czwartek, 30 maja 2013

Uwaga! Człowiek na diecie!

Spowiedź, człowieka na (nie)diecie.

Jakiś czas temu wspomniałam, że przechodzę na dietę: tu i tu. Nawet pamiętam, że zobowiązałam się, do zdawania cotygodniowego raportu. I wszystko diabli wzięli.




Do diety podeszłam 2 razy.

Pierwsze podejście trwało około miesiąca, było dla mnie bardziej takim przystosowaniem się do tego co mogę jeść, a czego nie, aczkolwiek starałam się jednak przestrzegać zasad. Nie trzymałam się absolutnie ślepo wytycznych z książki, ponieważ ani nie mam sokowirówki do przygotowywania porannych soków, ani nie jestem trawożerna mimo, że w większości faktycznie jadam jak królik. Dla krótkiego przypomnienia: dieta opierała się na porannym piciu soku  z pietruszki i aż do wieczora, kiedy to następowała KOLACJA, należało jeść tylko zieleninę. Próbowałam przez jakiś czas, ale niestety chyba ja i ta Pani mamy zdecydowanie inny profil, ponieważ ja w czasie pracy muszę myśleć i mieć energię żeby trzymać głowę w pionie, a sałata absolutnie mi tego nie zapewniała. Jedynym dodatkiem bardziej treściwym w ciągu dnia mógł być kawałek ryby bądź serek z kozy. Koza jest niejadalna, a bieganie w ciągu dnia w czasie pracy w poszukiwaniu ryby było nierealne. Zostawała więc zielenina na surowo.

Nie będę jednak ściemniać: grzeszyłam. Oj! Absolutnie nie codziennie, ale trzymać przez 3 dni dietę, aby 4 dnia wsunąć pizzę i wypić butelkę piwa ? Chwalebne to nie jest i na pewno nie pomaga, tym bardziej, że dieta dietą, ale ostatecznie chodziło o oczyszczanie. I jak tu podejść do tematu całościowo skoro nie potrafię wytrzymać kilka dni w "poprawnym jedzeniu".

Kolejnym bezsensem było to, że decydując się na taką dietę niestety trzeba zrezygnować z części produktów które do tej pory się stosowało i zastąpić je innymi, niestety w jakimś stopniu mniej popularnymi, przez co droższymi. Dieta łupie po portfelu a i tak nie jest trzymana, więc bezsensowne wyrzucanie pieniędzy. 

Oczywiście jakieś plusy tego wszystkiego są, bo jednak odżywiam się zdrowiej i bardziej zwracam uwagę na to co wrzucam na ruszt. Jem więcej ryb, zdecydowanie mniej słodyczy i węglowodanów, mniej nabiału z mleka krowiego. Jednak nadal to jeszcze przecież nie o to chodzi.

W czasie trwania mojej kampanii na rzecz Wielkiego Wewnętrznego Oczyszczenia nastąpiło dość mocne pogorszenie na głowie. I skóra zaczęła strajkować i włosy zaczęły lecieć. Niestety podejrzewam o to właśnie dietę. Nie dlatego, że sama w sobie jest zła, tylko dlatego, że źle do niej podeszłam. Zbyt restrykcyjne trzymanie diety  bez wprowadzenia elementów które mają oczyszczać organizm z toksyn powoduje pogorszenie stanu. Wiedziałam o tym, ale wydawało mi się, że jednak na tyle grzeszę, że nie można tego potraktować jako trzymanie dietę. Mój organizm jest ewidentnie innego zdania. Zresztą rozmawiałam o tym z kilkoma osobami i one również uważają, że samo zastąpienie niektórych produktów innymi jest już szokiem dla organizmu. Czy więc jestem aż tak zaśmiecona?

Drugie podejście trwało zaledwie tydzień. Postanowiłam, że będę się faktycznie trzymać się zasad i pod żadnych pozorem nie jeść produktów "spoza listy". Z dnia na dzień było mi coraz bardziej niedobrze, a w pewnym momencie już nie byłam w stanie jeść właściwie nic. Ponieważ od miesiąca byłam na Metformaxie, nie wiedziałam, czy to po nim mam taką reakcję czy po diecie. Ciągnięcie tego dalej nie miało sensu ponieważ kompletnie nie byłam w stanie funkcjonować, a nie do końca znałam przyczynę. Zakończyłam dietę i odstawiłam również Metformax. 

