sobota, 15 czerwca 2013

"Kuj żelazo póki gorące"

Witam wszystkich po krótkiej przerwie. Moja nieobecność w dużym stopniu była spowodowana brakiem dostępu do internetu jak i od pewnego momentu sporym natłokiem pracy zawodowej. Niestety czasowo przestałam ogarniać.

Dzisiaj chciałam wam opowiedzieć do czego zdolna jest zdesperowana kobieta.
Od 1,5 miesiąca włosy lecą mi na tyle intensywnie, że niestety, ale prześwity zaczęły być mocno widoczne. Absolutnie problemu nie wyolbrzymiam. Jest tak jak było rok temu co mnie załamuje. To co mi odrosło od września…już tego nie ma. O ile nie jest gorzej. Staram się wierzyć uparcie w to, że będzie lepiej, przecież mam momenty kiedy włosy tak nie lecą. Niestety fakt, że po prawie 10 miesiącach ostrej walki, wystarczyło parę tygodni i świat na przestrzał przez włosy widać.

Ostatnio jak bumerang powrócił do mnie temat żelaza i ferrytyny. Badania które robiłam jeszcze w zeszłym roku wskazywały na prawidłowy poziom żelaza i bardzo niski , aczkolwiek w normie, poziom ferrytyny. Niedawno na Wizażu dziewczyny poruszyły ten temat. Mając podobny poziom ferrytyny do mojej miały zleconą przez lekarzy suplementację żelazem. Właściwie byłam pewna, że problem z tej strony mnie nie dotyczy, ponieważ już kiedyś zasięgnęłam języka u osoby która studiuje medycynę i w jej odczuciu mój poziom niski, ale w normie, nie powinien powodować wypadania włosów. Kto więc ma rację? Nie wiem, ale w obecnej sytuacji, kiedy jestem na Loxonie i hormonach a włosy lecą, szukam każdego punktu zaczepienia. Dziewczyny sprzedały mi info, że poziom ferrytyny powinien wynosić powyżej 50. Przekopałam sieć, nie znalazłam żadnego opracowania bardziej lub mniej naukowego które by tą informacje potwierdzało, ale faktycznie w kilku miejscach, na innych forach w wypowiedziach ludzi, ta wartość się powtarzała. Moja ferrytyna wynosiła w grudnia 26,7 ug/l (norma 15-150).

No to co wczoraj Mastiff zrobiła?

Uznałam, że nie ma sensu stać w kolejce do lekarza, po to tylko, żeby lekarz przepisał receptę, więc poszłam do najbliższej apteki i wyciągnęłam od farmaceuty Tardyferon. Poważnie. Zaznaczam, że jest to żelazo na receptę. Co prawda farmaceuta nie był zbytnio przekonany do mojej opowieści mimo, iż prawdziwa, ale ostatecznie dał mi 2/3 opakowania i zasugerował mimo wszystko, wizytę u lekarza (może miał na myśli psychiatrę?). Szczęśliwa, że sprawę tak sprawnie udało mi się załatwić, po powrocie do domu uznałam, że jednak warto się troszkę w temacie do-edukować. I tutaj mój optymizm nieco sklęsł. Tak to jest jak się jest w gorącej wodzie kąpanym. Ale halo! Łysieje, wolno mi. Jak pozbieram do kupy to co wyczytałam to z chęcią się podzielę. Chwilowo zawiesiłam na kołku przyjmowanie Tardyferonu i jednak albo najpierw sama się przebadam albo pójdę do lekarza pierwszego kontaktu. Najszybciej byłoby samemu zrobić badania i z nimi już pójść do lekarza, ale ...kasa, kasa.

8 komentarzy:

  1. A co zlego wyczytalas o tym Tardyferonie? Bo jestem ciekawa.

    Przymierzatm sie do zbadania poziomu ferrytyny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, nic takiego złego o samym Tardyferonie, tylko np. to, że można sobie zrobić kuku przyjmując samemu żelazo. Lepiej mieć mniej niż więcej. Tardyferon ma 80mg żelza w tabsie. Dla porównania Biofer ma 9mg.
      Moje wyniki badań są stare. Żelazo i morfologia sprzed roku. Ferrytyna z grudnia. Przez pół roku mogło się wiele zmienić. No i jestem na hormonach, to też skrzywi wynik TIBC. Nie wiem czy decyzja o łykaniu jednak tak silnego leku bez konsultacji z lekarzem jest mądrym posunięciem. Żeby efekt nie był odwrotny.
      Jutro wrzucę notę, niedługą, jakoś dużo mądrości tam nie będzie, ale jak chcesz robić badania to może Ci się przyda.

      Usuń
  2. Z tym żelazem to chyba co organizm to inne potrzeby ma. Ja odkąd pamiętam to nawet z samej morfologi mi minimalne braki żelaza wychodziły, jednak lekarze mówili, że jest ok i faktycznie było, bo przy czesaniu po 3 włosy mi leciały. Potem gdy zaczęły wypadać, to podbiłam żelazo i nic nie dało, teraz już podejrzewam, że wróciłam do "mojej" normy żelazowej i jest dobrze. Często też czytałam, że nadmiar żelaza jest dużo gorszy niż niedobór. Jak koniecznie chcesz je podbijać, to może weź jakieś bezreceptowe żelazo, czytałam, że z olimpu jest świetne (kapsułki-wiec łatwiej przyswajalne), są 3 jego rodzaje, nie pamiętam, które ma mieć najwięcej żelaza, musiałabyś poszukać sama, a oprócz tego dietę sobie wzbogać w żelazo (np pietruszką itd).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...i buraczkami;) Kiedyś miałam dietę wątróbkową. Fuj. Akurat wtedy byłam jeszcze wegetarianką, więc zjedzenie dla mnie wątróbki to była masakra. Pojadłam wtedy...ale się nic nie polepszyło:/ Ja mogę celować w ciemno niestety z tym żelazem:/

      Usuń
  3. kochana moja trzymam kciukasy u rąk i nóg żeby Ci te włosiska przestały wyłazić i żeby się to draństwo unormowało... bo nie ma nic gorszego niż wyciąganie stada kłaków ze zlewu i zbieranie kupy szczotki włosów z podłogi... :***

    OdpowiedzUsuń
  4. no i jak Twe włosy? dalej lecą?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)