Powroty, ach te powroty...
Miałam wrażenie, że wszyscy oprócz mnie wrócili już do dnia codziennego. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie mogłam dzisiaj znaleźć wolnego miejsca w pociągu!
Jak widać, niestety bloga zaniedbałam, ale nie jest to z mojej strony działanie umyślne, a jedynie spowodowane, słabym dostępem do internetu.
Dzisiaj napiszę nie tylko o mnie...
Podczas Świąt spotkałam się z dwiema bardzo ważnymi dla mnie osobami: moją Mamą i moją przyjaciółką.
Okazało się, że im również niedawno bardzo mocno wypadały włosy.
Moja przyjaciółka miała typowe wypadanie telogenowe w okresie maj - czerwiec, ale na szczęście już jej włoski odrastają, także może się pochwalić piękną koroną małych bejbików. Nie ukrywam, że jak zobaczyłam te piękne maluchy, których naprawdę było pełno, to aż mnie ścisnęło. To moja przyjaciółka, więc gulę oczywiście przełknęłam, ale ukłucie zazdrości było.
Natomiast moja kochana Mama, okazało się, że ma niedoczynność tarczycy! Kiedyś tu napisałam, że chociaż tego jestem pewna, że nie mam problemów z tarczycą, więc temat dla mnie obcy. A tu cóż, trzeba się do-edukować. Mamie, ponieważ teraz jest na lekach, włoski lecą troszkę mniej, aczkolwiek ona nie jest w 100% pewna, że to akurat tarczyca jest winna wypadaniu. Mówi, że włosy sypią się jej już tak 1,5 miesiąca. Wydaje mi się, że dłużej, bo już dawno o tym wspominała. Zobaczyłam ją teraz, po 2 miesiącach...i naprawdę, ze smutkiem patrzyłam na jej włosięta :( Najbardziej ucierpiał jej czubek, tam ma największe przerzedzenie. Ale reszta też wygląda smętnie. Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem, co jej polecieć. Bierze oprócz leków na tarczycę suplementy, zrobiła sobie szampon z pokrzywy, który zresztą kiedyś jej bardzo pomógł. Ją też ciężko przekonać do tego, żeby spróbowała czegoś nowego, uważa, że im więcej tym gorzej. Poniekąd ma racje. (Jej zdaniem moja nadwrażliwość na kosmetyki -głównie szampony-wzięła się stąd, że swojego czasu stosowałam dość dużo szamponów typowo przeciw-łojotokowych.) Nie wiem co jej polecić, zresztą nie ukrywam, że sama z takim dość bogatym bagażem własnym sama sobie pomóc nie umiem, więc komuś też ciężko mi coś polecić. A już szczególnie swojej własnej Mamie, która uważa, że te wszystkie mazidła to wyrzucanie kasy w błoto.
A u mnie? Bardzo w skrócie: w domu sitka nie było, więc nie widziałam co leci;) Moje włosy są takie sprytne, że zawsze się prześlizną, a później bezczelnie rurę zatkają! Natomiast nie zbierałam ich kłębami z podłogi jak dotychczas. Umyłam dzisiaj po powrocie do domu (myte wczoraj rano), ale tłuste tak potwornie, jakbym nie myła ich 3 dni (drapałam się!!!), o dziwo zebrałam z sitka może z 20 włosów, nawet nie wiem czy tyle, bo nie liczyłam. Także jest chyba naprawdę lepiej jeśli chodzi o wypadanie, bo odrost ...jaki odrost?
Zaprosiłam Cię do tagu na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Niezmiernie mi miło :)
Usuń