niedziela, 30 grudnia 2012

Postanowienia

Powroty...
Święta, święta i po świętach. U mnie standardowo trochę dłuższe z racji odległości. Zachciało mi się mieszkać na drugim końcu Polski to teraz mam! 

Widziałam, że dziewczyny zrobiły wpisy o swoich planach na nadchodzący rok. Przyznam, że też miałam ochotę zrobić taki post, więc skoro to zbiorowe szaleństwo, to czemu nie!


  • włosy... nie ustać, walczyć i nie łamać się:)
  • ograniczyć spożycie czekolady! Jestem absolutnym czekolado-maniakiem! To zło w czystej postaci...a jakie pyszne! To mój największy grzech żywieniowy!
  • schudnąć. I to nie mało i to nie dużo, bo 4-6kg, w zależności na której wadze ciało ważone. Jak wcisnę się z powrotem w spodnie to znaczy, że dość. Kiedy włosy z głowy leci, zrzucanie kg nie jest łatwe, bo za kilogramami włos lecieć lubi
  • prawo jazdy. To już nadszedł ten czas, kiedy prawko musi być zrobione.  Ja się zaliczam do tych których się wozi, ot taka hrabianka, ale teraz to już mus, bo kariera zawodowa zależeć od tego będzie. Boję się tylko stresu, bo stres wiadomo, wrogiem dla włosów
  • fitness, joga, siłownia...zbiorowe wyginanie ciała. Jak byłam młodsza, mówiłam do samej siebie: masz jeszcze czas na takie rzeczy. Właśnie czas się skończył.
  • jak zrobię prawko, chcę języki szkolić:) 
  • i punkt który na szczycie znaleźć się powinien: pracować nad sobą. Określić priorytety, cele i dążyć do ich realizacji
No i co? I tak większość kręci się wokół włosów.

Wydaje mi się, że zrobienie sobie takiego planu jest pomocne. Oczywiście nie szaleć, czasami wystarczą 2-3 rzeczy które są dla nas najważniejsze, a jeśli uda nam się je zrealizować, będziemy miały dziką satysfakcję, że podołałyśmy zadaniu. Samoocena idzie w górę:)

niedziela, 23 grudnia 2012

Świątecznie:)

Wszystkim życzę Wesołych i Spokojnych Świąt, żeby były takie jakie je sobie wymarzycie. Odpoczywajcie dużo, to czas kiedy trzeba się oderwać od wszystkiego i zapomnieć o dniu codziennym. Ja mam zamiar właśnie tak zrobić:) Będę robiła wielkie NIC, o niczym nie myślała i starała cieszyć się "rodzinną atmosferą Świąt". Liczę, że tak będzie:)  Za kilka godzin wyprawa na PKP a później dłuuuuuuga droga do domu rodzinnego:)

Wesołych  Świąt:)

czwartek, 20 grudnia 2012

Zima zła

To jeden z tych dni, kiedy jest gorzej. Pewnie nie powinnam się tym przejmować skoro jutro Koniec Świata, ale jednak...

Ostatnimi czasy pracowałam w domu. Myłam sobie włosy rano, schły same. Czasami gdzieś musiałam wyskoczyć, ale były takie dni, że robiłam tylko kurs "po bułki" do sklepu na rogu. Ponieważ mam ciepłe mieszkanie, więc nigdy nie jest rozkręcany grzejnik. Naprawdę było lepiej. Zdarzały się dni, że może mi wypadło 5 włosów!

Dzisiaj pojechałam do pracy. Zimno, więc czapka. Myłam włosy wczoraj wieczorem. Jak dojechałam na miejsce i ją ściągnęłam, to:

  • moje włosy były już na czubku przetłuszczone (!!!)
  • naelektryzowane
  • i praktycznie całkowicie wyprostowane (naturalnie się na końcach wywijają)
Posiedziałam kilka godzin (zimno więc grzejniki poodkręcane na full). W połowie dnia głowa zaczęła już swędzieć. Przy skórze tłusto, włosy suche, naelektryzowane. Właściwie leciały same! Załamałam się totalnie:(

Wróciłam do domu. Umyłam głowę, co zrobić. Znowu sitko włosów. 

