środa, 19 listopada 2014

Loxon po 5 miesiącach + aktualne szampony

Spóźniony post z Loxonowego cyklu. Na początku listopada minęło 5 miesięcy.

  • włosy wypadają nadal
  • ale są i nowe włosy
U dołu strony będzie zdjęcie które może do końca nie obrazuje realnego stanu, ale widać, że przy zakolach mam już takie paromiesięczne kłaki, tak na oko ok. 7cm długości. Nie są one grube, zresztą ja z natury nie mam grubych włosów, więc nie tworzą mi nad czołem takiej pięknej aureolki którą mogą się poszczycić posiadaczki "grubszego włosa".  Niestety nie są również mocne, więc nie spodziewam się, że zostaną na dłużej, ale jakby tak obiektywnie popatrzyć, to przy ilości które dziennie gubię to co odrasta w jakimś stopniu uzupełnia braki tak, że nie porażam jeszcze łysą glacą. Nadal więc stosuję w/w specyfik i czekam, aż ograniczy wypadanie. Jedna z Was napisała mi, że drugie podejście wymaga więcej czasu, więc cierpliwie będę czekać.

Żeby sobie jednak czekanie umilić postanowiłam się wspomóc Solgarem, olejem łopianowym oraz wcierką z kozieradki. Zarówno do oleju łopianowego jak i do kozieradki miałam już kilka podejść, ale za każdym razem było gorzej niż lepiej. No ale kto nie próbuje ten nie ma. Oleju postanowiłam nakładać naprawdę znikomą ilość, ale przy nakładaniu wmasowywać co kazało się być strzałem w 10kę. Sam masaż trochę włosów pozbawia, no ale też jest potrzebny a przy okazji rozprowadza tą niewielką ilość oleju. Natomiast żeby go zmyć zostawiam na kilka minut szampon na skórze. Ewa z bloga Włosy na emigracji pisała kiedyś, że w ten sposób skutecznie usuwa olej z włosów, tylko zamiast szamponu stosuje odżywkę. Zaadaptowałam do siebie:)

Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale jestem absolutną maniaczką szamponów. O ile wszystkie maski i odżywki w większości i tak lądują jako zamiennik dla żelu do golenia na moich nogach, tak szampony mają specjalne względy. Zawsze mam ich za mało! I naprawdę zawsze ich wszystkich używam. No chyba, że jest to jakiś straszny bubel to albo bez ceregieli wyrzucam do kosza, albo zostawiam na wypadek jakby mi się skończył płyn do mycia podłóg. Zapewne rasowe włosomaniaczki i tak biją mnie ilością na kolana, ale moi znajomi którzy nie mają takich włosowych fantazji łapią się za głowę. No cóż, nie każdy urodził się z rozwiniętą wyobraźnią. Tak! Można posiadać 10 szamponów i zużyć je przed upływem daty ich przydatności, a w między czasie uzupełnić kolekcję o kolejne 10 butelek:)

Oto one, szampony które aktualnie zdobią (zagracają) mój salon kąpielowy (łazienka 3,5m2 bez ani jednej szafki czy półki w której można coś schować). 

