Odebrałam część wyników badań które robiłam w zeszłym tygodniu, ale póki co wiem niewiele więcej niż wiedziałam.
Wyniki hormonów tylko częściowo, ponieważ na niektóre czeka się 2 tygodnie, a to co już mam nie daje mi pełnego obrazu. Niby jakaś nierównowaga jest...ale, nie musi ona nic oznaczać. To tyle co sama wystudiowałam ;)
Oprócz hormonów badałam również ferrytynę. Zrobiłam tylko jeden błąd: nie zbadałam sobie jednocześnie żelaza. A jednak dobrze mieć porównanie. Błędnie uznałam, że wyniki sprzed pół roku wystarczą. Otóż nie.
Dla tych co nie wiedzą: niski poziom żelaza jest jedną z częstszych przyczyn wypadania włosów, dlatego kiedy pojawi się ten problem warto zrobić badania również pod tym kątem.
- badanie poziomu żelaza: pokazuje stan obecny żelaza we krwi, czyli ile żelaza dostarczamy sobie z pokarmem
- badanie poziomu ferrytyny: pokazuje żelazo które zostało zmagazynowane i jest wykorzystywane w komórkach
U mnie wygląda to tak, że żelazo jest na dobrym poziomie, powyżej połowy normy, natomiast ferrytyna jest tuż przy dolnej granicy.
To co znalazłam odnośnie takich proporcji to, że owszem moja dieta jest bogata w żelazo, ale go nie wchłaniam. Natomiast jedna z Wizażanek napisała mi, że dopóki ferrytynę mam w graniach normy, to jest dobrze, a przynajmniej na tyle, że nie jest to przyczyną wypadania włosów. Zrobię test, "podjem" trochę żelaza i powtórzę badanie za 3 miesiące. Oczywiście z żelazem też trzeba uważać, bo jego nadmiar szkodzi. Mi myślę, że to nie grozi, bo co miesiąc całkiem sporo żelaza mi ubywa ;)
Do kompletu badań można dorzucić jeszcze badanie TIBC (całkowita zdolność wiązania żelaza), która dokładniej pokazuje wewnątrzustrojową gospodarkę żelazem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)