Na przetłuszczanie, bo to ono jest sprawcą złego, nie mam za bardzo pomysłu. Na razie wiem jedno:
  • nie wolno przetrzymywać, jeśli jest taka potrzeba, należy myć głowę codziennie. Nie powiem, skóra się przez to przetłuszcza szybciej, ale jednak jeśli ujścia mieszków są zaczopowane to włosów leci więcej. W przypadku łojotoku metoda na przetrzymanie się nie sprawdza (aczkolwiek mówię za siebie). Najlepszym rozwiązaniem byłoby myć włosy rano... i jeszcze żeby schły same. Co prawda nie mam włosów nisko porowatych, ale mimo wszystko 2-3h schnięcia to zdecydowanie za długo. Po Nowym Roku będę miała suszarkę z chłodnym nawiewem, będę testować poranne mycie:) Nie, nie prezent ;) 
  • uwielbiam czapki, bo nie cierpię marznąć. Moja tolerancja na zimno jest bardzo niska. Zawsze jestem okutana od stóp do głów. Ale od jutra kaptur! Wygląda na to, że wystarczy pół godziny, żeby moja skóra zaprotestowała. Nie jestem zmotoryzowana, więc przy dużych mrozach się to pewnie nie uda, ale póki jest jeszcze temperatura bliska 0 stopni można spróbować.
Jeśli znacie sposób jak sobie poradzić z przetłuszczaniem skóry wywołanym czapka i ogrzewaniem, dajcie znać. Będę wdzięczna za każdą poradę:)

środa, 19 grudnia 2012

Wyniki badań cz.1

Odebrałam część wyników badań które robiłam w zeszłym tygodniu, ale póki co wiem niewiele więcej niż wiedziałam. 
Wyniki hormonów tylko częściowo, ponieważ na niektóre czeka się 2 tygodnie, a to co już mam nie daje mi pełnego obrazu. Niby jakaś nierównowaga jest...ale, nie musi ona nic oznaczać. To tyle co sama wystudiowałam ;)

Oprócz hormonów badałam również ferrytynę. Zrobiłam tylko jeden błąd: nie zbadałam sobie jednocześnie żelaza. A jednak dobrze mieć porównanie. Błędnie uznałam, że wyniki sprzed pół roku wystarczą. Otóż nie.
Dla tych co nie wiedzą: niski poziom żelaza jest jedną z częstszych przyczyn wypadania włosów, dlatego kiedy pojawi się ten problem warto zrobić badania również pod tym kątem.


  • badanie poziomu żelaza: pokazuje  stan obecny żelaza we krwi, czyli ile żelaza dostarczamy sobie z pokarmem
  • badanie poziomu ferrytyny: pokazuje żelazo które zostało zmagazynowane i jest wykorzystywane w komórkach
U mnie wygląda to tak, że żelazo jest na dobrym poziomie, powyżej połowy normy, natomiast ferrytyna jest tuż przy dolnej granicy.
To co znalazłam odnośnie takich proporcji to, że owszem moja dieta jest bogata w żelazo, ale go nie wchłaniam. Natomiast jedna z Wizażanek napisała mi, że dopóki ferrytynę mam w graniach normy, to jest dobrze, a przynajmniej na tyle, że nie jest to przyczyną wypadania włosów. Zrobię test, "podjem" trochę żelaza i powtórzę badanie za 3 miesiące. Oczywiście z żelazem też trzeba uważać, bo jego nadmiar szkodzi. Mi myślę, że to nie grozi, bo co miesiąc całkiem sporo żelaza mi ubywa ;)

Do kompletu badań można dorzucić jeszcze badanie TIBC (całkowita zdolność wiązania żelaza), która dokładniej pokazuje wewnątrzustrojową gospodarkę żelazem. 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Odrost

Przy każdym Podsumowaniu tygodnia pisałam, że nie widzę u siebie odrostu. Aż do...No właśnie. Jakiś tydzień temu szykowałam się na popołudniowe wyjście (to ważne, bo rano zaspana nic nie wiedzę, wieczorem podobnie), patrzę w lustro, a tu aureola włosów nad moją głową. Przyglądam się...no są! Małe, liche, ale są! I jest ich sporo. Nie muszę chyba dodawać jak wielka była moja radość z odkrycia!


Nie zauważyłam jednak żadnych nowych włosów w miejscu gdzie mam największe przerzedzenie. 
Część z tych włosów to nieposkromione "staruszki", ale dużo szumu robią też maluchy. 
P.S. Moje pierwsze łazienkowe zdjęcie:D

Jak to się stało? Skąd one? 
Głównym podejrzanym o dziwo nie jest Loxon, a wcierka którą dostałam na ostatniej wizycie od dermatologa. Pisałam o niej TU i TU. Dlaczego akurat ta wcierka? Znalazłam na jakimś forum, że osoby które ją stosowały już po 3 tygodniach zauważyły odrost. I czasowo by się zgadzało, bo ja ją używam od początku listopada, a włoski maja ok. 1-1,5 cm. Natomiast pierwszy odrost po Loxonie pojawia się najwcześniej po 4 miesiącach (wg producenta), a ja stosuję go dopiero 3 miesiące. 

