poniedziałek, 18 lutego 2013

Kolekcja moich "zdzieraczy"

Dzisiaj o moich...zdzieraczach. Zdzieracze to szampony które są mocniejsze w swoim działaniu, zazwyczaj zawierają SLS, w moim przypadku są to szampony przeciwłupieżowe. Używam 1-2 razy w tygodniu. Kiedyś stosowałam przy każdym myciu, ale to w czasach silnego ŁZS. Od tamtej pory trochę się zmienił stan mojej skóry a zarazem moja pielęgnacja.
Po koleji:

  Nizoral  


Stosowałam namiętnie 4 lata temu. Wspominam go dobrze. Nie mogę powiedzieć, że ocalił moją skórę, bo nie oszukujmy się, to tylko szampon, ale na pewno dobrze wspomagał kurację przeciw ŁZS. Już wielokrotnie to wspominałam, ale uważam, że takie informacje warto powtarzać: w trakcie kiedy stan mojej skóry był najgorszy żaden szampon nie działał.
Nizoral ma w składzie ketokonazol, który ma działanie przeciwgrzybiczne.

foto www.doz.pl


 La Roche-Posay,  Kerium D.S.  


Zaczęłam go stosować, kiedy sytuacja na mojej skórze już była w miarę unormowana, tzn. nie stosowałam sterydów i antybiotyków. Szampon okazał się strzałem w 10kę. Oczyszczał skórę i może nie sprawiał, że była dłużej świeższa, ale miałam dzięki niemu mniej zaklajstrowaną skórę co już i tak było dużym osiągnięciem.
Szampon ma działanie mikro-złuszczające. Nie jest to peeling enzymatyczny, ale i tak całkiem fajnie sobie radził z łupieżem tłustym. Po myciu skórę miałam oczyszczoną, aczkolwiek po przejechaniu ręką napotykałam kuleczki łoju, natomiast nie było już tej tłustej lepkiej warstwy zalegającej na skórze.
Szampon nakłada się na skórę i zmywa po kilku minutach. Jak to zdzieracz ma w składzie SLS.




  La Roche-Posay, Kerium (na łupież tłusty)  


Łagodniejszy brat Kerium D.S. do częstego stosowania. Był czas kiedy zdzieracze stosowałam przy każdym myciu. Zalecenie dermatolog. Nie wiem czy to było dobre,  ale wtedy miałam taki stan skóry, że nie wyobrażałam sobie, że jakiś delikatny szampon mógłby temu podołać. Wracając do szamponu, nie mogę powiedzieć, żeby odwalał dobrą robotę. Nadal stosuję go od czasu do czasu, ale tylko dlatego, że go po prostu jeszcze mam.








 SVR  Xerial  P 


Mam drugą butelkę. Pierwszą kupiłam daaawno temu i jego działania wtedy nie pamiętam. Przypadkowo trafił w moje ręce w te wakacje. Poleciła mi go farmaceutka jako szampon na łojotok, a ja zapomniałam, że go już miałam. Dopiero w domu po wyciągnięciu z pudełka mnie olśniło.  Przy pierwszym użyciu mnie nie ujął, ale niedawno do niego wróciłam i muszę przyznać, że nie jest zły. Dla mnie stoi aktualnie tuż za Kerium D.S. 







  Dermena  



Stosowałam 3-4 lata temu. Właściwie, to zdzieracz, chociaż ja go używałam do częstego mycia. Po nim włosy przetłuszczały mi się minimalnie wolniej. Zużyłam duuuuużo butelek i swojego czasu byłam bardzo z niego zadowolona. Nie wprowadził żadnej rewolucji na mojej skórze, ale dość dobrze oczyszczał. Na wypadanie nie miał żadnego wpływu i pewnie dlatego przestałam go kupować, ponieważ ubzdurałam sobie, że jak pisze na butelce, że na wypadanie to ma TAK działać;) 