Od lewej:
  • wszystkim znana Mydlnica Lekarska z Fitomedu, za naprawdę nieduże pieniądze rewelacyjny szampon dla osób z ŁZS. Nie wiem jak się sprawdza w stanach  ciężkich, ale u mnie utrzymuje stan zaleczony. Ten kto ma na skórze takie skupiska łoju (maź) czy kulki łoju, wie, że to już jest skóra zaklajstrowana. Wyciągając włos z głowy na końcu oblepiony kulką łoju wiedzą, że to nie są dobre symptomy. Szampon systematycznie stosowany pozwala na oczyszczenie skóry i to dość dokładne. Na początku może przesuszać. Miałam taki efekt, ale po kilku zastosowaniach skóra już tak na niego nie reaguje. Tak samo sytuacja ma się jeśli mówimy o oczyszczania skóry. Nie nastąpi to przy 1-2-3 myciu. Szampon tak samo jak wszystko potrzebuje czasu. 
  • Szampon Konopny. Przy regularnym stosowaniu naprawdę dobry. Początkowo nie widziałam dużej różnicy między nim a innymi szamponami, ale muszę powiedzieć, że czyści bardzo dobrze. Minusem jest to, że trzeba z nim chodzić na głowie 10min, co nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, bo o ile z wytworzoną z szamponu pianą można usiąść i te parę minut poczekać, tak ten szampon się prawie nie pieni, więc chodzimy ociekając wodą, co nie jest przyjemne. Druga kwestia to właśnie to, że trzeba być przy nim systematycznym. Szampon stosuje się 3-4 razy w tygodniu i trzeba tego pilnować. Ostatnim minusem i dla mnie największym jest jego wysoka cena. 
  • Szampon dziegciowy apteczny Babuszki Agafii. nabyłam czysto przypadkowo podczas wizyty w eko sklepie, a że akurat byłam z koleżanką no to wpadłyśmy w zakupowy szał;) Wcześniej stosowałam od Agafii inny szampon LINK i byłam bardzo z niego zadowolona, więc uznałam, że ten będzie albo równie dobry albo nawet lepszy. Ostatecznie nie widzę dużej różnicy pomiędzy nimi, ale też jak widzicie po zdjęciu zastosowałam go raptem kilka razy.
  • szampon Organic z aloesem Urtekram LINK. Również kupiłam w eko sklepie. Jak to przy szamponach do częstego stosowania: jeśli skóra jest w dobrej kondycji to można stosować, jeśli jest w gorszej to już nie za często. Kiedyś praktykowałam metodę 3 dni szamponu delikatnego i 1 dzień zdzierak, ale teraz jest chyba jednak gorzej, bo proporcje się odwróciły. Czasami nawet po jednym dniu zastosowania delikatnego szamponu mam nadmiar łoju na skórze. 
  • Emolium:) Kto tu bywa dłużej już wie, że to obowiązkowa pozycja na mojej półce. Jego po prostu zabraknąć nie może. On również alternatywą dla zdzieraków.
  • nie ma na zdjęciu Stieproxu, ale to dlatego, że aktualnie go nie stosuję, oraz szamponu dziegciowego z Green Pharmacy, ponieważ jeszcze nie doczekał się otwarcia, aczkolwiek kiedyś już go używałam. Tutaj jakbym miała wybierać pomiędzy dziegciowymi, to raczej bym się skłaniała do Agafii. 


A na koniec kulinarny akcent: najczęściej tak wygląda moje śniadanie/ drugie śniadanie w pracy. Zazwyczaj nie ma grzanek, ale akurat byłam w posiadaniu chleba żytniego na zakwasie. Podobno zero drożdży. Uwierzyłam na słowo. Chleb jadam rzadko, więc pewnie następne grzanki będą za 2 miesiące. Wrzucam bo rozpoczynam koleją batalię o zmianę nawyków żywieniowych. Lat przybywa, tyłek rośnie;) 


i zdjęcie o którym pisałam wyżej. Ja i moje chmurne oblicze. Kolorystyka wynikająca z oświetlenia świetlówką: aż taka ruda to nie jestem;)

Przepraszam wszystkich jeśli nie odpisuję od razu, ale mogę to robić najczęściej tylko z telefonu, a moja skrzynka utworzyła sobie jakiś magiczny folder o nazwie junk którego się nie mogę pozbyć. Co usunę to wraca, a niestety mój telefon go nie widzi. Jeśli ktoś z was spotkał się z tym kiedyś będę wdzięczna za pomoc.