Moja wcierka ma dość ubogi skład. W trakcie poszukiwań natknęłam się na bardziej rozbudowane receptury. O jednej z nich opowiada Paulina.

  • ja swojej mikstury mam jeszcze przynajmniej pół butelki, ale to tylko dlatego, że używam jej co drugi dzień, na zmianę z Loxonem. 
  • moja w odróżnieniu od tej o której mówi Paulina, nie powoduje przetłuszczania się włosów
  • wcierkę również aplikuję zakraplaczem, właściwie to jedyny sensowny sposób
  • nie wcieram gołą ręką, zawsze mam rękawiczkę. Praktycznie zawsze mam podrażnioną skórę na rękach, a na wcierkę trzeba uważać, ponieważ jeden ze składników to trucizna
  • zostawia plamy! Jeśli się dobrze jej nie wetrze, zostają takie rude placki. Natomiast bez problemu można je usunąć wacikiem nasączonym wodą. Niestety jeśli wcierka kapnie np. na pralkę, umywalkę...plamy mogą nie zejść! Tutaj trzeba uważać. Ja tak załatwiłam pralkę u siebie w mieszkaniu i umywalkę u rodziców, aczkolwiek z umywalki w miarę udało mi się ją usunąć. Plama powstaje momentalnie, szybkie starcie nic nie zmieni.
Mam nadzieję, że "dziura" też mi zarośnie, aczkolwiek liczę się z tym, że tam to może być już ugór. To miejsce mam przerzedzone od bardzo dawna. Prześwit miałam tam już, zanim zaczęła się moja historia z wypadaniem 4 lata temu (ho,ho, na wiosnę będzie 5 lat!).

czwartek, 13 grudnia 2012

Badania hormonów

Od jakiegoś czasu planowałam sobie zrobić badania hormonalne i...UDAŁO SIĘ! Poszłam dzisiaj rano do przychodni, krew zabrali, wyniki częściowo jutro, reszta za 2 tygodnie, co w praktyce wyjdzie pewnie po Nowym Roku. Niestety nie zrobiłam wszystkich których chciałam, ponieważ "wypadły" mi w tym miesiącu inne rzeczy (ząb!ale to dosłownie) i finansowo bym tego nie udźwignęła. 

     Badania które zrobiłam (zlecone przez lekarza):


  • LH (lutropina)
  • FSH (folitropina)
  • testosteron
  • DHEA-S
  • SHBG (globulina wiążąca hormony)
Badania zasugerowane przez dziewczyny z wątku o wypadających włosach. Wielkie podziękowania w tym miejscu przede wszystkim dla Nombre, która ma do mnie anielską cierpliwość. Niestety temat hormonów jest dla mnie wciąż czarną magią i zawsze mam stado pytań:

  • androstendion
  • ferrytyna
oraz

     Badania których nie wykonałam:

  • prolaktyna
  • progesteron (ale jego w innym dniu cyklu, natomiast w tym miesiącu i tak nie będzie to już możliwe)
  • ft3, ft4

Część tych badań miałam robionych 2 lata temu w szpitalu, natomiast w zupełnie innym dniu cyklu. Te badania robi się pomiędzy 3-5 dniem cyklu (zlecił mi tak ginekolog), natomiast czytałam i o innych wskazaniach. Poprzednio miałam robione je w 8 dniu  i wydawało mi się, że nie wyjdą prawidłowo. Natomiast później doczytałam, że w tym dniu również się bada. Najczęściej jednak pojawia się przedział 3-5 dzień i myślę, że lepiej się tego trzymać, tym bardziej jeśli badania wykonujemy na koszt własny. 

Niektórzy dostają skierowanie na takie badania do szpitala i wtedy są one nieodpłatne. Nie wiem jak uzyskać od lekarza skierowanie, więc z mojej strony nie będzie podpowiedzi. 2 lata temu do szpitala przyjęła mnie moja dermatolog, ale prawda jest taka, że leczyłam się u niej prywatnie...Tych wyników wtedy właściwie nikt nie oglądał, tylko inny dermatolog który mnie wtedy w szpitalu przyjmował. Nie wpadłam  na to, żeby pokazać je mojemu ginekologowi, no bo skoro wszystko na swoim miejscu, to jaki sens. Zresztą ginekolog nawet teraz nie widzi potrzeby, żeby mnie badać pod katem wypadających włosów. Na pytanie o jakiegoś dobrego endokrynologa usłyszałam: on Pani nie pomoże. To nie jest problem dla ginekologa czy endokrynologa, tylko dla dermatologa. A dermatolodzy (oboje do których chodzę) uznali, że wizyta u endo nie jest złym pomysłem. Może on coś więcej wywnioskuje. 