foto www.doz.pl



  Polytar  
Moja miłość 
Miałam tego dobrodzieja w tym samym czasie co Nizoral. Pamiętałam zapach, działania nie bardzo. Nie kupowałam go później, więc najwidoczniej wtedy nie widziałam w nim żadnej rewelacji. Zaproponował mi go w październiku dermatolog. Całą akację z poszukiwaniem Poytaru i moim wątpliwościami opisałam w TYM poście. Postanowiłam, ze spróbuję. Chłopcy i dziewczęta. To jest miłość. Nie za pierwszym użycie, ale za 3, 4, 5 zauważyłam, że ten szampon jest GENIALNY. Absolutnie nic nie zostaje na mojej skórze. Oczyszcza perfekcyjnie. Skóra przetłuszcza się tak samo szybko, bo on nie ma na to wpływu, ale wiem, że po jego użyciu na mojej skórze absolutnie nic nie zalega. Ponieważ jest już wycofany, celebruję tą jedną, jedyną butelkę którą posiadam i nie wiem co zrobię jak się skończy. Smoła rządzi i tyle w tym temacie. To jest mój No.1!

Oczywiście szamponów miałam więcej, te o których piszę, to te których używałam najczęściej, albo mam w aktualnej kolekcji. Na pewno muszę znaleźć zamiennik dla moje kochanej smoły i tu na horyzoncie maluje się szampon dziegciem brzozowym z Green Pharmacy. Nie ukrywam, że pokładam w nim ogromną nadzieję.

16 komentarzy:

  1. SMOLA RZADZI- hahahaha :D dobrze! Popieram :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Twojej kolekcji miałam tylko dermenę i przy długich włosach się nie sprawdziła, bo strasznie plącze. Tyle, że ja nigdy nie miałam problemów ze skórą głowy (chyba, że czasem sama sobie ją załatwiałam alkoholowymi wcierkami i była podrażniona ) i najlepiej robią moim włosom i skórze zwykłe szampony z SLS.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj ja też używałam Nizoralu, uratował moją skórę głowy. Niestety teraz kiedy używałam szamponu naturalnego ŁZS wróciło :( tragedia, swędzi jak nie wiem, włosy mi wypadają, no porażka. Jedynie powrót do Nizoralu i wcierek specjalnych przywróci zdrowy wygląd.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też rozważam, czy po Nizoral nie sięgnąć (ale to jak zostanę z pustą butelką Polyrau). No ŁZS ma to do siebie, że może powrócić, nie znasz dnia ani godziny. Trzymam kciuki, żeby Cię szybko opuściło.

      Usuń
  4. Nizoral ratował mnie w czasie łupieżu suchego. Zakupiłam go sobie na tłusty, ale dalej siedzi w szafie. Może kiedyś.
    Za to wycofania Polytaru przeżyć nie mogę. Dobry dosłownie na wszystko, a tu psikus.
    Podobno te babuszki rosyjskie są dobrymi odpowiednikami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ze swojej strony polecam szampon oczyszczający z pokrzywą Yves Rocher, bez SLS, w chwili obecnej sprzedawany w zwiększonej pojemności 300 ml za 9,90 zł :) Dobrze oczyszcza (jednocześnie niestety minimalnie przesusza same włosy), ale co najważniejsze pozostawia czysty skalp i minimalizuje przetłuszczanie. Moje włosy są bardzo podobne do Pani (zarówno strukturalnie - jak oceniam ze zdjęć - jak i w kontekście towarzyszących mi problemów). Aktualnie zmagam się po raz kolejny ze wzmożonym ich wypadaniem i przetłuszczaniem się (po odstawieniu tabletek antykoncepcyjnych Atywia mających "zamaskować" niechciane objawy PCOS - wydaje mi się, że będę musiała wrócić do brania ich :() i właśnie szampon YR sprawia, że nie załamuję się całkowicie. Używam również Loxonu 2% od blisko 3 lat, z krótkimi przerwami (okresowo także raz dziennie). Włosy dzięki niemu nie wypadają jak oszalałe, aczkolwiek niestety stają się coraz cieńsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do YR nie mam jakoś za dużego zaufania, ale może nie słusznie. Rozumiem, że jak oczyszczający to ma zapewne zamiast SLS inny, łagodniejszy detergent?
      Bardziej przykuło jednak moją uwagę Twoja wzmianka o Loxonie: raz, że po 3 latach działa(niektórzy mówią, że po roku przestaje), a dwa, mało pocieszające, że włosy jednak nadal ulegają miniaturyzacji :(

