem
  • badanie poziomu ferrytyny: pokazuje żelazo które zostało zmagazynowane i jest wykorzystywane w komórkach
U mnie wygląda to tak, że żelazo jest na dobrym poziomie, powyżej połowy normy, natomiast ferrytyna jest tuż przy dolnej granicy.
To co znalazłam odnośnie takich proporcji to, że owszem moja dieta jest bogata w żelazo, ale go nie wchłaniam. Natomiast jedna z Wizażanek napisała mi, że dopóki ferrytynę mam w graniach normy, to jest dobrze, a przynajmniej na tyle, że nie jest to przyczyną wypadania włosów. Zrobię test, "podjem" trochę żelaza i powtórzę badanie za 3 miesiące. Oczywiście z żelazem też trzeba uważać, bo jego nadmiar szkodzi. Mi myślę, że to nie grozi, bo co miesiąc całkiem sporo żelaza mi ubywa ;)

Do kompletu badań można dorzucić jeszcze badanie TIBC (całkowita zdolność wiązania żelaza), która dokładniej pokazuje wewnątrzustrojową gospodarkę żelazem. 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Odrost

Przy każdym Podsumowaniu tygodnia pisałam, że nie widzę u siebie odrostu. Aż do...No właśnie. Jakiś tydzień temu szykowałam się na popołudniowe wyjście (to ważne, bo rano zaspana nic nie wiedzę, wieczorem podobnie), patrzę w lustro, a tu aureola włosów nad moją głową. Przyglądam się...no są! Małe, liche, ale są! I jest ich sporo. Nie muszę chyba dodawać jak wielka była moja radość z odkrycia!


Nie zauważyłam jednak żadnych nowych włosów w miejscu gdzie mam największe przerzedzenie. 
Część z tych włosów to nieposkromione "staruszki", ale dużo szumu robią też maluchy. 
P.S. Moje pierwsze łazienkowe zdjęcie:D

Jak to się stało? Skąd one? 
Głównym podejrzanym o dziwo nie jest Loxon, a wcierka którą dostałam na ostatniej wizycie od dermatologa. Pisałam o niej TU i TU. Dlaczego akurat ta wcierka? Znalazłam na jakimś forum, że osoby które ją stosowały już po 3 tygodniach zauważyły odrost. I czasowo by się zgadzało, bo ja ją używam od początku listopada, a włoski maja ok. 1-1,5 cm. Natomiast pierwszy odrost po Loxonie pojawia się najwcześniej po 4 miesiącach (wg producenta), a ja stosuję go dopiero 3 miesiące. 

Moja wcierka ma dość ubogi skład. W trakcie poszukiwań natknęłam się na bardziej rozbudowane receptury. O jednej z nich opowiada Paulina.

  • ja swojej mikstury mam jeszcze przynajmniej pół butelki, ale to tylko dlatego, że używam jej co drugi dzień, na zmianę z Loxonem. 
  • moja w odróżnieniu od tej o której mówi Paulina, nie powoduje przetłuszczania się włosów
  • wcierkę również aplikuję zakraplaczem, właściwie to jedyny sensowny sposób
  • nie wcieram gołą ręką, zawsze mam rękawiczkę. Praktycznie zawsze mam podrażnioną skórę na rękach, a na wcierkę trzeba uważać, ponieważ jeden ze składników to trucizna
  • zostawia plamy! Jeśli się dobrze jej nie wetrze, zostają takie rude placki. Natomiast bez problemu można je usunąć wacikiem nasączonym wodą. Niestety jeśli wcierka kapnie np. na pralkę, umywalkę...plamy mogą nie zejść! Tutaj trzeba uważać. Ja tak załatwiłam pralkę u siebie w mieszkaniu i umywalkę u rodziców, aczkolwiek z umywalki w miarę udało mi się ją usunąć. Plama powstaje momentalnie, szybkie starcie nic nie zmieni.
Mam nadzieję, że "dziura" też mi zarośnie, aczkolwiek liczę się z tym, że tam to może być już ugór. To miejsce mam przerzedzone od bardzo dawna. Prześwit miałam tam już, zanim zaczęła się moja historia z wypadaniem 4 lata temu (ho,ho, na wiosnę będzie 5 lat!).

czwartek, 13 grudnia 2012

Badania hormonów

Od jakiegoś czasu planowałam sobie zrobić badania hormonalne i...UDAŁO SIĘ! Poszłam dzisiaj rano do przychodni, krew zabrali, wyniki częściowo jutro, reszta za 2 tygodnie, co w praktyce wyjdzie pewnie po Nowym Roku. Niestety nie zrobiłam wszystkich których chciałam, ponieważ "wypadły" mi w tym miesiącu inne rzeczy (ząb!ale to dosłownie) i finansowo bym tego nie udźwignęła. 

     Badania które zrobiłam (zlecone przez lekarza):


  • LH (lutropina)
  • FSH (folitropina)
  • testosteron
  • DHEA-S
  • SHBG (globulina wiążąca hormony)
Badania zasugerowane przez dziewczyny z wątku o wypadających włosach. Wielkie podziękowania w tym miejscu przede wszystkim dla Nombre, która ma do mnie anielską cierpliwość. Niestety temat hormonów jest dla mnie wciąż czarną magią i zawsze mam stado pytań:

  • androstendion
  • ferrytyna
oraz

     Badania których nie wykonałam:

  • prolaktyna
  • progesteron (ale jego w innym dniu cyklu, natomiast w tym miesiącu i tak nie będzie to już możliwe)
  • ft3, ft4

Część tych badań miałam robionych 2 lata temu w szpitalu, natomiast w zupełnie innym dniu cyklu. Te badania robi się pomiędzy 3-5 dniem cyklu (zlecił mi tak ginekolog), natomiast czytałam i o innych wskazaniach. Poprzednio miałam robione je w 8 dniu  i wydawało mi się, że nie wyjdą prawidłowo. Natomiast później doczytałam, że w tym dniu również się bada. Najczęściej jednak pojawia się przedział 3-5 dzień i myślę, że lepiej się tego trzymać, tym bardziej jeśli badania wykonujemy na koszt własny. 

Niektórzy dostają skierowanie na takie badania do szpitala i wtedy są one nieodpłatne. Nie wiem jak uzyskać od lekarza skierowanie, więc z mojej strony nie będzie podpowiedzi. 2 lata temu do szpitala przyjęła mnie moja dermatolog, ale prawda jest taka, że leczyłam się u niej prywatnie...Tych wyników wtedy właściwie nikt nie oglądał, tylko inny dermatolog który mnie wtedy w szpitalu przyjmował. Nie wpadłam  na to, żeby pokazać je mojemu ginekologowi, no bo skoro wszystko na swoim miejscu, to jaki sens. Zresztą ginekolog nawet teraz nie widzi potrzeby, żeby mnie badać pod katem wypadających włosów. Na pytanie o jakiegoś dobrego endokrynologa usłyszałam: on Pani nie pomoże. To nie jest problem dla ginekologa czy endokrynologa, tylko dla dermatologa. A dermatolodzy (oboje do których chodzę) uznali, że wizyta u endo nie jest złym pomysłem. Może on coś więcej wywnioskuje. 

Tak czy inaczej, do endokrynologa się wybieram. Taki jest plan :)

środa, 12 grudnia 2012

Polytar ( krótko o szamponie który przeszedł do historii)

Na ostatniej wizycie dermatolog polecił mi szampon POLYTAR. Dla niewtajemniczonych, to szampon leczniczy który stosuje się w leczeniu zaburzeń owłosionej skóry głowy takich jak:
  • łuszczyca
  • łupież 
  • łojotok
  • wyprysk
  • świąd
Najbardziej charakterystyczną jego cechą jest jego "specyficzny" zapach...który w naszej pamięci zostanie na zawsze;)  Stosowałam 4 lata temu kiedy miałam zapalenie skóry. Nie wiem czy pomógł. Wtedy nic mi nie pomagało i cierpiałam strasznie. Teraz kiedy moja skóra wykazuje większą stabilność (aczkolwiek małą tolerancję), pomyślałam, że spróbuję.