Tak czy inaczej, do endokrynologa się wybieram. Taki jest plan :)

środa, 12 grudnia 2012

Polytar ( krótko o szamponie który przeszedł do historii)

Na ostatniej wizycie dermatolog polecił mi szampon POLYTAR. Dla niewtajemniczonych, to szampon leczniczy który stosuje się w leczeniu zaburzeń owłosionej skóry głowy takich jak:
  • łuszczyca
  • łupież 
  • łojotok
  • wyprysk
  • świąd
Najbardziej charakterystyczną jego cechą jest jego "specyficzny" zapach...który w naszej pamięci zostanie na zawsze;)  Stosowałam 4 lata temu kiedy miałam zapalenie skóry. Nie wiem czy pomógł. Wtedy nic mi nie pomagało i cierpiałam strasznie. Teraz kiedy moja skóra wykazuje większą stabilność (aczkolwiek małą tolerancję), pomyślałam, że spróbuję.

...tylko, ŻE NIGDZIE GO NIE MOŻNA GO DOSTAĆ!


Po nastu dniach poszukiwań, zaangażowania wszystkich w około, poddałam się. Aż tu nagle dzwoni do mnie moja mama z drugiego krańca Polski i mówi mi, że w jednej z aptek się uchował, w wersji Polytar Liquid (różni się podobno od wersji podstawowej tylko brakiem cynku w składzie),

Byłam na początku listopada w domu, więc zabrałam. Nie dawało mi tylko spokoju, dlaczego go nie można nigdzie dostać. W aptece, też nie uzyskałam odpowiedzi, po prostu nie ma w hurtowni. Pogrzebałam, popytałam: został wycofany

Jednak jak TAKI szampon zostaje wycofany, to musi być coś na rzeczy. I się dowiedziałam. Cala kłótnia jest nie o sam szampon, a o jego składnik, dziegieć:

  • "Preparaty dziegciowe zawierają w składzie Oleum Lithanthracis (synonimy: Pix Lithanthracis, Pyroleum Lithanthracis, maź pogazowa),  czyli produkt powstały w trakcie suchej destylacji węgla kamiennego. Innymi słowy jest to smoła z węgla kamiennego. Pod względem chemicznym jest to mieszanina związków fenolowych, naftenów, antracenów, parafin lekkich i ksylenoli. Ma postać gęstej mazi barwy ciemnobrunatnej, rozpuszczalnej w eterze, nafcie, chloroformach i olejach. Częściowo rozpuszcza się w spirytusie. Związki te ulegają utlenianiu kosztem tlenu zawartego w tkankach (odbierają tlen z tkanek). Działają więc redukująco na tkanki. Posiadają właściwości odkażające (krezole), złuszczające, przeciwpasożytnicze, przeciwzapalne, przeciwświądowe. Związki fenolowe ulegają wchłonięciu z powierzchni skóry do krwi i w związku z tym działają ogólnie. Są metabolizowane w wątrobie i nerkach do związków toksycznych. W razie nadmiernego stosowania powodują uszkodzenie narządów miąższowych i układu nerwowego. U dzieci mogą spowodować ostre zatrucie i śmierć. Preparaty dziegciowe zawierają związki chemiczne fotouczulające, co jest wykorzystywane w metodzie Goeckerman’a leczenia łuszczycy. Dodatkowo podaje się wówczas metotrexate, który hamuje reakcje autoimmunologiczne towarzyszące łuszczycy. Przewlekle stosowane preparaty dziegciowe na skórę wywołują zapalenie mieszków włosowych, gruczołów apokrynowych, podrażnienie naskórka, wyprysk, a nawet zmiany trądzikowe (trądzik antracenowy, trądzik smołowy, trądzik dziegciowy) wyjątkowo oporne na leczenie. Niektóre osoby wykazują nadwrażliwość na składniki dziegciu, co objawia się ostrymi zmianami zapalnymi skóry. Preparaty dziegciowe działają teratogennie (nie stosować w okresie ciąży), zawierają również znane (klasyczne) składniki rakotwórcze (kancerogenne), dlatego przewlekle ich stosowanie nie jest zalecane. Składniki dziegciu przenikają do mleka matki, dlatego też nie wolno ich stosować w czasie laktacji. Preparaty dziegciowe powinno się używać 3 razy w tygodniu (co 2 dni), kilkakrotnie. Jeżeli zmiany chorobowe nie zanikają pomimo kilkukrotnego zastosowania należy preparaty dziegciowe zastąpić inną grupą leków. Z tego względu, że dziegieć działa rakotwórczo nie należy nim smarować okolice narządów płciowych oraz pachwiny, gdzie skóra jest podatna na tego typu zmiany (zwłaszcza moszna, odbyt i wargi sromowe, małżowiny uszne)." * źródło