Od tygodnia jadam znowu prawie "wszystko", nie biorę Metformaxu i rozważam trzecie podejście do tematu, ale już bez asystentury tabletek. Chciałabym tym razem zrobić to poprawnie, ale chyba nie czuję się na siłach. Temat oczyszczania nadal jest dla mnie zbyt niejasny, tym bardziej, że tak naprawdę powinien odbywać się pod kontrolą lekarza. Dieta oczyszczająca powinna być dobrana do osoby, do tego jaki prowadzi tryb życia, jakiej jest budowy, ile waży itd, ale przede wszystkim do stopnia zaawansowania choroby. Padło słowo: lekarz. Wróćmy więc do początku.

Jak taka cnotka nie-wydymka, chciałabym, ale się boję. Zamiast chwycić byka za rogi to miotam się jak lew w klatce i nijak nic z tego nie wychodzi. Denerwuje mnie to, że:
  • nie lubię, nie umiem gotować i nie mam na to czasu. Wracając z pracy niestety, ale nie biegnę z wywieszonym ozorem, żeby rzucić się w gary. Tylko w dzień kiedy jestem w domu, a i wtedy nie zawsze, mogę sobie pozwolić na jakieś kucharzenie.
  • produkty są drogie. Mleko sojowe, chociaż one też jest dyskusyjne kosztuje 9zł, serek owczy powyżej 10zł a i to mało, serek z kozy jest niejadalny. Mięso powinno być "szlachetne" czyli nie kurczak na antybiotykach. To nie są tanie rzeczy. 
  • dieta jest jednym z elementów który już jakoś ogarniam, ale to nie wszystko. Pozostałe elementy które towarzyszą oczyszczaniu wymagają tego, żeby skupić na nich uwagę a ja ostatnimi czasy mam za dużo rzeczy na głowie i zwyczajnie nie ogarniam tej kuwety. 
A pro po mięsa szlachetnego;)
szlachetnie mięso - Pan Bizon
szlachetnie mięso - Pan Dzik
szlachetnie mięso - Pan Struś
...i Stefan. Ze Stefanem od razu odnaleźliśmy nić porozumienia. Oboje mamy krzywy zgryz:D Stefan chyba nie jest "mięsem szlachetnym", bo nadal bryka po swojej zagrodzie;)

Jeśli mam przejść na dietę potrzebuję pomocy. Sama tego nie zrobię, bo nie ogarnę. Na pomocnika wybrałam sobie Pana Andrzeja Janusa i jego "Nie daj się zjeść grzybom Candida". Oczywiście dieta Janusa nie jest inną dietą. Potrzebuję chyba męskiego ramienia a nie gderania kobiety która rozmawia ze swoją okrężnicą. Po prostu JEST MI POTRZEBNY KOPNIAK W TYŁEK.

22 komentarze:

  1. We wtorek byłam w NaturHausie gdyż czas powiedzieć sobie dość! Robię wszystko co mogę dla moich włosów od zewnątrz i wydawało mi się że dodatkowo suplementy wystarczą i będzie superrr ale tak nie jest. Cera szara, paznokcie ciągle się rozdwajają a włosy nadal są jakieś takie nie do końca fajne.... Na razie chcę schudnąć, ale mądrze i zdrowo, zaopatrując mój organizm we wszystkie niezbędne skłądniki odżywcze. Sama też bym sobie nie poradziła, musiałam iść do dietetyczki ale nie do końca jestem zadowolona z jej usług i chyba będę musiała ją zmienić.... Spróbuj też poszukać kogoś kto się zajmie tobą profesjonalnie i pomoże Ci dostosować dietę do tego jak na co dzień żyjesz! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym chciała, ale kurcze nie mam funduszy:( Wszystko poszło na lekarzy, a teraz mam taką sytuację, że muszę odkładać każdy grosz. Więc albo sama, albo wcale.