...tylko, ŻE NIGDZIE GO NIE MOŻNA GO DOSTAĆ!


Po nastu dniach poszukiwań, zaangażowania wszystkich w około, poddałam się. Aż tu nagle dzwoni do mnie moja mama z drugiego krańca Polski i mówi mi, że w jednej z aptek się uchował, w wersji Polytar Liquid (różni się podobno od wersji podstawowej tylko brakiem cynku w składzie),

Byłam na początku listopada w domu, więc zabrałam. Nie dawało mi tylko spokoju, dlaczego go nie można nigdzie dostać. W aptece, też nie uzyskałam odpowiedzi, po prostu nie ma w hurtowni. Pogrzebałam, popytałam: został wycofany

Jednak jak TAKI szampon zostaje wycofany, to musi być coś na rzeczy. I się dowiedziałam. Cala kłótnia jest nie o sam szampon, a o jego składnik, dziegieć:

  • "Preparaty dziegciowe zawierają w składzie Oleum Lithanthracis (synonimy: Pix Lithanthracis, Pyroleum Lithanthracis, maź pogazowa),  czyli produkt powstały w trakcie suchej destylacji węgla kamiennego. Innymi słowy jest to smoła z węgla kamiennego. Pod względem chemicznym jest to mieszanina związków fenolowych, naftenów, antracenów, parafin lekkich i ksylenoli. Ma postać gęstej mazi barwy ciemnobrunatnej, rozpuszczalnej w eterze, nafcie, chloroformach i olejach. Częściowo rozpuszcza się w spirytusie. Związki te ulegają utlenianiu kosztem tlenu zawartego w tkankach (odbierają tlen z tkanek). Działają więc redukująco na tkanki. Posiadają właściwości odkażające (krezole), złuszczające, przeciwpasożytnicze, przeciwzapalne, przeciwświądowe. Związki fenolowe ulegają wchłonięciu z powierzchni skóry do krwi i w związku z tym działają ogólnie. Są metabolizowane w wątrobie i nerkach do związków toksycznych. W razie nadmiernego stosowania powodują uszkodzenie narządów miąższowych i układu nerwowego. U dzieci mogą spowodować ostre zatrucie i śmierć. Preparaty dziegciowe zawierają związki chemiczne fotouczulające, co jest wykorzystywane w metodzie Goeckerman’a leczenia łuszczycy. Dodatkowo podaje się wówczas metotrexate, który hamuje reakcje autoimmunologiczne towarzyszące łuszczycy. Przewlekle stosowane preparaty dziegciowe na skórę wywołują zapalenie mieszków włosowych, gruczołów apokrynowych, podrażnienie naskórka, wyprysk, a nawet zmiany trądzikowe (trądzik antracenowy, trądzik smołowy, trądzik dziegciowy) wyjątkowo oporne na leczenie. Niektóre osoby wykazują nadwrażliwość na składniki dziegciu, co objawia się ostrymi zmianami zapalnymi skóry. Preparaty dziegciowe działają teratogennie (nie stosować w okresie ciąży), zawierają również znane (klasyczne) składniki rakotwórcze (kancerogenne), dlatego przewlekle ich stosowanie nie jest zalecane. Składniki dziegciu przenikają do mleka matki, dlatego też nie wolno ich stosować w czasie laktacji. Preparaty dziegciowe powinno się używać 3 razy w tygodniu (co 2 dni), kilkakrotnie. Jeżeli zmiany chorobowe nie zanikają pomimo kilkukrotnego zastosowania należy preparaty dziegciowe zastąpić inną grupą leków. Z tego względu, że dziegieć działa rakotwórczo nie należy nim smarować okolice narządów płciowych oraz pachwiny, gdzie skóra jest podatna na tego typu zmiany (zwłaszcza moszna, odbyt i wargi sromowe, małżowiny uszne)." * źródło

  • Słabo oczyszczone dziegcie węglowe zawierają wiele kancerogennych (rakotwórczych) składników, przez co zastosowanie tej grupy substancji leczniczych zmniejszyło się i zostało ograniczone.* źródło


Doczytałam, że tyczy się to dziegci słabo oczyszczonych, niewiadomego pochodzenia. Teraz mam dylemat, bo nie wiem czy stosować. Użyłam raz, zanim doszukałam się tych informacji, ale co można powiedzieć po jednorazowym zastosowaniu. Praktycznie nic:
  • skóra była oczyszczona dobrze, jak to po "zdzieraczu"
  • włosy były uniesione u nasady, a nie wszystkie szampony dają taki efekt
  • przetłuściły mi się tak samo szybko jak po użyciu każdego innego silniejszego szamponu

Stosować, nie stosować? Oto jest pytanie.

W zamian ofiarowano społeczeństwu dziegieć brzozowy, który pochodzi z suchej destylacji kory, gałęzi , drewna brzozy. W trakcie pisania posta zauważyłam, że Meds dodała notkę własnie o szamponie z  dziegciem brzozowym (KLIK). Przyznaję, nie wiedziałam o jego istnieniu! Zdecydowanie pojawi się na mojej półce, jak tylko rozsądzę kwestię, czy stosować jego brata.

Wracając do Polytaru:
Zastanowił mnie tylko jeden fakt: zlecił mi go dermatolog, a podobno produkty które w składzie mają dziegieć są wycofywane już od dłuższego czas: z cyklu 2-3 lata, a nie kilka miesięcy. Wiem, że dermatolodzy bardzo rozpaczają nad faktem, że znikają te preparaty z rynku, ponieważ były one skuteczne i pomogły wielu osobom. Tym bardziej wydaje mi się , że tak istotna kwestia nie powinna była umknąć lekarzowi!?

niedziela, 9 grudnia 2012

Grzebyczek

Odkąd zaczęłam bardziej interesować się włosomaniactwem, ale takim szeroko-pojętym, a nie tylko takim w moim wydaniu, odkryłam wiele rzeczy o których istnieniu w ogóle nie zdawałam sobie sprawy. Jedną z takich rzeczy była szczotka tangle-teezer. Od momentu kiedy zobaczyłam na jakimś filmiku na You Tube, jak dziewczyna jednym ruchem ręki rozczesuje poplątane długie włosy - stał się moim must have.

Ale...cena! Uznałam, że tyle za szczotkę to ja nie dam, w momencie kiedy odkładam pieniądze, na diagnostykę i lekarzy. 

Buszując po blogach innych włosomaniaczek, ale nie tylko, bo i w samej sieci, natrafiłam na informację, że TT owszem jest bardzo dobra szczotką, ale jeśli ktoś ma problem z wypadającymi włosami to nie jest produkt dla niego. Ponieważ informacja ta pojawiała się w kilku miejscach uznałam, że w plotce coś może być. 

Odmianę jakąś musiałam wprowadzić. Mój stary plastikowy grzebień zdecydowanie mnie nie zachwycał, tym bardziej, że plastik wiadomo, może mieć jakieś zadziory i nierówności, które są w stanie uszkodzić włos. No i po grzebieniach plastikowych bardziej elektryzują się włosy. Jeśli więc nie szczotka TT, to może chociaż lepszy grzebień. Drewniany! Wiem, że pewnie dla większości posiadanie drewnianego grzebienia jest czymś oczywistym, normalnym i jak można inaczej;)

Gdzie upolować drewniany grzebień i nie zbankrutować. Hmmm, okazało się to wcale nie takie łatwe! Nie powiem, nie prowadziłam poszukiwań na szeroko zakrojoną skalę, ale kilka drogerii przeszłam i nic....Drewniana szczotka, a i owszem, ale nie grzebień. Aż do tak wytrwałych nie należę. Poszłam na łatwiznę i udałam się do The Body Shop, po grzebień który mają już chyba wszyscy!