  • Słabo oczyszczone dziegcie węglowe zawierają wiele kancerogennych (rakotwórczych) składników, przez co zastosowanie tej grupy substancji leczniczych zmniejszyło się i zostało ograniczone.* źródło


Doczytałam, że tyczy się to dziegci słabo oczyszczonych, niewiadomego pochodzenia. Teraz mam dylemat, bo nie wiem czy stosować. Użyłam raz, zanim doszukałam się tych informacji, ale co można powiedzieć po jednorazowym zastosowaniu. Praktycznie nic:
  • skóra była oczyszczona dobrze, jak to po "zdzieraczu"
  • włosy były uniesione u nasady, a nie wszystkie szampony dają taki efekt
  • przetłuściły mi się tak samo szybko jak po użyciu każdego innego silniejszego szamponu

Stosować, nie stosować? Oto jest pytanie.

W zamian ofiarowano społeczeństwu dziegieć brzozowy, który pochodzi z suchej destylacji kory, gałęzi , drewna brzozy. W trakcie pisania posta zauważyłam, że Meds dodała notkę własnie o szamponie z  dziegciem brzozowym (KLIK). Przyznaję, nie wiedziałam o jego istnieniu! Zdecydowanie pojawi się na mojej półce, jak tylko rozsądzę kwestię, czy stosować jego brata.

Wracając do Polytaru:
Zastanowił mnie tylko jeden fakt: zlecił mi go dermatolog, a podobno produkty które w składzie mają dziegieć są wycofywane już od dłuższego czas: z cyklu 2-3 lata, a nie kilka miesięcy. Wiem, że dermatolodzy bardzo rozpaczają nad faktem, że znikają te preparaty z rynku, ponieważ były one skuteczne i pomogły wielu osobom. Tym bardziej wydaje mi się , że tak istotna kwestia nie powinna była umknąć lekarzowi!?

niedziela, 9 grudnia 2012

Grzebyczek

Odkąd zaczęłam bardziej interesować się włosomaniactwem, ale takim szeroko-pojętym, a nie tylko takim w moim wydaniu, odkryłam wiele rzeczy o których istnieniu w ogóle nie zdawałam sobie sprawy. Jedną z takich rzeczy była szczotka tangle-teezer. Od momentu kiedy zobaczyłam na jakimś filmiku na You Tube, jak dziewczyna jednym ruchem ręki rozczesuje poplątane długie włosy - stał się moim must have.

Ale...cena! Uznałam, że tyle za szczotkę to ja nie dam, w momencie kiedy odkładam pieniądze, na diagnostykę i lekarzy. 

Buszując po blogach innych włosomaniaczek, ale nie tylko, bo i w samej sieci, natrafiłam na informację, że TT owszem jest bardzo dobra szczotką, ale jeśli ktoś ma problem z wypadającymi włosami to nie jest produkt dla niego. Ponieważ informacja ta pojawiała się w kilku miejscach uznałam, że w plotce coś może być. 

Odmianę jakąś musiałam wprowadzić. Mój stary plastikowy grzebień zdecydowanie mnie nie zachwycał, tym bardziej, że plastik wiadomo, może mieć jakieś zadziory i nierówności, które są w stanie uszkodzić włos. No i po grzebieniach plastikowych bardziej elektryzują się włosy. Jeśli więc nie szczotka TT, to może chociaż lepszy grzebień. Drewniany! Wiem, że pewnie dla większości posiadanie drewnianego grzebienia jest czymś oczywistym, normalnym i jak można inaczej;)

Gdzie upolować drewniany grzebień i nie zbankrutować. Hmmm, okazało się to wcale nie takie łatwe! Nie powiem, nie prowadziłam poszukiwań na szeroko zakrojoną skalę, ale kilka drogerii przeszłam i nic....Drewniana szczotka, a i owszem, ale nie grzebień. Aż do tak wytrwałych nie należę. Poszłam na łatwiznę i udałam się do The Body Shop, po grzebień który mają już chyba wszyscy!