      Usuń
    2. Owszem, zdarzają się okresy, gdy Loxon przestaje działać (szczęśliwie krótkotrwałe), ale sądzę, że tę batalię należy dobrze rozplanować - robić dwu- lub maksymalnie trzytygodniowe przerwy w stosowaniu (co 4-5 miesięcy), aby skóra głowy nie przyzwyczaiła się do płynu. Od tych trzech lat stosuję podobną taktykę i do tej pory miałam 4 nawroty wypadania, przy czym nie były tak nasilone jak te występujące przed używaniem Loxonu. Niestety włosy ulegają miniaturyzacji, ponieważ Loxon - przynajmniej w moim przypadku - służy wyłącznie "przytwierdzeniu" włosa do głowy, co nie znaczy, że sama struktura włosa nie będzie się zmieniała. Do tej pory również byłam nieprzychylnie nastawiona do kosmetyków YR, jednak postanowiłam zaryzykować, widząc wspomnianą promocję i nie żałuję. Zupełnie inne, bo zdecydowanie gorsze efekty towarzyszyły stosowaniu szamponów The Body Shop (także tego do przetłuszczających się włosów). Polytar był moim pierwszym szamponem mającym pomóc w pozbyciu się "skorupy", niestety po dwóch miesiącach skóra się przyzwyczaiła i jedynym efektem były szybciej przetłuszczające się włosy + wzmożone wypadanie. Nizoral stosowałam dwukrotnie, za każdym razem z dobrym efektem (pozbycie się łupieżu).

      Usuń
    3. Ciężka sprawa, dla mnie Lox był takim kołem ratunkowym w momencie kiedy nie wiedziałam co zrobić, ponieważ zadziałał, po cichu liczyłam, że po prostu później nastąpi faza plateau i tyle, ale nie będą tak intensywnie wypadać. Ale może właśnie jest tak jak piszesz, że on tylko przytwierdza włos, bo ja po Loxonie też nie zauważyłam odrostu. Właściwie sytuacja na "polu" wygląda tak samo jak 5 miesięcy temu, zanim zaczęłam stosować Loxon. Odrost malutko mam, ale to po wcierce którą stosowałam w listopadzie-grudniu.
      Szamponowi się w takim razie przyjrzę:) Zawsze można wykorzystać w innym celu jeśli się nie sprawdzi ;)

      Usuń
  6. Hej, to znowu ja - wklejałam jakiś czas temu w komentarzu wynik mojego trichogramu, może pamiętasz :) leczę się od około 3 miesięcy minoxidilem. Generalnie włosy wypadają już dużo mniej. Ostatnio jednak zauwazyłam coś co mnie zaniepokoiło. Moje włosy są meeega suche - olejuję je, myję odżywką, używam masek, i tak od lat, a nadal lubię się zachowywać jak siano ;) bardzo źle reagują na detergenty, generalnie tylko mycie odżywką wchodzi w grę. Właściwie się nie przetłuszczają, myję je co 2-3 dzień, bo przy aplikacji Loxonu (po 2 dniach już 4-krotnej jakby nie było) - włosy są już przy nasadzie splątane. Ostatnio byłam zachwycona, bo odkryłam coś, po czym moje włosy pierwszy raz od lat wyglądały zdrowo. Kupiłam sobie indyjskie pudry do włosów, shikakai i arithę, które po zmieszaniu z wodą są stosowane do naturalnego mycia włosów. Dodawałam do nich glutek z siemienia lnianego, nakładałam na włosy i skóre głowy (włosy naolejowane olejem kokosowym), zostawiałam na parę minut po czym spłukiwałam. Włosy były puszyste, a przy tym w końcu nie suche. Mój zachwyt opadł, gdy po kilkukrotnym myciu tą metodą włosy zaczęły mi się totalnie sypać, znowu sitko w wannie zatkane, cały ten koszmar na nowo. Wróciłam do mycia odżywką i jest ok. Tak jak pisałam, włosy naprawdę bardzo mało mi się przetłuszczają, zresztą zauważyłabym, gdybym łaziła z tłustą szopą :D były umyte i puszyste. Czy to możliwe, że nawet jeśli przetłuszczenie nie jest widoczne wizualnie, to jednak bez użycia detergentów nie jestem w stanie domyć skóry głowy na tyle, by DHT nie "atakowało" mieszków? Jesli chodzi o olejowanie, nie obwiniam go za ta sytuację, bo od lat olejuję przed każdym myciem (tylko włosy, bo nakładanie na skórę głowy odkąd zaczeły się problemy z hormonalnym wypadaniem powodowało totalne linienie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to Ty, N? :D Najlepiej zrobić sobie trichoscan. Na nim widać jak prezentuje się skóra głowy. Zaklajstrowany łojem skalp to jedno, a brak ukrwienia to drugie. Ja mimo ŁZS aktualnie mam czystą skórą, mało tego, trycholog powiedziała mi, że ona nie widzi łojotoku. To nie do końca jest tak, ale to inna historia. Ale ukrwienia nie mam:( Jest biało. Mi najbardziej przetłuszcza się skóra nie z przodu gdzie mam największe przerzedzenie, tylko na czubku i na potylicy, gdzie mam najwięcej włosów. A tak na marginesie, ja myję metodą OMO i też mam bardzo suche włosy na długości. Może raz na jakiś czas tylko oczyszczaj skal? Nie wiem, bo z drugiej strony skoro skóra Ci się nie przetłuszcza, to po co drażnić detergentami mieszki. Zresztą jak sama mówisz, zauważyłabyś, że masz skórę zalepioną. No i mnie to widać i ...czuć :)
      Co znaczy, że włosy masz przy nasadzie splątane? Ja po 4 aplikacjach miałam wrażenie, że mi skórę wyżera:(