Szukam, szukam...nie ma:( Podchodzę do szeroko uśmiechniętej Pani i pytam: czy jest grzebyczek? Pani na to, że: nie ma, nie przyszły, będą może za tydzień. Przyszłam więc w następnym tygodniu, był. Pochwyciłam i podeszłam do kasy i mówię: tylko grzebyczek. A Pani do mnie: no, i doczekała się Pani. Yyyyy. ZONK. Jakim cudem kobieta mnie pamięta? Ani tam nie bywam, ani nie jestem jakaś charakterystyczna, zielone czoło, dodatkowe oko. Zapytałam, bo ciekawość mi spokoju nie dawała. Pamiętam, że w zeszłym tygodniu Pani była i szukała grzebyczka. Chyba, jak na taką starą babę, za dużo we mnie infantylności;)


Grzebień od TBS:
cena: 19,00 zł

  • w pierwszym momencie doznałam szoku. Miałam wrażenie jakbym czesała się grabiami! Jakby ten mały grzebień, był za duży w stosunku do ilości moich włosów.
  • nie mogłam się nim uczesać, a właściwie rozczesać włosów. Cały czas wyglądały, jakby były skołtunione. Im dłużej czesałam, tym bardziej się elektryzowały
  • wydzielić przedziałek pod wcierki było bardzo niewygodnie, ponieważ zęby jak widać są dość grube na końcach, ale z drugiej strony uznałam, że w tym celu jednak lepiej wykorzystywać coś co bardziej może iść na stracenie, ponieważ moje wcierki farbują...na amen.

  • po tygodniu użytkowania zmieniłam o nim zdanie. Już nie uważam, że są to grabie, mało tego, jest mi się nim dużo wygodniej uczesać niż jego plastikowym poprzednikiem
  • zmieniłam trochę sposób czesania się/rozczesywania włosów. Wcześniej rozczesywałam je w dół, teraz robię to do tyłu.   W ten sposób są lepiej rozczesane i przede wszystkim rozdzielone,  nie wyglądają jakbym nadal miała je poplątane 
  • czesząc je do do tyłu, mniej mi się elektryzują
  • nie wiem czy mniej wyszarpuje włosów niż jego poprzednik, wydaje mi się, że tak, ale też istnieje duże prawdopodobieństwo, że włosy mi spadają na podłogę (tego nie jestem w stanie zarejestrować), ponieważ  nie owijają się wokół zębów. Przy plastikowym, oplatały one po prostu zęby i zostawały na nich.
  • kiedyś przeczytałam, że drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami jest dedykowany do włosów kręconych. Ja mam proste z tendencją do wywijania się (ale nie są to fale). Swoją drogą do jakiej grupy zaklasyfikować włosy które nie są proste i nie falowane?
  • jak na taki mały kawałek drewna uważam, że 19,00zł to za dużo. Ale to moje subiektywne zdanie. 

Jakby ktoś jednak chciał mi dać pod choinkę szczotkę TT to z przyjemnością przetestuję i powiem, czy faktycznie wyrywa włosy. Sama się chyba póki co nie zdecyduję na taki zakup. 

czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołajkowe prezenty:D

Mikołajkowo wszystkich dzisiaj ściskam :*


Blogosferę dzisiaj ewidentnie opanował Mikołaj;) Prezenty, prezenty! Myślałam, że mnie ominął. Koleżanka stwierdziła, że pewnie dlatego, że siedzę cały dzień w domu i nie miał kiedy podrzucić prezentu! No, ale nawet czekolady? Chociaż to może i dobrze, jak już postanowiłam, ze idę na czekoladowy odwyk, lepiej żeby mnie nic nie kusiło:)

Ale nie... mój prezent nie jest materialny i chyba przez to wspanialszy. Zrobiły mi go dzisiaj moje włosy: podczas mycia i czesania wypadł mi ...1 włos!!! Nie wiem kiedy miałam taki wynik, moja pamięć tak daaaaaaaleko nie sięga:)

Nie wiem czy to jednorazowy prezent, kilkudniowy, a może długoterminowy? Dzisiaj będę się nim cieszyć:)

Życzę wam, żeby Mikołaj (jeśli jeszcze nie przyszedł) przyniósł wam taki prezent z którego będziecie baaaaardzo zadowolone i na który czekałyście:) 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Wicherek

Dzisiaj chciałam się poskarżyć! A co!

Pewnie część z was słyszała, a niektóre z was nawet są posiadaczkami "wicherka". Te które wicherek posiadają wiedzą, że jest on w dość znaczący sposób w stanie utrudnić "włosowe życie". Ja swój wicherek posiadam z przodu. Mało tego, sterczy w górę ponad linię włosów. Jest to o tyle utrudnienie, ponieważ nie ma opcji, żebym zmieniła miejsce przedziałka. Słyszałam kiedyś, że dobrze jest to robić, bo włosy są wtedy bardziej uniesione i nie widać tak przerzedzenia. U mnie akurat ta teoria nie wiem czy by się sprawdziła, bo mam mniej włosy właśnie po stronie po której nigdy przedziałka nie robię. Ale tak czy inaczej, nie mam szans tego na własnych włosach przetestować.

Nigdy nie mogłam mieć grzywki. Wyglądałam po prostu jak Mo-Do, bo mi się ta grzywka cały czas rozdzielała. Swoją drogą, że trafiałam na takich genialnych fryzjerów, którzy na moich lichych włosach robili  mi grzywkę tylko z  "przedniego rzędu". Pogratulować! Ostatnio udało mi się trafić do bardziej kompetentnej osoby i ona mi powiedziała, że najlepiej przy grzywce jest taki wicherek po prostu zgolić. Brzmi z sensem. Wiem, ze niektórzy katują swoje wicherki piankami, lakierami, spinkami, a nawet  się na nich dopuszczają trwałej. Ja trwałej nie próbowałam, ale pozostałe metody a i owszem:( Mój wicherek jest niezniszczalny! 


Czesałam się dzisiaj rano. Patrzę, co mi tak sterczy cały czas z boku i nie mogę tego uklepać...NOWY WICHEREK! Jak stoję tak myślałam, że padnę na twarz. Byłam pewna, że człowiek się rodzi z tym "dobrodziejstwem", a tu normalnie zaraza się przenosi drogą grzebieniową? Niestety istnieje jeszcze opcja, że w swojej ignorancji po prostu go nie zauważyłam, a teraz kiedy jest mniej włosów najzwyczajniej w świecie, niczym nie blokowany, się wyłonił. Wicherki są oddalone od siebie o jakieś 3 cm, ale jakby tak dokładniej przejechać po nich ręką, to mam wrażenie, że są ze sobą połączone! Toż to inwazja!

Posiadacie na swoich czuprynach takie zbuntowane osobistości? :D

niedziela, 2 grudnia 2012

Olej lniany

Od momentu kiedy zaczęły wypadać mi włosy, zaczęłam również zwracać uwagę na to, jakich kosmetyków używam do pielęgnacji, oraz na to jak wygląda moja dieta. Mimo, że w przeciągu tych ponad czterech lat zmieniała się ona diametralnie, nadal wiem, że ma wiele braków.