Szukam, szukam...nie ma:( Podchodzę do szeroko uśmiechniętej Pani i pytam: czy jest grzebyczek? Pani na to, że: nie ma, nie przyszły, będą może za tydzień. Przyszłam więc w następnym tygodniu, był. Pochwyciłam i podeszłam do kasy i mówię: tylko grzebyczek. A Pani do mnie: no, i doczekała się Pani. Yyyyy. ZONK. Jakim cudem kobieta mnie pamięta? Ani tam nie bywam, ani nie jestem jakaś charakterystyczna, zielone czoło, dodatkowe oko. Zapytałam, bo ciekawość mi spokoju nie dawała. Pamiętam, że w zeszłym tygodniu Pani była i szukała grzebyczka. Chyba, jak na taką starą babę, za dużo we mnie infantylności;)


Grzebień od TBS:
cena: 19,00 zł

  • w pierwszym momencie doznałam szoku. Miałam wrażenie jakbym czesała się grabiami! Jakby ten mały grzebień, był za duży w stosunku do ilości moich włosów.
  • nie mogłam się nim uczesać, a właściwie rozczesać włosów. Cały czas wyglądały, jakby były skołtunione. Im dłużej czesałam, tym bardziej się elektryzowały
  • wydzielić przedziałek pod wcierki było bardzo niewygodnie, ponieważ zęby jak widać są dość grube na końcach, ale z drugiej strony uznałam, że w tym celu jednak lepiej wykorzystywać coś co bardziej może iść na stracenie, ponieważ moje wcierki farbują...na amen.

  • po tygodniu użytkowania zmieniłam o nim zdanie. Już nie uważam, że są to grabie, mało tego, jest mi się nim dużo wygodniej uczesać niż jego plastikowym poprzednikiem
  • zmieniłam trochę sposób czesania się/rozczesywania włosów. Wcześniej rozczesywałam je w dół, teraz robię to do tyłu.   W ten sposób są lepiej rozczesane i przede wszystkim rozdzielone,  nie wyglądają jakbym nadal miała je poplątane 
  • czesząc je do do tyłu, mniej mi się elektryzują
  • nie wiem czy mniej wyszarpuje włosów niż jego poprzednik, wydaje mi się, że tak, ale też istnieje duże prawdopodobieństwo, że włosy mi spadają na podłogę (tego nie jestem w stanie zarejestrować), ponieważ  nie owijają się wokół zębów. Przy plastikowym, oplatały one po prostu zęby i zostawały na nich.
  • kiedyś przeczytałam, że drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami jest dedykowany do włosów kręconych. Ja mam proste z tendencją do wywijania się (ale nie są to fale). Swoją drogą do jakiej grupy zaklasyfikować włosy które nie są proste i nie falowane?
  • jak na taki mały kawałek drewna uważam, że 19,00zł to za dużo. Ale to moje subiektywne zdanie. 

Jakby ktoś jednak chciał mi dać pod choinkę szczotkę TT to z przyjemnością przetestuję i powiem, czy faktycznie wyrywa włosy. Sama się chyba póki co nie zdecyduję na taki zakup. 

czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołajkowe prezenty:D

Mikołajkowo wszystkich dzisiaj ściskam :*


Blogosferę dzisiaj ewidentnie opanował Mikołaj;) Prezenty, prezenty! Myślałam, że mnie ominął. Koleżanka stwierdziła, że pewnie dlatego, że siedzę cały dzień w domu i nie miał kiedy podrzucić prezentu! No, ale nawet czekolady? Chociaż to może i dobrze, jak już postanowiłam, ze idę na czekoladowy odwyk, lepiej żeby mnie nic nie kusiło:)

Ale nie... mój prezent nie jest materialny i chyba przez to wspanialszy. Zrobiły mi go dzisiaj moje włosy: podczas mycia i czesania wypadł mi ...1 włos!!! Nie wiem kiedy miałam taki wynik, moja pamięć tak daaaaaaaleko nie sięga:)

Nie wiem czy to jednorazowy prezent, kilkudniowy, a może długoterminowy? Dzisiaj będę się nim cieszyć:)

Życzę wam, żeby Mikołaj (jeśli jeszcze nie przyszedł) przyniósł wam taki prezent z którego będziecie baaaaardzo zadowolone i na który czekałyście:) 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Wicherek

Dzisiaj chciałam się poskarżyć! A co!

Pewnie część z was słyszała, a niektóre z was nawet są posiadaczkami "wicherka". Te które wicherek posiadają wiedzą, że jest on w dość znaczący sposób w stanie utrudnić "włosowe życie". Ja swój wicherek posiadam z przodu. Mało tego, sterczy w górę ponad linię włosów. Jest to o tyle utrudnienie, ponieważ nie ma opcji, żebym zmieniła miejsce przedziałka. Słyszałam kiedyś, że dobrze jest to robić, bo włosy są wtedy bardziej uniesione i nie widać tak przerzedzenia. U mnie akurat ta teoria nie wiem czy by się sprawdziła, bo mam mniej włosy właśnie po stronie po której nigdy przedziałka nie robię. Ale tak czy inaczej, nie mam szans tego na własnych włosach przetestować.

