czwartek, 8 maja 2014

To nie będzie post o włosach...

....to nie będzie post o łysieniu, to będzie zapis ogólnego wkurzenia.
Wspomniałam jakiś czas temu o tym, że będą mi wykonywać zabieg usunięcia "czegoś" z nosa (już wiem, że to tzw. znamię komórkowe). Nie jest ono bardzo widoczne, ale jednak deformuje mi nos. Na takim etapie jak mam je aktualnie jestem w stanie z nim życie. Bardziej obawiam się tego, że urośnie jeszcze bardziej. 
Dzisiaj byłam w poradni w szpitalu. Moja pani dermatolog która tam urzęduje na co dzień wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do jakiegoś obcego lekarza i zostawiła z tekstem: dogadajcie się i ustalcie co robicie. Ok, ustalamy. Wiem, że nadal nic nie wiem i robię to na własne ryzyko i nikt mi nie nie powie z czym ostatecznie zostanę na nosie.
-A zabieg kiedy? 
-No teraz
Ok, ja to muszę przemyśleć, bo jednak przyszłam z informacją, że może uda się to załatwić w taki sposób, żeby było mało inwazyjnie a tu jednak laser, blizna i czerwony nos przez najbliższe pół roku. To nie decyzja na JUŻ.
Oczywiście w takiej sytuacji zawsze wykonuję telefon do przyjaciela, czyli do mamy. Stanowisko mojej mamy w  tym momencie jest bez znaczenia, ale zadała bardzo trafne pytanie: czy to jest zabieg za free? 
No chwila, chwila...przyszłam do szpitala na umówioną wizytę, a nie do prywatnej kliniki. Dla mnie oczywiste, że za free. Ale czy na pewno...
Wracam do mojej dermatolog i pytam czy ten zabieg jest płatny?
-A jak się umówiłaś z Panem Doktorem? Ja nie wiem.
Mi w tym momencie ciśnienie skoczyło. Poszłam do niej prywatnie na wizytę, za którą zapłaciłam, żeby umówić się na usunięcie znamienia, którego jak się okazało ona nie wykonuje, tylko inny lekarz. I teraz muszę temu lekarzowi zapłacić za ten zabieg , bo ostatecznie okazało się, że jednak jest  płatny mimo, że w szpitalu. To ja się k****a pytam: za co ona wzięła ode mnie pieniądze? Byłam pewna, że płatna wizyta w jej prywatnym gabinecie jest jednoznaczna z bezpłatnym zabiegiem. 

Czy to w ogóle wymaga komentarza? Chyba nie. 

Wybaczcie, musiałam to z siebie wyrzucić, bo w pewnym momencie myślałam, że mnie rozniesie. Gdybym mogła sobie pozwolić na takie wydatki, może bym podeszła do tego na spokojnie, ale dla mnie w tym momencie mieć czy nie mieć tych pieniędzy jest znaczące! 

20 komentarzy:

  1. Faktycznie bardzo "fajna" sytuacja :/ Z ciekawosci spytam, jaka kwota? Wspolczuje nerwow, spokoju zycze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za wpis na zabieg zapłaciłam 150zł. Zabieg kolejne 150zł.

      Usuń
  2. Widzę że w kwestii lekarzy nic się nie zmienia... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ładnie... A bezpłatny zabieg w ogóle wchodzi w rachubę, czy raczej traktują to jak widzimisię i nie ma żadnej refundacji? Rozumiem wkurzenie i współczuję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieg chciałam wykonać ja. Laser okazało się tam nie jest refundowany, więc tak czy inaczej płatny. Ale ja się w tym momencie zastanawiam, czy faktycznie został mi zaproponowany jako najwłaściwsza metoda?

      Usuń
  4. kiepska sytuacja. ale z doswiadczenia zalozylabym, ze zabieg jest platny. zawsze jak ide prywatnie na wizyte do lekarza to wszystkie badania czy zabiegi sa dodatkowo platke. jak ide do lekarza na nfz to wtedy za free mialam badania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też mogłabym tak zakładać, tylko za co ona wzięła pieniądze? Za jaką wizytę? Za wpisanie terminu do kalendarza? Bo tak właśnie to wyglądało. Ok w czasie wizyty zamieniłam z nią 2 słowa więcej, bo znamy się już kilka lat, ale kurde, kasę za to łoić? To jest nie w porządku.

