środa, 4 września 2013

Urodziny bloga

Dzisiaj nie będzie włosowo...a przynajmniej nie całkiem. Z dwóch powodów: pierwszy jest taki, że mam dzisiaj wolne i od rana absolutnie nic nie robię. No dobra nie całkiem, ale nie nadwyrężam procesora;) Drugi powód, ma związek z czymś na co sama nie zwróciłam uwagi a przypomniała mi o tym Natalia, to urodziny mojego Bloga. Dzieciak skończył już roczek. Dla mnie nie do ogarnięcia, że przez ten rok się nie poddałam i nadal go prowadzę.
Założyłam go po to, żeby zmotywować siebie do znalezienia odpowiedzi. Uznałam, że jak zrobię to "publicznie" to będzie wstyd i hańba jak się poddam w połowie drogi. Czy mi się tu udało? Jak widać nie, ale nie oznacza to, że poniosłam porażkę na całym froncie. Bardzo dużo się dowiedziałam, zwłaszcza dzięki ludziom którzy tu zaglądają oraz tym do których ja zaglądam. Nie spędzam całego dnia buszując po blogach, nie bawię się w rozdanie, współprace, reklamy i inne rzeczy które napędzają "ruch" (z wyjątkiem pojedynczych historii). Nie mam głowy do takich rzeczy i nie to było celem. Więc każdy kto tu zagląda wiem, że robi to, bo tak jak ja szuka pomocy. Im jest was więcej, tym bardziej widzę jak wiele brakuje informacji na blogu które mogłyby wam pomóc. Niestety ja jedyne czym mogę się podzielić to swoim doświadczeniem. Dlatego bardzo dziękuję wam wszystkim, że się udzielacie i pomagacie sobie nawzajem.

Życzę każdemu z was (bo i czasami nawet panowie tu zaglądają) a także sobie, bujnej czupryny:)

P.S. Wybaczcie, ostatnio mam mniej czasu na prowadzenie bloga. Szykuje mi się w tym miesiącu przeprowadzka a dodatkowo full roboty skutecznie odcina mnie od wszystkiego. Nadal jednak zawzięcie masuję czerep i wcieram moją magiczną wcierkę. Włosy lecą, ale przez to, że mam zapełniony cały swój czas, nie mam  kiedy myśleć o wylatujących kłakach. Pod tym względem moja psychika zdecydowanie odpoczywa. Ale jak to w życiu bywa, gniecie ją coś innego. W ten sposób tworzy się błędne koło. Nazywa się telogen.
Czekałam w kuchni aż zagotuje się woda, stałam przy oknie, padał deszcz. Tak pomyślałam, jakby to było żyć w miejscu gdzie wszystko dzieje się bez pośpiechy, czas biegnie powoli. Myślę, że to byłoby na jakiejś wyspie, wokół palmy, rozgrzane powietrze. Żyłabym z łowienia ryb i plecenia koszyków. Nie budziłby mnie zgiełk miasta, nie ścigałabym się z czasem. Czy byłabym szczęśliwsza, czy nie miałabym problemów?

9 komentarzy:

  1. Z różnych programów podróżniczo-przyrodniczych wnioskuję, że jednak ludzie, którzy nie wiedzą, czy będą mieli co jeść i czy w ogóle przeżyją następny miesiąc, potrafią być i często są dużo szczęśliwsi i spokojniejsi, niż my:P

    Gratuluję roku, bardzo cenię Twojego bloga i podziwiam wytrwałość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również gratuluję roczku i dziękuję za ogrom zamieszczonej tu wiedzy. Pewnie nie raz skorzystam jeszcze z Twoich porad "siostro w nieszczęściu" :D :*

    (ależ poetycko :D)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno nie był to rok stracony :)
    Zdobyta wiedza kiedyś po prostu musi zaprocentować. Nie poddawaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja chciałabym zabawić się w rozdanie. I marzy mi się taka palma i taka wyspa. Tylko żeby mieli Internet i drogerie! Wymieniałabym koszyki i bransoletki na kremy i odżywki do włosów <3

    Ja wierzę w Twoje cudowne uzdrowienie. Równie mocno, jak w swoje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Lepiej nie wyjeżdżaj na żadną wyspę, chyba że zamiast banana zaoferują stały dostęp do netu:))
    Twój blog jest nam potrzebny;)

    (.)

    OdpowiedzUsuń
  6. No Mastiff pięknie sobie poczynasz na blogu, cały rok nas nauczasz, niestety mnie krótko, trafiłam na Twego bloga niedawno ale nie mogę usiedzieć spokojnie by nie zerknąć co tam u Ciebie i wogóle u nas wszystkich słychać

    gratuluję walki o każdy włos

    podziwiam ,że nie boisz się testować na sobie różnych tych wcierek, nawet wtedy gdy masz w pamięci historię o poparzonej głowie dziewczyny (prawda czy nie prawda ale mnie potrzepało do tego stopnia, że teraz już lekką ręką nie wcieram wcierek sklepowych dokładnie przez kilka dni wcieram na zakolach jak mnie nie poparzy wcieram na cały łeb) Popatrz tylko co narobiłaś, ale dzięki za to

    podziwiam Cię za to, że krok po kroku zdradzasz szaleństwo wizyt u lekarzy, nie wiem czy ja bym tak mogła popadam już w lekką histerię idąc do dermatologa

    pozdrawiam

    maurice

    OdpowiedzUsuń
  7. Mastiff, nie szalej z wyspami ;)
    Gratuluję rocznicy. Z Twoich wpisów bardzo wiele się dowiedziałam. I z wymiany komentarzy również. Działaj dalej! Pomijając tematykę, Twoje teksty czyta się bardzo dobrze.
    Pozdrawiam
    Sasa

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję i mam nadzieję, że i mi nie zabraknie zapału ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)