Nigdy nie mogłam mieć grzywki. Wyglądałam po prostu jak Mo-Do, bo mi się ta grzywka cały czas rozdzielała. Swoją drogą, że trafiałam na takich genialnych fryzjerów, którzy na moich lichych włosach robili  mi grzywkę tylko z  "przedniego rzędu". Pogratulować! Ostatnio udało mi się trafić do bardziej kompetentnej osoby i ona mi powiedziała, że najlepiej przy grzywce jest taki wicherek po prostu zgolić. Brzmi z sensem. Wiem, ze niektórzy katują swoje wicherki piankami, lakierami, spinkami, a nawet  się na nich dopuszczają trwałej. Ja trwałej nie próbowałam, ale pozostałe metody a i owszem:( Mój wicherek jest niezniszczalny! 


Czesałam się dzisiaj rano. Patrzę, co mi tak sterczy cały czas z boku i nie mogę tego uklepać...NOWY WICHEREK! Jak stoję tak myślałam, że padnę na twarz. Byłam pewna, że człowiek się rodzi z tym "dobrodziejstwem", a tu normalnie zaraza się przenosi drogą grzebieniową? Niestety istnieje jeszcze opcja, że w swojej ignorancji po prostu go nie zauważyłam, a teraz kiedy jest mniej włosów najzwyczajniej w świecie, niczym nie blokowany, się wyłonił. Wicherki są oddalone od siebie o jakieś 3 cm, ale jakby tak dokładniej przejechać po nich ręką, to mam wrażenie, że są ze sobą połączone! Toż to inwazja!

Posiadacie na swoich czuprynach takie zbuntowane osobistości? :D

niedziela, 2 grudnia 2012

Olej lniany

Od momentu kiedy zaczęły wypadać mi włosy, zaczęłam również zwracać uwagę na to, jakich kosmetyków używam do pielęgnacji, oraz na to jak wygląda moja dieta. Mimo, że w przeciągu tych ponad czterech lat zmieniała się ona diametralnie, nadal wiem, że ma wiele braków.

Kilka dni temu wprowadziłam do niej olej lniany. Nie wzięło się to oczywiście znikąd. Trycholog u której byłam na wizycie 4 miesiące temu (ależ ten czas leci), zasugerowała mi, że powinnam go spożywać. Jak widać zbierałam się dłuuugo. Parę dni temu odkryłam, że na moim osiedlu otworzyli sklep zielarski. Całkiem realne, że był tam wcześniej,  a ja o tym nie wiedziałam. Jak tylko dokonałam odkrycia, ruszyłam na łowy.



Mały wstęp o niezbędnych kwasach tłuszczowych. Ja do tej pory fakt ich istnienia ignorowałam, niestety błędnie, bo jak się okazuje one również mają duże znaczenie w życiu włosa.

Niezbędne kwasy tłuszczowe ( EFA, essential fatty acids), czyli nasz skrót NNKT (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe), witamina F. Są to kwasy tzw. niezbędne, czyli takie które nie mogą być syntetyzowane w organizmie człowieka i muszą mu być dostarczane wraz z pokarmem. Do  najważniejszych EFA zaliczamy kwasy:
  • linolowy (omega 6)
  • linolenowy (omega-3) 

Objawy mniej poważnych niedoborów:
  • suchość i łamliwość włosów, ich wypadanie
  • suchość skóry (także na głowie), złuszczanie, swędzenie, łuszczyca
Objawy zaawansowanych niedoborów:
  • zmieszanie
  • zmęczenie
  • osłabienie ciała
  • siniaki
  • ból i pieczenie stawów
Jednym z objawów niedoborów to opuchlizna gruczołów łojowych, która wzmaga nadmierne wydzielanie się łoju. W efekcie doprowadza to do zatkania się mieszków włosowych, niedożywienia korzeni włosów i zwiększenia się poziomu 5-alfa reduktazy (5AR), która przetwarza testosteron w DHT, ogranicza rozszerzanie się naczyń i zwiększa wypadanie włosów.