Kilka dni temu wprowadziłam do niej olej lniany. Nie wzięło się to oczywiście znikąd. Trycholog u której byłam na wizycie 4 miesiące temu (ależ ten czas leci), zasugerowała mi, że powinnam go spożywać. Jak widać zbierałam się dłuuugo. Parę dni temu odkryłam, że na moim osiedlu otworzyli sklep zielarski. Całkiem realne, że był tam wcześniej,  a ja o tym nie wiedziałam. Jak tylko dokonałam odkrycia, ruszyłam na łowy.



Mały wstęp o niezbędnych kwasach tłuszczowych. Ja do tej pory fakt ich istnienia ignorowałam, niestety błędnie, bo jak się okazuje one również mają duże znaczenie w życiu włosa.

Niezbędne kwasy tłuszczowe ( EFA, essential fatty acids), czyli nasz skrót NNKT (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe), witamina F. Są to kwasy tzw. niezbędne, czyli takie które nie mogą być syntetyzowane w organizmie człowieka i muszą mu być dostarczane wraz z pokarmem. Do  najważniejszych EFA zaliczamy kwasy:
  • linolowy (omega 6)
  • linolenowy (omega-3) 

Objawy mniej poważnych niedoborów:
  • suchość i łamliwość włosów, ich wypadanie
  • suchość skóry (także na głowie), złuszczanie, swędzenie, łuszczyca
Objawy zaawansowanych niedoborów:
  • zmieszanie
  • zmęczenie
  • osłabienie ciała
  • siniaki
  • ból i pieczenie stawów
Jednym z objawów niedoborów to opuchlizna gruczołów łojowych, która wzmaga nadmierne wydzielanie się łoju. W efekcie doprowadza to do zatkania się mieszków włosowych, niedożywienia korzeni włosów i zwiększenia się poziomu 5-alfa reduktazy (5AR), która przetwarza testosteron w DHT, ogranicza rozszerzanie się naczyń i zwiększa wypadanie włosów.

Występowanie (suplement):
  • tłuszcze zwierząt wodnych i oleje roślinne (suplementy w postaci oleju z kiełków pszenicy, z wiesiołka, nasion lnu bądź z wątroby dorsza, którego jednak należy unikać, aby nie przedawkować witaminy A i D)
Dawkowanie :
  • (olej z wiesiołka i nasion lnu) normalna dawka to łyżka stołowa każdego z nich raz dziennie, ale aby wspomóc włosy oraz ich odbudowę, ilość te należy zwiększyć do 2 łyżek dziennie każdego z nich
  • (inne dawkowanie oleju z nasion lnu) przyjmuje się również spożycie 1g oleju na każdy kg ciała (łyżka stołowa to 10g oleju), ale lepiej jest przyjąć 4 łyżki przez pierwsze 3 miesiące, a później 2-4 łyżki
Ważne:
  • kwasy te potrzebują wspomagania w postaci witamin i minerałów, aby mogły być odpowiednio wykorzystane przez organizm. Najlepiej jest dodatkowo przyjmować dobry suplement, który będzie w składzie zawierał: biotynę, niacynę, witaminę B6, C, E oraz cynk
  • przeciwko EFA działają tłuszcze nasycone które znajdują się w produktach pochodzenia roślinnego i zwierzęcego (np. wołowina, wieprzowina, jagnięcina, kurczaki, śmietana, masło, olej kokosowy), należy więc unikać przyjmowania tych suplementów w trakcie posiłku przygotowanego z udziałem takich tłuszczów
  • również wielonienasycone kwasy tłuszczowe w utwardzonych tłuszczach roślinnych (margaryna, potrawy smażone na głębokim tłuszczu), a także gotowanie na olejach roślinnych, gotowych tłuszczach i tłuszczach zwierzęcych również zmniejszają skuteczność przyjmowania EFA
  • tłuszcze jednonienasycone (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, orzechy laskowe, słonina) nie reagują z EFA
czyli najlepiej popijać na czczo i nie trzeba się zastanawiać:)

wracając do samego Oleju lnianego:


Olej lniany  ma bardzo korzystny wpływ nie tylko na włosy, ale to na nich najbardziej się skupię.

  • zawiera 90% nienasyconych kwasów tłuszczowych
  • jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, powyżej 50%
  • ma bardzo dobre proporcje pomiędzy kwasem omega 3, a kwasem omega 6 , który również występuje w oleju lnianym (jest to ważne, ponieważ w naszej diecie przeważa kwas omega 6, którego nadmiar prowadzi do wielu chorób) 
  • przyczynia się do zdrowego wzrostu włosa (niski poziom kwasu omega 3 może powodować, że włosy będą suche i matowe
  • lignany zawarte w oleju lniany hamują aktywność 5-alfa-reduktazy, enzymu pod którego wpływem dochodzi do przemiany testosteronu w dihydrotestosteron
  • kwas linolenowy wpływa na płynność łoju skórnego i jego równomierne rozprowadzenie na powierzchni naskórka, dzięki czemu ujścia gruczołów łojowych nie są zaczopowane, powstaje mniej zaskórników
  • utrzymuje odpowiednie nawilżenie skóry
  • wzmacnia paznokcie 
  • omega 3, zmniejsza suchość skóry po jej nadmiernej ekspozycji na słońce
  • zmniejsza suchość i łuszczenie się skóry
Istotne informacje:
  • olej lniany powinien być nieoczyszczony, tłoczony na zimno z odmian wysokolinolenowych (ponieważ w czasie oczyszczania utleniają się kwasy omega 3, a wartość lignanów spada)
  • można spożywać sam na czczo
  • najlepiej jest przyswajalny w postaci emulsji połączony z produktami wysokobiałkowymi, ponieważ oleje rozpuszczają się w białkach (biały ser, jogurt lub torfu). Przepis Dr. Budwiga:  2-8 łyżek stołowych oleju na pół kostki chudego twarogu (125g), można dodać jogurt naturalny.
  • a także do sałatek czy surówek
  • oleju lnianego nie wolno smażyć, jeśli decydujemy się na dodanie go do potraw, to tylko po obróbce cieplnej, bezpośrednio przed spożyciem
  • ze względu na nietrwałość kwasu tłuszczowego z rodziny omega 3, olej lniany nie jest sprzedawany w  sklepach spożywczych, ponieważ pod wpływem światła, powietrza oraz wysokiej temperatury kwasy te ulegają procesowi utlenienia.
  • powinien być przechowywany w lodówce, z daleka od ciepła i światła (zwróćcie uwagę czy olej który kupujecie jest trzymany w lodówce), i po otwarciu może być przechowywany przez około 2 miesiące

  • smak jest znośny, po prostu oleisty, powiedziałabym neutralny, aczkolwiek jego smak zależy od kilku czynników, począwszy od miejsca gdzie jest zbierane ziarno, aż po jego jełczenie. Ponieważ to moja pierwsza butelka, nie miałam okazji porównać
  • kolor, ciemno-żółty (mam wrażenie, że na zdjęciu wyszedł o 1-2 tony jaśniejszy)
  • podobno najlepiej, żeby olej był w butelce z ciemnego szkła, które dodatkowo ochroni go przed światłem
Czy ktoś praktykuje? :D 


źródło:
http://www.handsomemen.pl (niestety odniesienie jest tylko do portalu, ponieważ zrobiłam notatki kilka miesięcy temu, ale nie zapisałam strony)
http://www.wparku.pl/ (z jakichś powodów mam aktualnie problem z wejściem na stronę www)

piątek, 30 listopada 2012

Podsumowanie tygodnia

Ostatni tydzień miałam całkowicie zapchany i mimo, że pojawiałam w blogosferze, to tylko po to, żeby poczytać co piszą dziewczyny. W zeszłym tygodniu zaplanowałam napisać kilka postów o rzeczach, które wprowadziłam do swojego włosowego życia, ale niestety nic mi z tego nie wyszło. Klapa!

