Od jakiegoś czasu planowałam sobie zrobić badania hormonalne i...UDAŁO SIĘ! Poszłam dzisiaj rano do przychodni, krew zabrali, wyniki częściowo jutro, reszta za 2 tygodnie, co w praktyce wyjdzie pewnie po Nowym Roku. Niestety nie zrobiłam wszystkich których chciałam, ponieważ "wypadły" mi w tym miesiącu inne rzeczy (ząb!ale to dosłownie) i finansowo bym tego nie udźwignęła.
Badania które zrobiłam (zlecone przez lekarza):
- LH (lutropina)
- FSH (folitropina)
- testosteron
- DHEA-S
- SHBG (globulina wiążąca hormony)
Badania zasugerowane przez dziewczyny z wątku o wypadających włosach. Wielkie podziękowania w tym miejscu przede wszystkim dla Nombre, która ma do mnie anielską cierpliwość. Niestety temat hormonów jest dla mnie wciąż czarną magią i zawsze mam stado pytań:
- androstendion
- ferrytyna
oraz
Badania których nie wykonałam:
- prolaktyna
- progesteron (ale jego w innym dniu cyklu, natomiast w tym miesiącu i tak nie będzie to już możliwe)
- ft3, ft4
Część tych badań miałam robionych 2 lata temu w szpitalu, natomiast w zupełnie innym dniu cyklu. Te badania robi się pomiędzy 3-5 dniem cyklu (zlecił mi tak ginekolog), natomiast czytałam i o innych wskazaniach. Poprzednio miałam robione je w 8 dniu i wydawało mi się, że nie wyjdą prawidłowo. Natomiast później doczytałam, że w tym dniu również się bada. Najczęściej jednak pojawia się przedział 3-5 dzień i myślę, że lepiej się tego trzymać, tym bardziej jeśli badania wykonujemy na koszt własny.
Niektórzy dostają skierowanie na takie badania do szpitala i wtedy są one nieodpłatne. Nie wiem jak uzyskać od lekarza skierowanie, więc z mojej strony nie będzie podpowiedzi. 2 lata temu do szpitala przyjęła mnie moja dermatolog, ale prawda jest taka, że leczyłam się u niej prywatnie...Tych wyników wtedy właściwie nikt nie oglądał, tylko inny dermatolog który mnie wtedy w szpitalu przyjmował. Nie wpadłam na to, żeby pokazać je mojemu ginekologowi, no bo skoro wszystko na swoim miejscu, to jaki sens. Zresztą ginekolog nawet teraz nie widzi potrzeby, żeby mnie badać pod katem wypadających włosów. Na pytanie o jakiegoś dobrego endokrynologa usłyszałam: on Pani nie pomoże. To nie jest problem dla ginekologa czy endokrynologa, tylko dla dermatologa. A dermatolodzy (oboje do których chodzę) uznali, że wizyta u endo nie jest złym pomysłem. Może on coś więcej wywnioskuje.
Tak czy inaczej, do endokrynologa się wybieram. Taki jest plan :)
W końcu Kochana;), trzymam kciuki, żeby coś się wyjaśniło.
OdpowiedzUsuńTak wiem, zabierałam się za to jak sójka za morze ;)
Usuńoj miałam wszystkie te badania... no i wyszło mi, że mam pcos ;/
OdpowiedzUsuńJa tak naprawdę wolałabym, żeby wszystko wyszło mi w normie. Co prawda wtedy nadal będę bez odpowiedzi, ale przynajmniej coś wykluczę. Współczuję PCO :(
Usuń