niedziela, 2 listopada 2014

Aktualizacja

Witam wszystkich:)
Dzisiaj mała aktualizacja, sprowokowana tym, że zastanawiam się, czy nie ściąć włosów. Wydaje mi się, że jak na mój stan, trzymanie tak długich włosów raczej nie ma większego sensu. Bije się z tą myślą już od jakiegoś czasu, ponieważ strasznie mi szkoda tej długości. Po prostu  w takiej wyglądam najlepiej, a już na pewno dużo lepiej niż we włosach sięgających ramion, więc jeśli bym decydowała się na cięcie to pewnie 4-5cm, albo już konsekwentnie jak dotychczas na boba. 
Włosy ciągną mi się już dość mocno a przez to, że są cienkie to naprawdę robią biedne wrażenie. Czasami jak się ułożą, to nawet nie ma tragedii, można wyjść do ludzi w rozpuszczonych włosach i się wygląda...przynajmniej do momentu, aż wiatr nie zawieje i nie zniszczy w ułamku sekundy misternej roboty. Na własne życzenie mam też pogorszenie stanu skóry: 2 tygodnie dyspensy i już jaki niekorzystny obrót sprawy. Także to wszystko zebrane do kupy (no i oczywiście nieustanne wypadanie włosów) sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się nad wizytą u fryzjera. Jakbym potrafiła to chętnie ścięłabym je sama, ale pewnie byłoby z tego więcej szkody niż pożytku.

Tak podsumowując: to jest naprawdę smutne, że po 6 latach ŁZS nie mogę sobie pozwolić na chwilę zapomnienia. Wiem, że to może się skończyć tak jak teraz, ale serio, czasami po prostu już mi się nie chce. Jeśli spotykam osobę która widzę, że odżywia się dużo gorzej niż ja, je dużo więcej słodyczy niż ja a ma busz na głowie, to zaczynam się zastanawiać gdzie tu sens?

Co teraz mam w apteczce?:

To co teraz mogę powiedzieć o moim zestawie, to przede wszystkim to, że w całości stosuję go od około 2 tygodni, więc nie jest to długi okres czasu, żeby zaobserwować jakieś efekty. Odnośnie Loxonu pisałam ostatnio, więc już wiem, że w pojedynkę niewiele u mnie przy tej drugiej próbie działa. 
Natomiast na chwilę obecną jestem bardzo zadowolona z Solgaru. O ile to nie efekt placebo wywołany pozytywnymi opiniami;),  to widzę sporą różnicę w funkcjonowaniu mojego organizmu.  
  • najważniejsza zmiana to energia której dostałam. Naprawdę czuję, że mam więcej mocy, może nie do przenoszenia gór, ale nie jestem tak śnięta w ciągu dnia. 
  • nie budzę się w nocy. Nie wiem czy to przypadek, ale od momentu kiedy go biorę obudziłam się w nocy tylko 2 razy. Raz za sprawą %;), a drugi raz miał miejsce dzisiaj: zaatakowały mnie w nocy komary (liczba mnoga) i to nie jest żart. 
  • budzę się rano bez mdłości. Moje poranki są zawsze bardzo ciężkie. Jeśli nie prześpię minimum 8h, to rano czuję się jakbym miała kaca giganta. Teraz po 6h budzę się wyspana, aczkolwiek wiem, że kluczowe jest to, że nie budzę się w nocy. 
Zobaczę czy z czasem nie okaże się, że to wszystko to czysty przypadek, ale oby nie, bo podoba mi się fakt, że już nie potrzebuję 10h, żeby wyspać się jako tako.

Olej łopianowy już od dłuższego czasu jest w mojej łazience, ale do tej pory byłam negatywnie nastawiona do niego, miałam wrażenie, że tylko wzmaga łupież, ale postanowiłam spróbować jeszcze raz. Na razie nie wiedzę zmiany ani na plus, ani na minus.

Szampon konopny. W tym przypadku jestem trochę rozczarowana. Nawet nie samym szamponem, bo jest dobry, co relacją efekty-cena. Jak zauważycie w linku, cena jest dosyć wysoka. Ja gu kupiłam stacjonarnie za około 60zł, ale to był przypadek, bo się w aptece pomylili, co widać chociażby po cenie na DOZie, gdzie do podanej ceny dochodzi jeszcze koszt przesyłki.

Płukanka z kawy. Znamy:) Lubimy:) Kofeina jest wspaniała:)

to jest bardzo dobry dzień
smutna prawda (z olejem)

Na dzisiaj to tyle:) 
:)