Natomiast dzisiaj miałam bardzo przykre zdarzenie i chciałabym o tym wspomnieć przy okazji podsumowania tygodnia.

Napomknęłam  jakiś czas temu, że po wizycie u ginekologa, postanowiłam zrobić sobie badanie hormonów. Plany pokrzyżowała mi moja @, która wypadła chyba w najbardziej niefortunnym momencie w jakim mogła. Przełożyłam więc wszystko na  grudzień. I co się okazało? Parę dni temu wypadła mi plomba. Ok, zdarza się, nawet człowiekowi który co kilka miesięcy biega do dentysty. Mam fobie, więc wolę zapobiegać niż leczyć. Ponieważ miałam strasznie dużo pracy, pomyślałam, że nic się nie stanie jak poczekam 2-3 dni i dopiero pójdę do zębologa. Wstałam dzisiaj rano i...wyplułam ząb. Oczywiście panika 110! Za całe moje życie miałam 2 plomby, a tu ząb mi wypada! Poczekałam tylko do 9:00 i za telefon! Dentystka kochana, bo mnie od razu przyjęła, także o 10:00 byłam już po wizycie.Co się okazało?  Zęba da się uratować, musi być leczony kanałowo. Mało tego, mam jeszcze jakieś 2 inne ubytki, które albo mi się pojawiły w przeciągu tych paru miesięcy, albo mój dentysta do którego zawsze chodziłam ich nie zauważył(???). 

Nie będę pisać ile kosztuje leczenie kanałowe, bo pewnie większość się orientuje. Jeszcze w większym mieście. Do tego inne zęby do leczenia. Za tydzień powinnam zrobić badanie hormonów, które też wyniesie pewnie z 200zł + wizyta u endo. Czy los jest naprawdę, aż tak złośliwy? 

Wyżaliłam się, no!

  • nadal stosuję Loxon 2% raz dziennie, wieczorem co 2 dni, na zmianę z trucizną
  • wcierka od dermatologa (truzina), raz dziennie, wieczorem co 2 dni, na zmianę z Loxonem
  • cynk 1x dziennie
  • witaminy Novophane 2 x dziennie
  • łyżka stołowa oleju lnianego 1 x dziennie, na czczo
  • pestki z dyni, łyżka na czczo 
  • z braku czasu przez ostatnie 2 tygodnie nie stosowałam żadnych płukanek
  • peeling cukrowy, dopiero raz, ale zdecydowanie będę stosować
  • olejek kokosowy, ale tylko na włosy
  • zmieniłam sposób mycia włosów, na OMO + metoda kubeczkowa, moje włosy są na TAK

  • włosy niestety nadal mi się przetłuszczają w takim samym tempie, ale myślę, że to w dużej mierze wina czapki, ponieważ jak dnia jednego jej nie założyłam to wytrzymały dłużej, więc wygląda na to, że nawet taka 1h z czapką na głowie, to dla mojej skóry już za dużo
  • wypadanie (teraz proszę się nie śmiać), zmieniłam sitko w wannie, tak, tak, z trabanta na mercedesa, już nie jest tandetne plastikowe, tylko wypasione metalowe. Zrobiłam tak, ponieważ przy jednym z myć, okazało się, że na sitku włosów po myciu było mniej niż przed myciem. Uznałam, że coś się nie zgadza. No i wyszło szydło z worka! Moje włosy potrafią się przesmyknąć przez zaporę! Co za banda uciekinierów, nie dość, że spierniczają z mojej głowy, to jeszcze z sitka. CIA by ich nie dopadło. Natomiast po wymianie, włosy zatrzymują się tam gdzie powinny...no i widzę, że nie jest tak różowo jak mi się wydawało, ale i tak nie jest dramatycznie
  • w dniu mycia (jeśli myje codziennie), wypada mi ok.30 włosów + 2x czesanie 20 włosów, no i pewnie w ciągu dnia coś wyleci, czasami złapię, czasami nie. Nie wyciągam już ich pasmami.
  • odrost na poziomie "0"
  • czekam aż, moje "magiczne" wcierki zaczną działać, teoretycznie ma to nastąpić po 4 miesiącach, czyli w styczniu

A tak się prezentują aktualnie moje włosy. Wrześniowe zdjęcie jest trochę "oszukane", ponieważ zrobione od razu po wizycie u fryzjera. Mi się tak ładnie włosy naturalnie nie układają, nawet krótkie.

niedziela, 25 listopada 2012

Cukrowy peeling skóry głowy

W ramach akcji Listopad miesiącem Spa dla włosów, postanowiłam, że przetestuję peeling skóry głowy.


Moja skóra jest łojotokowa, chociaż ostatnia wizyta u dermatologa wykluczyła ŁZS. Łojotok który u mnie występuje wynika z łysienia androgenowego. Taka teoria. Zwał jak zwał, zapalenie skóry kiedyś miałam, a jego działanie odczuwam do dziś. Mój skalp stał się nadwrażliwy i reaguje teraz na każda zmianę w sposób wręcz dramatyczny. Przetłuszcza się bardzo szybko, często swędzi i pojawia się na nim warstwa tłustego łupieżu.

Peeling skórze głowy jest potrzebny, ponieważ ją bardzo dobrze oczyszcza. Szampon, nawet ten o działaniu mikro-złuszczjącym  nie jest w stanie tak oczyścić skóry głowy jak peeling. Osoby które mają zdrową skórę, mogą spokojnie wykonywać peeling mechaniczny, natomiast osoby o skórze łojotokowej powinny z niego zrezygnować, na korzyść peelingu enzymatycznego. Peeling enzymatyczny jest łagodniejszy i nakłada się go inaczej na skalp. Przy mechanicznym wykonujemy masaż skóry głowy który pobudza gruczoły łojowe do produkcji sebum, a tego nie chcemy!

Peelingów enzymatycznych na naszym rynku nie ma za wiele, ja kojarzę tylko te które są rozprowadzane przez gabinety trychologiczne, czyli Gestil CareEliokap, Orising. Oczywiście można je kupić samemu zamawiając przez internet. Na pewno warto porównać cenę, ponieważ słyszałam opinię, że te w gabinetach są po prostu droższe. Ja nie potwierdzę i nie zaprzeczę, ponieważ podczas mojej wizyty Pani Trycholog podała mi cenę za cały zestaw, a nie za poszczególne elementy. Natomiast nie jest to jeden produkt, stąd też nie podaję linków. Do problemów skóry głowy dobiera się preparat.

Ja postanowiłam, że jednak przetestuję peeling mechaniczny, tylko będę bardzo delikatna. Uznałam, że nie może mi wyrządzić większej krzywdy niż  maska którą nałożyłam dzień wcześniej.