      Usuń
  2. Ja ciągle probuje przejsc na diete i mi nie wychodzi, przez brak czasu, jem w lzych godzinach, czasem do 17 nie mam czasu niczego zjesc, wieczorem nadrabiam..szczescie w nieszczesciu od jutra jestem bezrobotna wiec moze mi sie uda.. powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, współczuję! Mam nadzieję, że to Ty rzuciłaś robotę, chociaż napisałaś nieszczęście:(

      Ja też najczęściej wieczorami nadrabiałam i w ten sposób nabrałam na siebie 10kg. Już tego nie mam na sobie, ale tylko dlatego, że się w pewnym momencie mocno zaparłam żeby jednak ograniczyć jedzenie, bo naprawdę wrzucałam w siebie jak w worek.

      Usuń
  3. chyba też powinnam zastosować dietę "nie daj się zjeść grzybom candida" ;) ostatnio byłam w przychodni medycyny naturalnej Temudżin w Warszawie i mówiłam że jest mi często słabo, a gdy zjem batonika to najszybciej mi się polepsza... cukrzyca na pewno to nie jest bo robiłam badania. no i pani doktor od razu zdiagnozowała mi Kandydozę :/ zalecenia to zrezygnować ze słodyczy, produktów mącznych i jeść więcej gotowanych potraw. tylko ciężko mi się na to przestawić :/już nawet nie wspominając o tym jak zapominam brać codziennie przepisanych ziółek :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooooo, i co? Rozpisali Ci jakąś dietę? Czym masz się wspomagać? Ja też jak zjem słodkie to mi lepiej, ale u mnie może to być i towarzystwo wyżej opisywane, ale równie dobrze może to być insulinooporność, bo nadal nie wiem czy ją mam czy nie. Coś się stowarzyszenie lekarzy zdecydować nie może:/

      Usuń
    2. co do kandydozy to tylko te zalecenia co wymieniłam wcześniej... trochę to ogólnikowe ale w sumie pani doktor nie mówi za dobrze po polsku xD dostaje jeszcze ziółka (biorę je przed śniadaniem, po obiedzie i po kolacji) ale z tym to najbardziej skupiamy się na wyleczeniu torbieli na jajniku i dolegliwości z tym związanych... no i ostatnio wspomniałam że strasznie swędzi mnie skóra głowy i też mają coś z tym zrobić tylko żeby były efekty to trzeba być naprawdę bardzo regularnym i leczyć się ponad miesiąc a ja ostatnio mam z tym spory problem :/

      Usuń
    3. Jako 13 latka też miałam torbiel, aczkolwiek wiem, że są chyba 3 rodzaje. Niestety nie wiem który z nich miałam. Mnie leczyli hormonalnie. Boję się, że to leczenie wtedy mogło mieć wpływ na moje problemy teraz. Jednak byłam młoda jak na szprycowanie hormonami.
      A co za zioła pijesz? Jakaś mieszanka, Polska? ;)
      Jak Ci wymyślą coś genialnego na swędzący skalp to ja chcę wiedzieć!:D

      Usuń
    4. a poza swedzeniem masz cos jeszcze z ta glowa? jest poza tym czysta?

      co do kandydozy i slodczy...to ogolnie chyba kazdemu nagly kopniak energetyczny pomaga i tym co ja maja i tym co nie :) taka juz natura batonikow i innych rzeczy naladowanych prostym cukrem :)

      ale fakt faktem, ze ja tez podejrzewam u siebie kondydoze tylko ciagle motywacji mi brak by cos z nia zrobic.

      zalecenie odstawienia slodyczy i potraw macznych sluszne...ale wiecej gotowanych potraw? to wydaje mi sie dziwne :)

      chyba, ze chodzi o to, ze samodzielnie przygotowywane, a nie kupione gotowe :)

      Usuń
    5. Chodziło mi o samodzielne przygotowywanie potraw. Ja w kuchni bywam tylko przelotem;)

      Ze skórą różnie. Nie ma dramatu, ale nie jest tak, że mogę zapomnieć o problemie. Nie mam jakoś zaklajstrowanej mocno głowy, ale w moim odczuciu super czysta nie jest.

