Dzisiaj jest ten jeden z cięższych dni.
U mnie przychodzi to tak falami. Z reguły wtedy jak mam za dużo wolnego czasu (czyt. weekend), albo jak mi się nagromadzi na raz za dużo problemów. Dzisiaj doszedł wariant nr. 3: totalne przemęczenie. Wczoraj 12h w pracy i maksymalne wymóżdżenie. Dzisiaj to samo, plus stres, żeby wszystko zdążyć na czas, pospiech, spotkanie z klientami. Padam na twarz. Jestem tak zmęczona, że nawet nie mam siły iść spać. Na łóżku wylegują się ubrania które zostały tam po porannym pośpiechu. Dla mnie miejsca brak.
Umyłam włosy...zapchałam sitko...i mnie DOPADŁO. A jak DOPADNIE to koniec!
A na dobranoc mój chaos! Nie są uczesane, przedziałek nie wydzielony, ale stan rzeczywisty ukazany jak na dłoni (foto sprzed paru dni).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz:) To dla mnie bardzo ważne, że dzielicie się ze mną swoimi opiniami.
Anonimki bardzo proszę, podpisujcie się, bo później was mylę:)