Opierałam się na przepisie peelingu z użyciem cukru, o którym pisała np. Anwen:

  • 4 łyżeczki cukru + 2 łyżeczki szamponu

Po wymieszaniu powstała taka dość gęsta papka:



Peeling - owanie/ 23.11/ wieczór:
  • zwilżyłam włosy i skórę głowy
  • nałożenie peelingu było dość trudne mimo, że mam krótkie włosy i nie są gęste
  • mam wrażenie, że papka którą przygotowałam była za gęsta, ponieważ miałam problem żeby ją rozprowadzić po skórze na potylicy. Z przodu gdzie włosów mam mniej było mi łatwiej
  • masowałam bardzo delikatnie skupiając się bardziej na skórze z tyły głowy, gdzie mam wrażenie nawarstwia mi się grubsza warstwa łupieżu, ale tam też skóra jest w lepszej kondycji niż z przodu, więc uznałam, że więcej wytrzyma
  • głowy jako tako nie myłam, po skończeniu peelingu zmoczyłam włosy i jeszcze raz delikatnie przejechałam palcami po skórze
  • nie myłam włosów na długości
  • włosków wypadło trochę więcej, ale obwiniałabym za to raczej moje całodzienne drapanie się (maska)
  • po wypłukaniu włosów nie nakładałam już więcej na nie nic (z wiadomych powodów)

Wrażenia:
  • (23.11/ wieczór) skóra faktycznie jest oczyszczona bardziej niż po szamponie "zdzieraczu". Po szamponie mimo wszystko miałam na skórze kuleczki łoju (nie dużo, ale jednak). Po peelingu nie "znalazłam". Włosy były uniesione.
  • (24.11/ następny dzień) skóra czysta, nie swędzi (no czasami lekko, ale to w "moich" granicach), nie wyczuwałam kulek łoju. Niestety ponieważ był to eksperyment, zdecydowanie za często wsadzałam ręce we włosy w celu sprawdzenia, czy jakieś zmiany nie zachodzą ...;) Wiadomo, przyśpieszyło to przetłuszczenie skóry 
  • (24.11/ następny dzień) włosy były lekko oklapnięte, myślę, że mógł tu zawinić jednak brak ich umycia na długości
  • (25.11/ rano) skóra i włosy u nasady już przetłuszczone, nie bardziej niż zazwyczaj, ani nie mniej

Podsumowanie:
  • peeling nie wyrządził mojej skórze krzywdy, a to baaaardzo ważne
  • zadziałał lepiej niż szampon o działaniu mikro-złuszczającym
  • nie spowodował szybszego przetłuszczenia się skóry
  • nie wypadło podczas jego użycia, ani później, aż do następnego mycia, więcej włosów
  • peeling zdecydowanie trafia do mojej włosowej diety:) Liczę, że systematycznie stosowany (planuję używać zamiast szamponów "zdzieraczy", więc tak raz na 1-1,5 tygodnia), oczyści skórę i wcierki które stosuję w celu pobudzenia włosów do wzrostu, będą mogły zadziałać z lepszym efektem.

piątek, 23 listopada 2012

Maska Biovax L'biotica - drugie podejście

Moje włosomaniactwo opiera się przede wszystkim na walce "o" włosy, a nie o ich jakość. Jednak założenie bloga pociągnęło za sobą pewne konsekwencje: czytając blogi innych włosomaniaczek zachciałam mieć ładne włosy. Nie tylko, żeby były, ale też żeby wyglądały. Mam nadzieję, że moja walka o włosy sprawi, że będzie "co" miało wyglądać, ale jestem dobrej myśli. 

Aktualnie mam krótkie włosy (odrośnięty lekko bob), ale kiedy miałam długie niestety nie przedstawiały się zbyt reprezentacyjnie. Oprócz tego, że cienkie, mało, to na dodatek matowe, napuszone i zestrączkowane. Nie były rozdwojone czy zniszczone przez pielęgnację, ale przez codzienne życie: czapka, słońce, wiatr, pasek od torby, kurtka, chusty czy szaliki. Teraz w wersji krótkiej prezentują się uważam zupełnie dobrze. Natomiast końcówki, zwłaszcza z przodu powoli tracą swój blask. 

Ponieważ moja skóra jest bardzo problematyczna i to co u kogoś innego by przeszło bez bólu, u mnie wyrządza spore szkody. Na razie wiem na pewno, że mój skalp niczego nie lubi. To jest po prostu jakiś fenomen na skalę światową, że można aż do tego stopnia strajkować i manifestować swoją odrębność. Ale ok, pomijamy skalp, w końcu mówiłam o końcówkach :)

Kiedyś spróbowałam maski Biovax L'biotica, nałożyłam ją wtedy zarówno na włosy jak i na skórę głowy. Pamiętam tą miękkość włosów:D Niestety działania maseczki nie było. Teraz kiedy wiem już więcej, postanowiłam zrobić do niej drugie podejście.


Tym razem, nie nałożyłam jej po myciu, ale przed, i tylko na włosy. Starałam się omijać skórę, ale wiadomo, że nakładając maseczkę z przodu, gdzie włosy mam jednak przerzedzone, mogło trochę się jej dostać. Potrzymałam 30 minut, po czym zmyłam (myłam dwukrotnie). Nie było już takiego efektu "WOW", ale włoski i tak uważam, że były naprawdę miękkie i lekko uniesione.

Ponieważ maseczka+mycie zastosowałam wczoraj wieczorem, więc dzisiaj moje włosy powinny prezentować się bardzo dobrze. To co moja skóra mi dzisiaj zaserwowała, było dla mnie maksymalnym zaskoczeniem. Od rana tak potwornie mnie swędziała, że myślałam, że zwariuję. Ponieważ pracuję z nową osobą, która nie wie o moich problemach, było dla mnie bardzo krępujące to, że cały czas się drapię. Oczywiście, nie zostało to nie zauważone. W końcu usłyszałam: "Przestań się tak drapać, bo sobie dziurę wydrapiesz". Wstyd!

Oczywiście skóra mnie bolała od tego ciągłego drapania. Próbowałam nałożyć emulsję Emolium, ale tylko pogorszyła ten stan (!!!). Po południu miałam już włosy tak tłuste, że mimo iż było ciepło wracałam do do domu w czapce.

Podczas mycia znowu wyciągnęłam sitko włosów.

Czy w przypadku liniejącej baby z nadwrażliwą skórą głowy, włosomaniacto ma sens, czy powinnam sobie dać spokój i po prostu nosić krótkie włosy, a skupić się tylko na pielęgnacji skalpu?

czwartek, 22 listopada 2012

TAG:)

Zostałam oTAGowana po raz kolejny, tym razem przez Kasię. Dziękuję, jest mi bardzo miło:)


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

1. Jakie trzy rzeczy zabrałabyś na bezludną wyspę?
Książkę,  kubek kawy i czekoladę. Pełnia szczęścia.
2. W jakim filmie i którą rolę chciałabyś zagrać?
Być jak Tomy Lee Jones w "Ściganym";)
3. Która piosenka opisuje Ciebie?
"Chyba".
4. Gdybyś miała grać w zespole, to na czym?
Oj, ja bym tylko stała i ładnie wyglądała, bo słuchu i talentu do muzyki to nie mam :D
5. Co byś zrobiła po wygraniu szóstki w Totka?
Kupiłabym sobie apartament i go urządziła. No i już by mi na nic nie zostało;)
6. Jaki jest Twój wymarzony zawód?
Mój wymarzony zawód to ten w którym pracuję;) Chciałabym tylko, żeby to co robię bardziej się rozwinęło i nabrało większego rozmachu.
7. Gdzie chciałabyś mieszkać?
W mieście pełnym możliwości.
8. Wolisz zimę czy lato?
Wiosnę;)
9. Gdybyś się dowiedziała, że już się więcej nie zestarzejesz, w jakim wieku chciałabyś się zatrzymać?
Chyba 25 lat :) Nie za stara, nie za młoda
10. Jakie jest najciekawsze miejsce, które odwiedziłaś?
Pewien cmentarz a Austrii (nie pamiętam nazwy miejscowości). Wyglądał jak tajemniczy ogród.
11. Książka, którą mogłabyś czytać bez końca.
Roland Topor "Najpiękniejsza para piersi na świecie". 