Występowanie (suplement):
  • tłuszcze zwierząt wodnych i oleje roślinne (suplementy w postaci oleju z kiełków pszenicy, z wiesiołka, nasion lnu bądź z wątroby dorsza, którego jednak należy unikać, aby nie przedawkować witaminy A i D)
Dawkowanie :
  • (olej z wiesiołka i nasion lnu) normalna dawka to łyżka stołowa każdego z nich raz dziennie, ale aby wspomóc włosy oraz ich odbudowę, ilość te należy zwiększyć do 2 łyżek dziennie każdego z nich
  • (inne dawkowanie oleju z nasion lnu) przyjmuje się również spożycie 1g oleju na każdy kg ciała (łyżka stołowa to 10g oleju), ale lepiej jest przyjąć 4 łyżki przez pierwsze 3 miesiące, a później 2-4 łyżki
Ważne:
  • kwasy te potrzebują wspomagania w postaci witamin i minerałów, aby mogły być odpowiednio wykorzystane przez organizm. Najlepiej jest dodatkowo przyjmować dobry suplement, który będzie w składzie zawierał: biotynę, niacynę, witaminę B6, C, E oraz cynk
  • przeciwko EFA działają tłuszcze nasycone które znajdują się w produktach pochodzenia roślinnego i zwierzęcego (np. wołowina, wieprzowina, jagnięcina, kurczaki, śmietana, masło, olej kokosowy), należy więc unikać przyjmowania tych suplementów w trakcie posiłku przygotowanego z udziałem takich tłuszczów
  • również wielonienasycone kwasy tłuszczowe w utwardzonych tłuszczach roślinnych (margaryna, potrawy smażone na głębokim tłuszczu), a także gotowanie na olejach roślinnych, gotowych tłuszczach i tłuszczach zwierzęcych również zmniejszają skuteczność przyjmowania EFA
  • tłuszcze jednonienasycone (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, orzechy laskowe, słonina) nie reagują z EFA
czyli najlepiej popijać na czczo i nie trzeba się zastanawiać:)

wracając do samego Oleju lnianego:


Olej lniany  ma bardzo korzystny wpływ nie tylko na włosy, ale to na nich najbardziej się skupię.

  • zawiera 90% nienasyconych kwasów tłuszczowych
  • jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, powyżej 50%
  • ma bardzo dobre proporcje pomiędzy kwasem omega 3, a kwasem omega 6 , który również występuje w oleju lnianym (jest to ważne, ponieważ w naszej diecie przeważa kwas omega 6, którego nadmiar prowadzi do wielu chorób) 
  • przyczynia się do zdrowego wzrostu włosa (niski poziom kwasu omega 3 może powodować, że włosy będą suche i matowe
  • lignany zawarte w oleju lniany hamują aktywność 5-alfa-reduktazy, enzymu pod którego wpływem dochodzi do przemiany testosteronu w dihydrotestosteron
  • kwas linolenowy wpływa na płynność łoju skórnego i jego równomierne rozprowadzenie na powierzchni naskórka, dzięki czemu ujścia gruczołów łojowych nie są zaczopowane, powstaje mniej zaskórników
  • utrzymuje odpowiednie nawilżenie skóry
  • wzmacnia paznokcie 
  • omega 3, zmniejsza suchość skóry po jej nadmiernej ekspozycji na słońce
  • zmniejsza suchość i łuszczenie się skóry
Istotne informacje:
  • olej lniany powinien być nieoczyszczony, tłoczony na zimno z odmian wysokolinolenowych (ponieważ w czasie oczyszczania utleniają się kwasy omega 3, a wartość lignanów spada)
  • można spożywać sam na czczo
  • najlepiej jest przyswajalny w postaci emulsji połączony z produktami wysokobiałkowymi, ponieważ oleje rozpuszczają się w białkach (biały ser, jogurt lub torfu). Przepis Dr. Budwiga:  2-8 łyżek stołowych oleju na pół kostki chudego twarogu (125g), można dodać jogurt naturalny.
  • a także do sałatek czy surówek
  • oleju lnianego nie wolno smażyć, jeśli decydujemy się na dodanie go do potraw, to tylko po obróbce cieplnej, bezpośrednio przed spożyciem
  • ze względu na nietrwałość kwasu tłuszczowego z rodziny omega 3, olej lniany nie jest sprzedawany w  sklepach spożywczych, ponieważ pod wpływem światła, powietrza oraz wysokiej temperatury kwasy te ulegają procesowi utlenienia.
  • powinien być przechowywany w lodówce, z daleka od ciepła i światła (zwróćcie uwagę czy olej który kupujecie jest trzymany w lodówce), i po otwarciu może być przechowywany przez około 2 miesiące

  • smak jest znośny, po prostu oleisty, powiedziałabym neutralny, aczkolwiek jego smak zależy od kilku czynników, począwszy od miejsca gdzie jest zbierane ziarno, aż po jego jełczenie. Ponieważ to moja pierwsza butelka, nie miałam okazji porównać
  • kolor, ciemno-żółty (mam wrażenie, że na zdjęciu wyszedł o 1-2 tony jaśniejszy)
  • podobno najlepiej, żeby olej był w butelce z ciemnego szkła, które dodatkowo ochroni go przed światłem
Czy ktoś praktykuje? :D 


źródło:
http://www.handsomemen.pl (niestety odniesienie jest tylko do portalu, ponieważ zrobiłam notatki kilka miesięcy temu, ale nie zapisałam strony)
http://www.wparku.pl/ (z jakichś powodów mam aktualnie problem z wejściem na stronę www)