wtorek, 12 lutego 2013

Nocne rozważania

Pewnej nocy Mastiff postanowiła pobawić się w detektywa...

Obudziłam się o 2-giej w nocy i niczym lunatyk poczłapałam do łazienki (wykonuję taki rytualny obchód mieszkania przynajmniej raz w nocy). Po powrocie do swojego legowiska coś mnie tknęło. Wyskoczyłam spod kołdry i wyciągnęłam mój notatnik z wszystkimi wynikami badań (to się nazywa mania!):
2 lata temu miałam robione większość badań hormonalnych w szpitalu, ale jak to w takich przypadkach nikt nie patrzył na dzień cyklu. Wyszły wszystkie w normie, ale ja i tak uznałam, że zrobili je źle, bo przecież nie ten dzień cyklu (8 dzień). I co się okazało, że teraz mam iść zrobić badania zlecone przez endokrynolog do 8-go dnia cyklu. Czyli wychodzi na to, że te sprzed 2 lat zostały zrobione dobrze... przypadkiem!

Do czego zmierzam: przeszło 4 lata temu zaczęły się moje problemy tak poważnie, "wykwitło" mi  ŁZS na głowie, włosy leciały jak szalone. 2 lata później mój problem się uspokoił na tyle, że zapuściłam włosy. Mało tego, zdarzało mi się je "ułożyć" na jakąś piankę czy stylizator (kto mnie już troszkę "zna" to wie, że ja do włosów to jak do jajka). I rok temu problem z wypadającymi włosami powrócił. ŁZS pod kontrolą (w miarę.......)  a tu kłaki lecą. Więc w momencie kiedy mi teraz zdiagnozowali PCOS założyłam, że mam je od dawna i stąd moje problemy z włosami od lat. A tu całkiem możliwe, że to diabelstwo ujawniło mi się dopiero teraz!

Po pierwsze, przepraszam bardzo, niech ktoś mi powie, dlaczego to co mi się przypałęta, to zawsze trafia we włosy? Nawet jak zrzucę parę kilo to i parę garści włosów również! Wrrr
Po drugie: nie mam wyraźnych objawów PCOS, czy więc istnieje szansa, że to NIE TO albo, że włosy lecą jednak z innej przyczyny?

Takie nocne rozważania. Pewnie po kolejnej wizycie u endo będę wiedziała więcej, ale oczywiście muszę pognębić samą siebie, jakbym problemów więcej nie miała ;) 

Jutro badania! Będą mnie kłuć i paść glukozą. Bleee

20 komentarzy:

  1. ja sobie pluję w brode, że zaczęłam używać szamponów, które tak mi wysuszyły skórę głowy... namiętnie stosowałam jakieś tam Garniery, Pantene, Shauma i się dziwiłam czemu moje włosy wyglądają zamaist gorzej to lepiej...
    i dlaczego to akurat mnie to musiało spotkać, a inne laski myją tymi świństwami głowę i włosy mają cudne;/ moja koleżanka myje włosy tylko i wyłącznie szamponem Shauma i wyglądają one jak z reklamy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wcześniej używałam szamponów jak leci, najczęściej do włosów przetłuszczających się, no bo przecież jednak musiałam myć co ...3dni. To teraz jak sobie pomyślę o tym, to mnie ściska. Myję codziennie! Więc pewnie też sobie dowaliłam mocno szamponami. Namiętnie stosowałam Shamtu (on jeszcze jest na rynku?), albo właśnie Pantene, okazjonalnie Herbal Essences.

      Usuń
    2. Szantu teraz już chyba nie ma... ja jego używałam żeby było większe wrażenie na włosach... hahah no i mam wielkie łupieżowe wrażenie nie ma co:D Ale i tak jak widzę teraz Pantene na półkach to mam ochotę je wszystkie zrzucić.. choć co prawda jeszcze stara reszta mi została, ale to trzymam ją do recenzji, żeby jej dać metkę "ZŁOOOO" :D

      Usuń
    3. Nie no, zawsze możesz użyć do umycia wanny. Bo do prania dywanów to nie, szkoda dywanu.

      Usuń
    4. haha w sumie dobry patent:D a że wanna ostatnio mocno zaszła to może pantene ją oczyści zdrowo :D

      Usuń
    5. albo kibelek wyczyszczę pantene;D

      Usuń
  2. Haha, też zawsze się nad tym zastanawiam! Przekopałam internet wzdłuż i wszerz i jedyne czego się dowiedziałam, to że po prostu takie są nasze predyspozycje. Niektóre kobiety tracą włosy, niektóre w nie obrastają (w dziwnych miejscach), jeszcze inne tyją niemiłosiernie, ale rzadko kiedy trafia się kobieta ze wszystkimi objawami w ich pełnym wymiarze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im bardziej to analizuje tym mniej wiem. Chyba nie skończę studiów internetowych z wyróżnieniem ;)