Nikogo nie obTAGowuję, bo już chyba wszyscy wzięli udział w tej zabawie:) Ale jeśli ktoś ma ochotę to zapraszam TU

środa, 21 listopada 2012

"Inne" zastosowanie odżywek do włosów

Na pewno nie raz każdemu zdążyło się kupić jakiegoś kosmetycznego bubla, który nam zupełnie nie odpowiadał. Ja na szczęście rzadko trafiam na produkty które okazują się kompletnie nie trafione, najczęściej po prostu nie działają tak jak się spodziewałam. Ale w mojej karierze zdarzyło mi się nabyć produkty na które moja skóra (w tych czy innych miejscach), reagowała wręcz alergicznie.  Takim kosmetykom starałam się znaleźć nowy dom, ale w większości przypadków nikt ode mnie ich nie chciał (dlaczego???). Ponieważ nie lubię wyrzucać dobrych rzeczy, lądowały sobie one na półkę i czekały, aż zjawi się ktoś kto je jednak zechce, bądź skończy im się data ważności i wtedy bez wyrzutów sumienia wylądują w koszu. 

Jednym z takich bubli okazała się...uwaga! Przez wszystkich kochana maseczka do włosów WAX. Z perspektywy czasu wiem, że mogłam po prostu spróbować nakładać ją tylko na włosy, a ja zrobiłam tak jak producent pisze, czyli nałożyłam ją również na skórę. Tylko, że ja ją kupiłam, ponieważ z wielu źródeł dochodziły mnie wieści, że zmniejsza ona wypadanie włosów. Nakładana na same włosy raczej wiele by mi w tym temacie nie pomogła. 
Po zastosowaniu efekt był taki, że wyciągałam włosy garściami. Mało tego, skóra mnie swędziała prze-okrutnie! Drugiego podejście do niej nie zrobiłam, za bardzo się bałam. Poszła w odstawkę. Nie wiem ile stała w osamotnieniu(1,5 roku?), przez nikogo nie chciana. Jakiś czas temu pomyślałam, żeby spróbować ponownie, ale mimo, że data ważności dobra, uważałam, że stała za długo otwarta.

Drugim takim produktem okazała się być odżywka do włosów Pantene, którą nie kupiłam absolutnie nawet o tyle, żeby poprawić kondycję włosów, co żeby sobie pomóc w ich rozczesywaniu. Kiedy miałam je jeszcze długie, bardzo mi się plątały i przy czesaniu bardzo dużo ich wytargiwałam. Co się okazało? Tam gdzie włosy na których wcześniej była odżywka dotknęły skóry, tam mnie swędziało. Zaznaczam, że dobrze ją spłukiwałam.
W ten sposób kolejny produkt wylądował na półce.
Co zrobić z odżywką i maseczką której nie można stosować a nikt ich nie chce. Postanowiłam, że wykorzystam je w innym celu. Okazało się, że znakomicie sprawdzają się jako żele do golenia:) Nie podrażniają skóry, ani jeden ani drugi (to dlaczego jak używałam wg przeznaczenia to podrażniały?!!!). W użytkowaniu były tak naprawdę czymś pomiędzy żelem do kąpieli a żelem do golenia. Lepiej sprawdziła się odżywka Pantene ponieważ mniej zapychała maszynkę, WAX jest sporo gęstrzy i ma lekko "klejącą" konsystencję. 

wtorek, 20 listopada 2012

Przyczyny wypadania włosów - pasożyty

Pomyślałam sobie, że skoro sama jestem nie zdiagnozowanym przypadkiem, napiszę o różnych przyczynach wypadania włosów i różnych typach łysienia. Pewnie Ameryki nie odkryję, a osobom którym wypadają włosy temat i tak jest znany. Chciałabym jednak trochę mocniej wejść w przyczyny które mnie osobiście najbardziej dotyczą. Z prostego powodu: o nich wiem najwięcej i na bazie własnego doświadczenia mogę się wypowiedzieć. 

Dzisiaj post mało apetyczny, bo o pasożytach.

Za pierwszym razem kiedy zaczęły mi wypadać włosy, czyli ok.11 lat temu mój pierwszy dermatolog skierował mnie na badanie pod kątem obecności pasożytów. Nie ukrywam, że byłam zdziwiona  bo przecież oprócz wypadający włosów nie odczuwałam kompletnie żadnych dolegliwości. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wynik wyszedł pozytywny. Nie wiem w jaki sposób stałam się posiadaczką takiego towarzystwa, ale całkiem prawdopodobne, że złapałam od mojego psa. Odrobaczany był regularnie, ale nie oszukujmy się, to pies. Dermatolog mi wtedy powiedziała, że mało który lekarz zwraca uwagę na to, że najczęstszą przyczyną wypadania włosów jest obecność pasożytów.

Po tym przypadku badania robiłam sobie profilaktycznie co pół roku przez kilka następnych lat,  raz na jakieś czas dostawałam tabletki (nazwy nie pamiętam) mimo, że wynik miałam ujemny. Dodatkowo robiłam sobie sesje z pitym na czczo piołunem.

Kiedy 4,5 roku temu znowu zaczęły sypać mi się włosy, poszłam do lekarza ogólnego i powiedziałam mu, że chcę skierowanie na badanie pod kątem pasożytów i tabletki. Usłyszałam, że prawie każdy ma pasożyty, więc nie ma sensu się odrobaczać. Ludzie z tym żyją, więc i ja mogę. Zdębiałam. Nie pamiętam z czym wyszłam z jego gabinetu, ale samo podejście lekarza mnie zszokowało i jak widać mocno się wryło w pamięć. Ale historię "o lekarzach" i ich podejściu do tematu każda z nas doskonale zna.

Dlaczego mówię o tym tak off-en mimo, że to temat jednak krępujący, a ja się tu tak publicznie obnażam? Dlatego, że bardzo rzadko spotykam się z tym, żeby jako przyczynę wypadania włosów wymieniano właśnie pasożyty. Po prostu uważam, że warto o tym wiedzieć.

Troszkę mądrości:

  • "Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 80% wszystkich istniejących chorób jest wywołane przez pasożyty, albo są skutkiem życia pasożytów w naszym organizmie."*

  • "Autorzy najnowszych opracowań ustalili, że w organizmach 95% dorosłych ludzi zamieszkuje od jednego do 5 gatunków pasożytów."*

  • "Najgorsze jest to, że pasożyty mogą zamieszkiwać Was przez lata a nawet dziesiątki lat w żaden sposób nie dając o sobie znać. Obecność tych stworzeń w swoim organizmie poczujecie dopiero wówczas, gdy będzie ich już bardzo dużo." *


Ogólne objawy występowania pasożytów:*
  •  problemy ze skóra, (wrażliwa skóra)
  •  podwyższona ilość piegów
  •  różne znamiona na skórze
  •  bóle głowy
  •  wypadanie włosów
  •  wczesne pojawienie się zmarszczek na twarzy
  •  pęknięcia na piętach
  •  rozwarstwiające się i łamliwe paznokcie
  •  zgrzytanie zębami w nocy
  •  zakłócenia snu
  •  nieprawidłowości układu immunologicznego
  •  częste przeziębienia
  •  astma oskrzelowa
  •  zaparcia
  •  biegunka, (luźny stolec)
  •  gazy i wzdęcie
  •  bóle stawów i mięśni
  •  alergia
  •  anemia
  •  utrata apetytu
  •  niska hemoglobina
  •  chroniczne zmęczenie
  •  nerwowość
  •  nadwaga

"Podsumowując  dotychczasowe wywody, można powiedzieć, że objawy obecności pasożytów w naszym organizmie pokrywają się z objawami najpowszechniej występujących dolegliwości. Dlatego też osoby obserwujące u siebie podobne symptomy powinny obowiązkowo wykonywać okresowe oczyszczenie organizmu z pasożytów." * 


Z włosami to jest podobno tak, że w momencie kiedy jest obecna np. glista ludzka, dochodzi do zaburzenia wchłania substancji odżywczych i cierpią na tym również włosy.