      Usuń
  4. Po chyba 3 miesiącach brania ziółek torbiel była mniejsza o połowe więc coś tam działa. Później kilka miesięcy przerwy bo kasy nie było i teraz znowu kontynuuje ale nie robiłam jeszcze badań i nie wiem co się tam dzieje... Na razie nie chce leczyć się hormonalnie bo wszyscy ciągle wmawiają mi jakie to jest niedobre xD To są jakieś zioła tybetańskie/mongolskie.. coś takiego xD oni mają dużo więcej ziół leczniczych niż my :) wygląda to tak: http://img694.imageshack.us/img694/9199/20130327151418.jpg i zazwyczaj są to sproszkowane zioła które trzeba popić wodą. czasem zdarzają się w formie kulek i z 2 razy miałam na wieczór takie ohydne które musiałam zagotować :/ co do nazw to niby są tam jakieś oznaczenia ale ja tego nie ogarniam i w sumie tak w ciemno biore co mi dadzą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, zrozumiałam, że te zioła to na muchomora a to na torbiel. W sumie dobrze, że próbujesz innych metod, ale monitorujesz na bieżąco czy cysta się nie powiększa?

      Usuń
    2. no właśnie ostatnie badanie robiłam gdy okazało się że zmniejszyła się o połowę... później przerwa w braniu ziółek i teraz wróciłam spowrotem i biorę dopiero drugi miesiąc. wizytę u lekarza mam na poniedziałek i wtedy się dowiem co tam się dzieje :) trochę się boje co to będzie bo często mam jakieś dziwne kujące bóle z lewej strony i w dole brzucha na dodatek mega nieregularne i bolesne miesiączki :/ i jeszcze muszę z krwi zrobić CA125 bo to torbiel endometrialna albo (nie pamiętam nazwy) ;) w każdym razie zaniedbałam badania i po tym jak mnie chłopak ochrzanił że mam zadbać o swoje zdrowie, ruszam na kontrole :)

      Usuń
    3. Fajnie, ze sie zmniejszyla :)

      Tylko wiesz, ze ziolka tak samo moga wplywac na hormony jak leki? W tym sensie to po czesci tez jest leczenia hormonalne ale wazne, ze skuteczne :)

      Madrego masz chlopaka :)

      Usuń
  5. ja iwem że bez mięsiwa jestem ja zombi;p i nie ważne czy jest szlachetne czy nie xd ja na takiej diecie tego pana bym wytrzymała dwa dni góra^^

    OdpowiedzUsuń
  6. hej,
    jakiś czas już obserwuję Twój blog, jednak jak dotąd jakoś się nie udzielałam. Również walczę z łzs, głównie na głowie. Zainteresował mnie post z dietą, bo sama od jakichś dwóch tygodni próbuję wytrzymać na diecie za namową pani dermatolog...z tym że poleciła mi dietę z niskim indeksem glikemicznym. Wcześniej co prawda interesowałam się dietami oczyszczającymi, przeciwgrzybiczymi, jednak to zawsze jakoś tak na własną rękę i ciężko było mi się za to zabrać porządnie.. w związku z tym mam pytanie czy Ty bądź któraś z dziewczyn walczących z łzs słyszałyście o wpływie diety opartej na indeksie glikemicznym na to dziadostwo? ma ona co prawda dużo wspólnego z dietami przeciw drożdżakom, jednak trochę się różni.no i tak się zastanawiam czy warto, może ktoś miał jakieś doświadczenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy diecie przeciwgrzybicznej też trzeba trzymać niski IG, więc jest to jednak bardzo podobna dieta. Podejrzewam, że chodzi Ci o takie produkty które mają niskie IG a przy diecie przeciwgrzybiczej się ich nie je: np. śliwki suszone. To jest ta różnica, że przy grzybku czy drożdżakach wyrzuca się z listy jeszcze kilka produktów. Ale spróbuj na tym niskim IG, zawsze jak się przestawisz możesz pójść o krok dalej. Ucz się na błędach innych;)(czytaj. moich)

      Usuń
  7. no dostałam pracę. będę w szkole językowej kursantów obsługiwać i im kursy sprzedawać... kasa minimalna krajowa jak to polska.

    OdpowiedzUsuń
  8. W Biedronce mają podróbkę mleka sojowego po 4 złote za litr. Tym razem się Stefanowi upiekło?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnie zdjęcie najlepsze :) Lamy i alpaki są urocze.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)