      Usuń
  5. Płatna wizyta nie równa się bezpłatnemu zabiegowi.W zasadzie należy się liczyć z tym,że każdy zabieg czy to dermatologiczny czy onkologiczny z prywatnego gabinetu jest odpłatny.Po pytaniu z Twojej strony pani doktor powinna udzielić ci takiej informacji.Nawet zdarza się że oddzielnie płaci się za wizytę i oddzielnie za zabieg wykonywany podczas niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to mi chodzi. Moja wizyta u niej tak naprawdę polegała na tym, że poszłam umówić się na zabieg którego ona jak się okazało nie wykonuje. Więc z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakbym poszła do warzywniaka i zapłaciła za informację, że nie mają sałaty. Uważam, że pobieranie opłaty za coś takiego jest nie w porządku.

      Usuń
  6. Współczuje sytuacji, mogła Ci chociaż powiedzieć od razu, że tego zabiegu nie zrobi a tak... W zasadzie pewnie podwójna opłata, bo każdy lekarz musi zarobić. Smutne. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie właśnie tak, albo powiedzieć, że nie wykonuje i wyrzucić mnie z gabinetu. A jak już prowadzi do innego lekarza, to prowizje od "klienta" powinien zapłacić jej tamten lekarz a nie ja.

      Usuń
  7. Ja chciałam dostać od lekarza pierwszego kontaktu, skierowanie na najprostsze badania (żelazo, magnez, wapń). Najpierw usłyszałam, że mam się przerejestrować z miasta rodzinnego tutaj, ale żeby to zrobić mam zapytać się lekarzy tutaj czy mają miejsca. Więc poszłam dziś i usłyszałam odpowiedź: nie, bo nie i koniec gadki. Bo dla nich to za dużo papierkowej roboty i żebym spróbowała może od października jak będą nowe zapisy.
    Naprawdę ręce opadają, ciekawe czy gdybym przyszła z głową pod pachą to też bym usłyszała, że mam przyjść za pół roku, a teraz sobie poradzić sama.
    Więc chcąc nie chcąc będę robić badania stopniowo, aż zrobię wszystkie - oczywiście prywatnie.
    KRAJ KWITNĄCEJ CEBULI.

    natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba raz w roku możesz iść do lekarza w innym miejscu niż masz swoją przychodnię, ale rozważ czy nie lepiej zmienić fundusz skoro na co dzień mieszkasz w innym miejscu. Będzie Ci dużo łatwiej. Nie wiem jak to wygląda ze studentami, musiałabyś dopytać, ale wydaje mi się, że to bez znaczenia. Ja nadal jestem zameldowana w mieście rodzinnym, ale fundusz zmieniłam.
      A z głową pod pachą jak przyjdziesz to Ci powiedzą i tak co najwyżej, że taka Twoja uroda;) To warto stać w kolejce?;)

      Usuń
    2. Właśnie chodzi o to, że chciałam się przerejestrować, no ale nie, dla nich to za dużo pisania i spojrzała na mnie ta lekarka jak na cudaka, pokiwała i głupio się uśmiechnęła.
      Jakoś nie czułam się zaskoczona, większe zdziwienie pojawia się jak coś się uda zrobić w tym kraju od ręki ;)

      Usuń
    3. Ja od ponad 10 lat mieszkam w miescie w innym wojewodztwie niz mam fundusz i nigdy nikt mi z tego powodu nie robil problemow.

      Az dziwne, ze ktos z tego powodu robi problemy...od czasu zniesienia Kas Chorych.

      Usuń
  8. Tak się czasem zastanawiam nad tym wszystkim i myślę sobie, że jak tak dalej pójdzie to będziemy się leczyć ale przede wszystkim na nerwice....

    OdpowiedzUsuń
  9. No po prostu masakra.... brak słów...

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana zaniedbujesz nas :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej niestety zaniedbuje siebie:( Sto spraw do załatwienia i ani chwili dla siebie:(

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)