      Usuń
    2. Są po kilku aplikacjach tak suche przy nasadzie, że muszę umyć :( urok Loxonu. Ehh z tymi włosami, tak się trzeba cackać... nigdy nie wiadomo co zaszkodzi. Byłam kiedyś na badaniu mikrokamerą - gdzieś 2 tygodnie przed wizytą u lekarza wymyśliłam sobie, że będę wcierać w skalp olejek Sesa. Pod mikrokamera wyszło, że mieszki są zaczopowane. Wydaje mi się, że to był efekt wcierania oleju, czego normalnie nie robiłam. A generalnie wyglądało to tak, że wcierałam olejek na noc, myłam rano, włosy czyste etc, no a jednak mieszki były zatkane... zrobiłabym trichogram, ale przeraża mnie to wygolenie miejsca na głowie, już i tak mam tych włosów tak mało że to by była trauma :D
      N.,

      Usuń
    3. Całkiem zapomniałam o tym badaniu z "wygoleniem", pewnie dlatego, że najrzadziej się na nie natykam. Ja po Loxonie stosowanym tak często miałam zupełnie na odwrót, skóra była potwornie przetłuszczona, że musiałam myć jeszcze częściej, ale jednocześnie musiałam ją bardzo nawilżać, bo była mocno podrażniona. Raz nałożyłam olej na skórę, ale strasznie mi dużo włosów wtedy poleciało i już więcej tego nie zrobiłam. Jeśli wyszło Ci, że masz mieszki zatkane łojem, to znaczy, że jednak masz zaklajstrowaną skórę. Nie mają się jak odżywić.

      Usuń
  7. ja muszę ten dziegciowy dorwać z Green Pharmacy:D wiem że śmierdzi, ale podobno jest skuteczny...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ostatnio na zlecenie dermatolog szukalam czegos z dziegciem. Chcialam kupic polytar bo kiedys mialam i byl niezly ale okazalo soe, ze juz go niema.

    Kupi,am green pharmacy ale szalu nie ma. W koncu w doz kupilam paraderm z dziegciem sosnowym. Ciemniejszy i gestszy od brzozowego.

    Poki co mam wrazenie, ze jest skuteczniejszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenne info...dzięki:D Nie słyszałam o nim, ale to pewnie dlatego, że na razie jeszcze mam Polytar(baaardzo oszczędnie go używam, tylko w chwilach kryzysu, więc póki co nie musiałam szukać zamiennika. :* Fajnie Cie u mnie widzieć:)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)