      Usuń
    2. Powiem Ci szczerze, że to nawet lepiej :D

      Usuń
  3. PCOS bez wyraźnych objawów? To znaczy są koraliki powietrza w jajnikach, ale menstruacja średnio co miesiąc? Nie bardzo rozumiem...
    Korelacje chorób niestety mają to do siebie, że potem lekarze uogólniają wyniki. Możliwe jest mieć PCOS bez tracenia włosów. Moja mama nigdy nie łysiała pomimo choroby, siostra na odwrót. Możliwe jest zatem, że włosy lecą nie z powodów hormonalnych a np. z problemów krążenia krwi (niekoniecznie związane hormonalne). Za niskie ciśnienie też szkodzi. Za to nigdy nie słyszałam o przypadku PCOS, który nagle się ujawnia.
    Badania zawsze warto powtórzyć. Ja będę musiała sobie sprawdzić znowu męskie hormony i prolaktynę. Wiadomo, ważne też w jakim miejscu są robione wyniki.
    Daj znać jak tam Twoja insulino odporność. Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie też mi tu coś nie siedzi! Ginekolog nigdy mi nie powiedział, że coś jest nie tak. Oprócz włosów i łojotoku, nie mam żadnych innych objawów. Miesiączkuje regularnie...no może nie jest to zawsze 28 dni, ale co miesiąc JEST. Tyle, że są obfite. Nie wiem, może potrzebne jest dokładniejsze USG.
      Hehe, już się zaopatrzyłam na jutro w cytryny, wodę mineralną i książkę ;)

      Usuń
    2. Jak to! Kto zatem dał Ci diagnozę PCOS? PCOS powinno dwóch lekarzy co najmniej potwierdzić (ginekolog i endokrynolog). Bez USG, gdzie widać kilka koralików powietrza, nie ma mowy o tym zaburzeniu. A nawet wtedy kręcą nosem niektórzy lekarze, bo czasami pęcherzyki u zdrowej kobiety też się pojawiają. U mnie takie tyci na lewym jajniku wyszły, ale to nie jest PCOS.
      Jednak ostatnie badania potwierdziły, że wystarczy mieć tylko pęcherzyki, nie trzeba mieć insulino odporności. Hormony oczywiście są zależne od tych koralików. Jak u Ciebie z nimi? Jak stosunek LH/FSH?
      Wybierz się do dobrego ginekologa i poproś go o zdjęcie USG wraz z opinią, by mógł to potwierdzić :). PCOS jest chorobą właściwie od zawsze. Od pierwszej miesiączki, która jest nieregularna, czasami nawet do roku się nie pojawia.

      Usuń
    3. O matko, gdzie nie widać, a nie widać. Zmęczenie daje we znaki.
      Piszę tak ze względu, żeby źle Cię nie leczono przypadkiem. Moją siostrę w ogóle nie leczono i przepisywano zwykłą antykoncepcję. Z problemów hormonalnych zrobili jej masakrę.

      Usuń
    4. No właśnie potwierdzili oboje. Z tym, że ginekolog powiedział, że mam do niego wrócić po wizycie u endokrynologa, więc nie wiem, czy chce mnie w tej materii dobadać?
      LH 13.6
      FSH 6.5
      andostendion 3.60 (norma do 3.30) i on będzie powtarzany jutro.
      Pierwsze miesiączki miałam bardzo nieregularne, ale to akurat jest chyba normalne.
      Zobaczę, po badaniach. Możliwe, że to androstendion wyszedł przekłamany.

      Usuń
    5. Może po prostu zbyt wysokie męskie hormony? Ja muszę poprawić te wyniki moje, bo androstedion wyszedł mi powyżej 6, ale badany był w Łodzi (a mieszkam we Wrocławiu), siedem dni po pobraniu. Więc nie hallo.
      Pewnie tak, będzie robił USG jajników :). Jeszcze raz powodzenia na badaniach :)!

      Usuń
    6. Moje też wysyłają do Łodzi...krajanko moja ;)

      Usuń
    7. To mnie zdemotywowałaś, Ptysiu Miętowy :(.

      Usuń
    8. Wiesz co, ja podejrzewam, że tam po prostu jest najlepsze laboratorium (jedyne takie?) Możesz jeszcze zapytać w punkcie "diagnostyka" (www.diag.pl). Oni podobno są bardzo dobrzy i mają wiele punktów. Większość robią na miejscu i dość szybko.

      Usuń
  4. Ale do endo musiałaś mieć skierowanie, prawda? Ja sobie wynalazłam endo ginekologa, bo mój gin powiedział, że mam coś na jajnikach, ale nie skojarzył tego z moim prawdopodobnie androgenicznym wypadaniem włosów.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Aga:)
      Do endo jak i do wszystkich lekarzy chodzę niestety prywatnie. Endokrynologa już we wrześniu zasugerowała mi dermatolog, aczkolwiek ona sama nie podejrzewała u mnie nieprawidłowości, ponieważ 2 lata wcześniej przyjęła mnie na badania do szpitala i wtedy hormony wyszły mi w normie (oprócz androstendionu, którego mi nie badała więc nie mam porównania). Bardzo chciałam tak jak Ty iść do endo-gina, ale u nas takich nie ma, a Ci którzy są cieszą się naprawdę kiepską opinią. Mój gin nie mówił mi nic o moich jajnikach, więc wnioskuję, że nic na USG nie zobaczył. Natomiast po obejrzeniu wyników hormonów które zrobiłam sobie SAMA, również wysłał mnie do endokrynologa i kazał później wrócić do siebie, więc nie wiem jaki ma plan wobec mnie. Z jego punktu widzenia sprawy ginekologiczne są ok, jeśli nie staram się teraz o dziecko. Jak już wspomniałam, moje włosy to dla niego nie problem.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)