Nie będę pisać o sposobach walki z robczycą, bo to temat który powinien poprowadzić lekarz. Skierowanie na badanie również od lekarza. Uważam jednak, że warto się przebadać. Problem jest taki, że jeśli wynik będzie pozytywny to muszą się leczyć wszyscy domownicy, a z tym może być zgrzyt, bo ludzie na ogół mają podejście, że ten problem to na pewno ich nie dotyczy, w końcu  żyjemy w XXI wieku. I co wtedy? Jeśli to jest rodzina, to myślę, że mamy wpływ na nich, a co w momencie kiedy mieszkamy z obcymi osobami? 


Źródło:
http://www.igya.pl
również do poczytania:
http://gronkowiec.eu
i wiele innych...

poniedziałek, 19 listopada 2012

Płukanka octowa

W ramach akcji Listopad miesiącem spa dla włosów postanowiłam, że na pierwszy ogień pójdzie płukanka octowa, którą zresztą już planowałam od dłuższego czasu.


Ponieważ mam ciemne włosy, użyłam octu jabłkowego. Blondynki mogą używać octu winnego z białego wina lub octu winnego cytrynowego. Nie jest wskazany zwykły ocet ponieważ wysusza.


Co daje taka płukanka octowa:

  • niweluje działanie zasady jaką jest szampon bądź mydło. Zakwasza skórę głowy i włosy, czyli przywraca im ich naturalne (kwaśne) pH. Tym samym dokładnie usuwa osad z szamponu/mydła.
  • może się przyczynić do zmniejszenia wypadania włosów ponieważ dostarczone witaminy i minerały które znajdują się w occie (witaminy - A, B1, B2, B6, C, E, minerały - miedź, magnez, potas, krzem, wapń, fosfor, żelazo) oraz kwaśne środowisko sprzyjają szybszemu wzrostowi włosów, a także korzystnie wpływają na ich zdrowie 
  • zmniejsza przetłuszczanie się włosów i nadaje im połysk
Przygotowanie: (przepis jaki ja zastosowałam, ale widziałam różne warianty)
  • do 1l przegotowanej/przefiltrowanej/mineralnej chłodnej wody dodajemy 2 łyżki stołowe octu
  • polewamy nią umyte włosy
  • żeby płukanka dobrze wniknęła, można drugą ręka lekko "potrzepać" włosy 
  • najlepiej jest zostawić płukankę na włosach, ale jeśli komuś zapach przeszkadza można ją po kilkunastu minutach spłukać chłodna wodą (ja nie spłukałam)
Moje wrażenia:
  • obawiałam się, że włosy będą pachniały octem, ale tak było tylko przez chwilę, zapach dość szybko się ulotnił
  • przez jakiś czas czułam lekkie "pieczenie" skóry (nie wiem czy to ocet sam w sobie, czy po prostu jego kontakt z podrapaną skórą, bo przecież cały czas jednak trochę się drapię)
  • nie zauważyłam jakiegoś większego połysku na włosach
  • i niestety, włosy przetłuściły się tak samo szybko jak zawsze
Nie jest to jednak moja ostatnia przygoda z ta płukanką:
  • uważam, że wszystko co ma zadziałać, musi być stosowane regularnie (to jest zasada która się tyczy tak naprawdę chyba wszystkiego)
  • do mycia użyłam szamponu przeciwłojotokowego, po którym jednak włosy przetłuszczają mi się szybciej (o ironio, ale chyba każdy łojotokowiec tego paradoksu doświadczył), więc muszę spróbować płukanki po zwykłym, delikatnym szamponie

sobota, 17 listopada 2012

Emolium, Emulsja na suchą skórę głowy - recenzja

Od momentu kiedy dostałam kilka lat temu zapalenia skóry głowy mimo, że aktualnie jest ona w dobrym stanie, bardzo często odczuwam jej swędzenie. Jest to o tyle uciążliwie, że:

  • drapiąca się kobieta wygląda mało elegancko
  • duuużo szybciej przetłuszczają się włosy
  • po "czochraniu" włosy wychodzą garściami
Przez jakiś czas swędzenie wynikało tylko z dużego łojotoku. Teraz do łojotoku (mam/nie mam) doszło podrażnienie wcierkami na bazie alkoholu które stosuje. Potrzebowałam czegoś, co dobrze ją nawilży. Dziewczyny na Wizażu poleciały mi Emolium - Emulsję na suchą skórę głowy. Ponieważ systematycznie stosuję szampon z tej serii, z którego zresztą jestem bardzo zadowolona pomyślałam, że emulsja może również okaże się odpowiednim dla mnie preparatem... 

...od tego czasu nie ruszam się nigdzie bez niej. 

Emulsja:
  • zamknięta jest w butelce z bardzo wygodnym dozownikiem, który raczej nie powinien sam się otworzyć, a przynajmniej mi się to nie zdarzyło. Jest nieduża, więc ja ją noszę ze sobą
  • ma konsystencję mleczka
  • jest wydajna, wystarczy niewielka ilość 
  • o ile nie nałoży się emulsji za dużo (klik), to nie obciąża włosów i nie skleja ich. Nie wpływa również na ich przetłuszczanie się 
  • nie działa od razu. Trzeba odczekać chwilkę. Jest to ważne o tyle, że może się okazać, że nałożymy preparatu za dużo ponieważ jeszcze będziemy odczuwać swędzenie
  • mi jedna aplikacja wystarcza praktycznie na cały dzień

EMOLIUM, Emulsja nawilżająca na suchą skórę głowy,

dostępność: apteka
cena: ok. 28,00zł
pojemność: 100 ml

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Dicaprylyl Carbonate, Panthenol, Ceteareth-25, Zea Mays Oil, Sodium Hyaluronate, Wheat Amino Acids, Phenoxytehanol, Ethylhexylglycerin, Sodium PCA, Glucose, Urea, Glutamic Acid, Lysine, Allantoin, Lactic Acid, Propylene Glycol, Polyquaternium-37, Propylene Glycol Dicaprylate/ Dicaprate, PPG-1 Trideceth-6, Phytantriol, PEG-8, Tocopherol, Ascorbic Acid, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum.

Producent o emulsji:
Emulsja na suchą skórę głowy Emolium dostarcza substancji zgodnych z fizjologią skóry, które utrzymują prawidłowe nawilżenie.
Dzięki starannie dobranej formule, bogatej w substancje naturalnie występujące w skórze oraz przywracające fizjologiczną równowagę, preparat działa:
  • intensywnie nawilżająco: NMF (2%), hialuronian sodu (1%) oraz kompleks aminokwasów (0,5%) zapewniają prawidłowe nawilżenie skóry, działając na dwa sposoby: wiążą wodę w skórze oraz zapobiegają jej przeznaskórkowej utracie. Ich działanie wzmacnia phytantriol (0,2%)
  • łagodząco: Dekspantenol (2%) łagodzi podrażnienia i stymuluje regenerację komórek skóry.  Phytantriol (0,2%) zwiększa skuteczność wnikania dekspantenolu i aminokwasów oraz poprawia ich efektywność.
  • przeciwświądowo: Trójglicerydy oleju z kukurydzy (1%) działają przeciwświądowo  Zmniejszają podatność skóry na podrażnienia
Nie powoduje przetłuszczania się włosów.

Zastosowanie: nawilżanie i pielęgnacja skóry głowy:
  • suchej i bardzo suche
  • podrażnionej i nadwrażliwej;
  • swędzącej
Zalecana również jako pielęgnacja emoliencyjna przy stosowaniu preparatów wysuszających skórę.

Sposób użycia: 
  • nanieść niewielką ilość emulsji na skórę głowy. Równomiernie rozprowadzić i delikatnie wmasować. Można stosować bezpośrednio po myciu włosów oraz tak często, jak zachodzi potrzeba. Nie spłukiwać.
źródło: ulotka